Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2017, 22:06   #4
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Odziana w lekką zbroję kobieta, siedziała na przewróconej beczce gdzieś w rogu pokładu. Nie interesowała się marynarzami, którzy latali w te i nazad jakby mieli srać na trzy zagony, w rzyci miała te szczochy lecące prosto z niebios, które jedynie łaskotały jej odsłonięte nadgarstki i blade policzki. Blondwłosa wojowniczka niewzruszona pozostała na swoim miejscu, z jedną nogą wysuniętą bardziej w przód, opartą stopą o solidne deski, a drugą bliżej beczki, mięśniami ud wspierając, aby jej siedzisko nie poturlało się gdzieś w dal podczas kołysania wspomaganego silnymi falami. Na swych kolanach trzymała miecz, który właśnie kończyła czyścić i była bardzo pochłonięta ową czynnością. Starannie przecierała czystym płótnem wierzch ostrza oraz zdobioną malutkimi kryształkami rękojeść, na której znalazła zapomnianą i zaschniętą już kroplę krwi. Być może należała do zwierzoludziów, orków, ogrów lub innego tałatajstwa, a może była to posoka, która trysnęła z ludzkiej aorty. Nie miała pewności co do jej pochodzenia, ale jedno było wiadome - szpeciło to jej oręż.

Lorenzo Casini był mizernym, imperialnym koniojebcą. Jego słodkie wulgaryzmy drażniły uszy Lexy, która z każdą kolejną sekundą miała coraz to większą ochotę pokazać mu, jak powinno się obrażać innych oraz w jaki sposób należy mieszać z łajnem takich białych ciągodrutów, wywodzących się z imperialnego stolca jakiegoś spedalonego, męskiego kurwiarza. Wszyscy chłopi byli siebie warci, chodząca kupa nieudolności, wymachująca swoimi niedorozwiniętymi kiełbaskami i napinająca ramiennego flaka oraz (równie słaby co pozostałe) mięsień piwny. Bo oni nawet tego nie potrafili mieć porządnego. W zasadzie, każda rasa wywyższała ich w konkretnej sprawie, więc tak naprawdę byli tylko ludzkimi dziwkami, które ochoczo wypinały owłosione odbyty i błagały, by ich przeczyścić rycerską kopią. Potem leżąc we własnych odchodach, całują cię po ufajdanych fekaliami i zatęchłą krwią wrogów butach, aby na koniec pochwalić się, że w sumie w tym co właśnie się stało to i tak był najlepszy. O Bogowie, “najlepszy!”. Imperialne kutasołykacze faktycznie tacy byli, nikt w kurwieniu się nie potrafił im dorównać.

- Svett grøfter i gir jævler, presse raskere hovne fitte, som sliter rags ikke laste ned i løpet av få sekunder, vil det trekke hvit ost, fra kaptein pikk! Slikke til den er rent! * - szczeknęła po norsku niczym kundel zarażony wścieklizną, którego należałoby uśpić paroma, nie jednym, strzałami w ten zacny tyłek, zagłuszając tym samym Casiniego. Po tym nastała drobna konsternacja, jednak wszyscy szybko wrócili do swoich zajęć. Lexa przekrzywiła łeb, aby spojrzeć na Lorenzo i wyszczerzyła do niego swoje żółknące kły o postrzępionych koronkach. Uśmiech kobiety był obrzydliwie podły, przepełniony pewnego rodzaju wyższością, być może nawet jej spojrzenie i mina rzucały mu wyzwanie. On chyba jednak nie miał czasu na takie pierdoły, no bo miał ważniejsze rzeczy na głowie, prawda? Norsmanka schowała więc miecz do pochwy, trzeba dodać, że tej prawidłowej, po czym wstała. Strasznie ją wnerwiało to imperialne określenie i nieraz z tego powodu musiała komuś przestawić szczękę na inną pozycję, aby zdjąć ten, chcący liznąć kutasa, uśmieszek. Nie podchodząc do Casiniego, krzyknęła w jego stronę, nie odrywając od niego dzikich, chcących komuś spuścić wpierdol, tęczówek - tak, oczy też miały swoje fantazje.

- Pozwól mi zarżnąć jednemu z nich gardło, albo żywcem chwycić. Za jaja się pociągnie, do burty przywiążę, ofiarę Bogom złożyć trzeba, aby gniew ich uspokoić! - szczerze liczyła na to, że mężczyzna się popłacze i przyzna jej rację, pozwalając wybrać do tej zacnej roli jednego z tych gówno-wartych grzybochujków. Ile by dała, aby móc kogoś sprowokować i dać mu w mordę, jak wiele dni mogłaby nie przeklinać, żeby tylko Bogowie zesłali jej przytępego popaprańca, który miałby chrapkę na jej twardą od mięśni dupę, a ona mogłaby go wtedy nadziać na swoją włócznię, tak jak on chciał nadziać ją na swoją wątłą zapałkę - która w dodatku nie dawała nawet rady zapłonąć porządnie. Ale nie, Bogowie jej nie kochali i tak jak jeszcze zeszłego poranka, miała okazję dostać od kogoś rapierem w bok, a potem mu oddać toporem w czaszkę, tak tego dnia, aż do samego wieczoru, nie było chętnych na norski tyłek. Choć miała jeszcze nadzieję, że Sylvain przyjebie jej z miłością i rozkwasi wargę, to w ostateczności zrezygnowana Lexa postanowiła udać się do Barona, gdzie chyba każdy schował swojego ptaka przed deszczem, co by nie musieć potem się tłumaczyć, że przecież skurczył im się od zimna.


Pod pokładem było znacznie ciszej niż na zewnątrz, dlatego Lexie wciąż szumiało w uszach. Czuła, że jeśli odezwie się szybciej, niż przyzwyczai do panującego tutaj spokoju, to jej głos zabrzmi niczym krzyk i atak rozwścieczonej macicy, chcącej sterroryzować i przeturlać każdego chłopa pod swoim butem. Nie chciała na taką wyjść, choć już nie raz dała się poznać jako podła, wulgarna świnia (czy też raczej maciora), rżąc ze śmiechu gdy komuś coś nie wyszło i chełpiąc się zwycięstwem nad każdą, imperialną ciotą, czy to szło o wygranę w karty, kości, chlaniu czy też dawaniu sobie po mordach. Była agresywna, wulagarna, i rzadko kiedy gryzła się w język - prędzej gryzła innych. Mimo tej natury, to była do rany przyłóż blondynka, broniąca swego i swoich, więc jak kogoś polubiła, to ten miał dożywotnią ochronę i w jego imieniu skopałaby dupę nawet Demonowi Gównoburzy, a co!

Lexa była wysokim, umięśnionym, norsmańskim wrzodem na dupie każdego mężczyzny wywodzącego się z Imperium - czyli prawie każdego. Mierzyła niemal sto osiemdziesiąt centymetrów, zaś jej napakowane mięśniami ciało, w porównaniu do tego jakie by posiadał mężczyzna, było lekkie. Lekka, zgrabna blondynka o dzikim spojrzeniu zielonych oczu, była ciekawym dodatkiem, choć nie dla wszystkich przyjemnym. Jej blada skóra nie tylko ozdobiona była licznymi, czerwonymi tatuażami, ale i wieloma głębokimi i wstrętnymi bliznami. Lexa mogła robić wrażenie, ale na pewno nie dzięki swojej kobiecości, bo tej doszukać się można jedynie w fizycznych aspektach, jakie każda przedstawicielka płci żeńskiej posiadała. Cechowała się również owalną buzią z wyraźnym zarysem gałęzi żuchwy jak i jej kątów, wysokim czołem, którego dystans został zmniejszony optycznie poprzez tatuaż oraz włosami, które prócz tego, że sięgały za łopatki, miały przeplecione w warkocze blond kosmyki, zaczesane były ściśle do tyłu. W jej wyrazie twarzy, czy też spojrzeniu, na próżno było szukać wiedzy lub większego zarysu inteligencji, sprawiała raczej wrażenie niezbyt mądrej, choć wprawionej w boju i spostrzegawczej, kobiety. Piersi owszem, istniały, lecz nigdy nie były eksponowane. Zakryte skórzaną kurtką, która służyła za pancerz, ledwo nadawały jej jakiegokolwiek wybrzuszenia. Co innego tyczyło się bioder Lexy, które były znacznie szersze, choć nie szersze od jej ramion. Wokół tychże bioder zawieszony miała gruby pas zapinany dzięki okrągłej klamrze, na której widniał emblemat śmierci; trupia czaszka. Norsmanka nie zawsze chodziła w swej pełnej zbroi, często można było ujrzeć ją jedynie w skórzni lub przepasce, która wyraźnie eksponowała rzeźby mięśni jak i zaróżowione, mięsiste blizny, często grubości palca. Najpaskudniejszą miała na brzuchu i tylko Aurelius mógł mieć z nią nie lada wspomnienia.


Kiedy Baron począł przemawiać, Lexa wyjrzała zza jego ramienia, sprawiając tym samym, że na moment się spłoszył. Kobieta oblizała spierzchnięte wargi i uśmiechnęła się szyderczo, kiedy to Kratenborg powrócił do opowiadań. Blondynka patrzyła na mapę i szczerze mówiąc - gówno z niej rozumiała. Jakieś tam bohomazy pięciolatka i chuj z tego wynikał, pewnie nawet odległości miał beznadziejnie pomierzone i wszyscy zdechną w ruchomym bagnie czy innym syfie. I właśnie tutaj jej podejrzliwe, acz zuchwałe, spojrzenie spoczęło na Wolfgangu, który co prawda pierdolił, ale z sensem. Pokiwała aż głową z uznaniem, gdy mówił o sraniu i pokrzywach, to był język, który znała najlepiej.

- Kart er nyttig til å tørke deg i ræva i stedet for brennesle ** - zachrypła po norsku, udając powagę, choć wargi jej się trzęsły ze śmiechu. Mówiąc to oczywiście wskazała na mapę i wydawała się być z siebie dumna, choć jej “żartobliwe” podejście do sprawy wcale nie pomagało. W zasadzie, to miała to wszystko bardzo głęboko, bo nie ona była od myślenia, tylko od nakurwiania węgorzy, czy co to tam łuski miało. Wszystko było jedno, choć małe pytanko jej po głowie chodziło, ale widząc spojrzenie Aureliusa oraz Sylvaina, machnęła w ostateczności ręką i niczym obrażona dama odeszła na bok, aby posadzić z hukiem dupę na wolnym krześle i brudne buciory zarzucić na jakieś beczki. Beknęła głośno, a po jakimś czasie i ziewnęła, przysłuchując się jak inni rozmawiają. Może jeszcze sobie pośmieszkuje, ale to później. Widziała tutaj kilku Imperialnych kijopołykaczy, którym badyl w dupsku utknął i mieli nietęgie miny, nie będzie więc się wtrącać, bo jeszcze w gardle im to drewienko stanie. Marzyła teraz o tym by sobie pochlać. Oj chlałaby.




* Spocone rowy w troki, matkojebcy, ściskać szybciej nabrzmiałe pizdy, jak tej szamoczącej się szmaty nie ściągnięcie w ciągu paru sekund, to będziecie ciągnąć biały ser, spod kutasa Kapitana! Lizać aż będzie czysty!

** Mapa się przyda, by dupę podetrzeć zamiast pokrzywą
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline