Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 18:31   #2
Tom John
 
Tom John's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie cośTom John ma w sobie coś
Wcześniej, stolica Anerothu - Filar
Wiatr wiał od morza. W komnacie królewskiej, na szczycie górnych poziomów Filaru, król Parcor Voron, od niedawna władca tych i innych ziem spoglądał przez okno na kołyszące się maszty stojących w porcie statków. Kusiły wolnością i szczęściem. Parcor już miał zerwać z ramion swój królewski płaszcz, rzucić go w kąt i zbiec do zatoki, gdy w miejscu osadził go głos jego młodszego brata - Parrida.
- Nawet o tym nie myśl!-
- Skąd wiesz, o czym pomyślałem?- obruszył się król.
- Jestem twoim bratem i znam cię. Nie czas na zabawę w żeglarza, jedziesz z ważną wizytą dyplomatyczną.-
- Mam dyplomatów od tego...- burknął urażony Parcor, ale nie spierał się już więcej.
- Możliwe.- Parrid postanowił ciągnąć rozmowę.- Ale to ty jesteś królem, o czym muszę Ci co jakiś czas przypominać.-
Parcor wzruszył ramionami.
- Ty byś się do tego lepiej nadawał...-
- Wcale nie.- Parrid roześmiał się.- Jedna wizyta w Kryształowym Mieście i ty też poczujesz, że jesteś lepszy ode mnie. A teraz już! Idź tam i bądź królem!-

Obecnie, Kryształowe Miasto
Burmistrz “Kryształowego Miasta” rozłożył przed sobą kilka pergaminów, po czym wypowiedział imię ludzkiego króla.
- Jego wysokość król Parcor z rodu Voron, władca Królestwa Anerothu. Dotarły do mych uszu słuchy, jakoby po twym kraju wędrował charyzmatyczny kaznodzieja, głoszący doktrynę sprzeczną z kanonem Kościoła Marcusa. Doniósł mi o tym jeden z “Wielebnych Ojców”, należący do grona 6 najpotężniejszych kapłanów sprawujących pieczę nad wyznawcami jednej z 6 religijnych części królestwa. Mówi on, że sam Awatar Marcusa jest tym zaniepokojony i żąda zdecydowanej odpowiedzi, inaczej to Kościół przejmie inicjatywę. A myślę że byłoby to nieco… kłopotliwe.
Parcor, do tej pory błądzący oczyma po krajobrazie za oknami, drgnął lekko, jakby przebudził się z lekkiej drzemki. Utkwił w burmistrzu wzrok i przez moment analizował to, co się do niego powiedziało. Burmistrz zapewne chciał już powtórzyć swoją wypowiedź, bojąc się że młody król go nie słuchał, ale wtedy Parcor odezwał się wreszcie.
- Wiem już o działaniach tego człowieka.- oznajmił.- Sam również dostarczyłem mu kilku uczniów, moich zaufanych w przebraniu. Ich zadaniem jest w krytycznym momencie zdyskredytować go, by odwrócić lud od jego bluźnierczych tez. Rzekłem.-
- W takim razie wszystko okaże się gdy wrócisz do swego państwa panie. Jest jeszcze jedna sprawa. Jeśli mogę… jesteś młodym królem i niewiele czasu minęło od twojej koronacji. Część szlachty nadal wstrzymuje się jednak z poparciem twoich rządów. Są reprezentowani przez trzech szlachciów z którymi z pewnoscią powinieneś pomówić po swoim powrocie. Chyba, że proponujesz jakieś inne rozwiązanie tego problemu?
- Ci panowie wiedzą, że moje prawa do tronu są nie do podważenia w zwykłych okolicznościach.- oznajmił król.- Wiem, że z radością odsunęli by mnie od tronu, ale ich niedoczekanie. Rodzina Voron od wielu lat utrzymuje władzę w Anerothcie, a ja nie mam zamiaru być tym, na którym tą władzę damy sobie odebrać.-
- Myślę jednak że nie powinieneś tego ignorować panie. Zamierzasz się z nimi spotkać po swym powrocie czy może chcesz zbagatelizować ten problem? Koniec końców możesz sobie na to pozwolić, zważywszy na to że jest to jak dotąd niewielka frakcja. - odparł burmistrz.
- Skoro to mamy już wyjaśnione, to może zainteresuje cię Pancorze traktat handlowy z moim ludem. - Powiedział Alinar.
- Zamierzam.- potwierdził władca Anerothu.- Zwołanie walnego zgromadzenia szlachty mego kraju jest najmniejszym, co powinienem uczynić po powrocie z tak doniosłej delegacji. Wówczas potwierdzę wasze słowa co do ich opozycyjnych tendencji, burmistrzu.-
Początkowo wydawało się, że wspomnienie o możliwości buntu lekko rozsierdziło młodego króla, który wszak dopiero począł rozsmakowywać się w sprawowaniu rządów, jednak druga jego wypowiedź zabrzmiała już spokojniej, bardziej układnie. Wówczas jednak odezwał się ni z tego ni z owego Alinar, król kraju elfów. Oczy Parcora zwęziły się jak u zagniewanego kota, gdy wskazał elfa szczupłym, kształtnym palcem.
- Towary, to krew handlu. Gdy krew zdrowo krąży, organizm jest zdrowy.- rzucił sentencjonalnie. Wciąż jednak czuć od niego było tłumione rozdrażnienie.- Zdrowy handel może jednak trwać tylko między krajami, których obaj władcy szanują się nawzajem. A ja, WASZA WYSOKOŚĆ…- specjalnie położył nacisk na tytuł Alinara.- …nie pozwolę traktować się zbyt pobłażliwie.-
- Wybacz jeśli uraził cię mój ton Anukain. - Alinar odchrzaknął po czym się poprawił. - Wasza wysokość, szlachetny władco Anerothu, królu wszystkich ludzi. Uznałem po prostu, że skoro siedzimy przy jednym stole, jak równy z równym to mogę tytuować cię po imieniu, jak i ciebie zachęcam do używania mego imienia.
Parcor machnął ręką lekceważąco, jakby nie było o czym mówić.
- W moich stronach, królu elfów Alinarze, nie wystarczy wspólnie usiąść, by znikły konwenanse. Przyjmuje jednak twoją przyjaźń, jak i oferuje własną.-
Później już milczał.
 
__________________
~Jam to, nie chwaląc się, uczynił.~
Tom John jest offline