Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2017, 20:29   #5
Luwinn
 
Reputacja: 1 Luwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputacjęLuwinn ma wspaniałą reputację
Po spotkaniu Wielkiej Rady, na władców czekała przyjemniejsza część całego zjazdu. Dwa dni później, odbyć się miał bowiem bankiet w którym udział mieli wziąć najpotężniejsi możni z całego Draumenionu. Sala w której planowano zorganizować owo wydarzenie, była ponoć dekorowana już od tygodnia. Wszystko po to, by wypełnić ją atmosferą każdego zakątka kontynentu. Jak mówiły plotki, okna przyozdobione zostały kwiatami z ziem elfów, z ludzkiego Królestwa Anerothu sprowadzono solidne meble, zaś całość dopełniały wazy i rzeźby sprowadzone z zamieszkiwanej przez nagi dżungli i przyozdobione zostały połyskującymi, różnokolorowymi klejnotami z kopalń krasnoludów. W istocie, monarchowie mogli się o tym przekonać tuż po wejściu do olbrzymiej sali, podobnej do tej, w której jeszcze kilka dni temu rozprawiali na temat polityki ich państw.

Prowadziły do niej ciężkie, misternie zdobione drewniane wrota, które śmiało można było nawet nazwać bramą. Kiedy słudzy je otworzyli, oczom władców ukazały się zastępy odzianych w kosztowne szaty mężczyzn i kobiet, do ich uszu dotarła muzyka, zaś do nozdrzy zapach przygotowanych potraw. Oczy wszystkich zwróciły się właśnie na nich, gdy według tradycji weszli jaki ostatni. Cała sala stanęła na chwilę w miejscu, witając władców i oddając im należyte honory, po czym muzyka znów wypełniła salę a zgromadzeni powrócili do swych dotychczasowych zajęć. Oddelegowani do szlachetnie urodzonych słudzy poprowadzili ich zaś na miejsca, które znajdowały się przy stole stojącym na niewielkim podwyższeniu, przy którym siedział już śmiejący się wesoło burmistrz.

- Witajcie! - powiedział. - Rozsiądźcie się wygodnie i zaznajcie gościnności Kryształowego Miasta.

Po tym, zaczęto ucztować.


Na stoły trafiły najpierw dania z królestwa ludzi. Przodowały w nich ryby i mięso innego pochodzenia. Jako pierwszej władcy mogli skosztować zupy rybnej, po czym podano soczystą dziczyznę której towarzyszył bogaty wachlarz warzyw i owoców, pasztet z bażanta oraz ziołowe pieczywo. Następnie przyszedł czas na elficką kuchnię. Podano więc lekkie elfickie pieczywo zapiekane z ziołami i warzywami, zupę z ciecierzycy a także fantazyjnie zdobione torty. Następnie goście mieli okazje skosztować kuchni nagów. Służący przynieśli więc kosze pełne owoców o egzotycznym smaku i wyglądzie, talerze z ośmiornicami w wodorostach a także specjalnie przygotowane trujące ryby, które po odpowiedniej obróbce mogły został spożyte. Mniej więcej w połowie podawania potraw wniesiono również beczki z najróżniejszym, krasnoludzkim alkoholem, który polano wedle uznania wszystkim gościom. Na wspomnienie zasługiwał wiśniowy kompot na bazie alkoholu, ostra acz szlachetna, wielokrotnie destylowana gorzałka a także piwo o smaku egzotycznych owoców takich jak kokos, ananas czy mango. Po kilku głębszych kielichach wszyscy goście rozweselili się i zaczęli wspólnie śmiać się oraz między sobą rozmawiać. Widząc więc że atmosfera się zmieniła, z kameralnej i eleganckiej muzyki orkiestra zmieniła repertuar na coś bardziej odpowiedniego dla uczty a wszyscy zerwali się do tańca.



Na sale weszły piękne, zgrabnie wijące ciałami tancerki, kilku błaznów oraz wynajęty czarodziej, który pokazywał wszystkim najróżniejsze, proste sztuczki. Roześmiany i zarumieniony od alkoholu burmistrz, tym razem pozwolił władcom zająć się samymi sobą.

Ludzie


Już od chwili gdy Parcor zasiadł do stołu, wpadły mu w oko dwie damy. Obie co jakiś czas zerkały na niego i uśmiechały się, oczywiście w taki sposób w jaki pozwalały na to obyczaje i etykieta. Obie były równie piękne i cieszyły oko jego wysokości choć znacznie różniły się od siebie.
Pierwsza były ubrana w brzoskwiniową suknię z szerokim dekoltem i bufiastymi ramionami. Odkrywała ona jej opalone ręce oraz szyję i twarz, na którą co jakiś czas opadały kasztanowe loki a ona poprawiała je i ukazywała swój śnieżnobiały uśmiech, gdy tylko spojrzała na króla. Nie robiła tego jednak zbyt długo, gdyż zaraz się rumieniła.
Druga z dam miała natomiast na sobie suknię o nieco prostszym kroju, lecz jej szafirowy kolor przypominał młodemu monarsze głębokie, morskie odmęty. Smukłą szyję ozdabiał u niej prosty, zrobiony z pereł naszyjnik. Już z daleka Parcor mógł dostrzec jej jasnoniebieskie oczy, a jej blond włosy połyskiwały w delikatnym świetle w jakim skąpana była cała sala.
Być może warto było pomówić z obiema damami i poznać je przez to nieco bliżej? Koniec końców Parcor nadal nie wybrał dla siebie stosownej kandydatki na małżonkę.

Nagi

Cesarzowa wężowego ludu właśnie stała, wpatrując się w pozornie idealnie okrągłą tarczę świecącego dziś jasno księżyca, gdy u jej boku stanął ubrany po szlachecku człowiek o blond włosach i koziej bródce. W dłoni trzymał kielich, z którego od czasu do czasu popijał. Niespodziewanie odezwał się do niej, co było wielkim zaskoczeniem dla władczyni, jako że większość obecnych w sali ludzi było zbyt oniesmielonych jej wężowym ogonem, by rozpoczać jakąkolwiek pogawędkę i dotychczas musiała się cieszyć głównie rozmową pobratymców.
- Witaj moja pani. - rzekł aksamitnym wręcz głosem, po czym niespodziewanie ujął jej dłoń i delikatnie ją ucałował. - Przepraszam za śmiałość wielka cesarzowo. Proszę mnie uznać za barbarzyńcę i impertynenta jeśli w jakiś sposób mój gest Cię uraził. Na imię mi Vivaldis. Czy wasza wysokość znalazłaby chwilkę aby ze mną pomówić? Naprawdę mi na tym zależy i przyznam że czekałem cały czas by nadarzyła sie odpowiednia ku temu okazja.

Elfy

Podczas gdy inni władcy zajęci byli swoimi sprawami, Alinarowi nadarzyła się okazja by pomówić ze swoim krewniakiem. Jak z daleka widział, jego kuzyn Ilsenir doskonale odnajdował się w towarzystwie. Nie musiała mu nawet towarzyszyć grupa dworzan z którą przyjechał do miasta, gdyż śmiało gawędził z każdym kto tylko się napatoczył. Ubrany był zaś tak odświętnie iż można było go pomylić z władcą. Nałożył nawet na głowę prosty, srebrny diadem który mimo że nie był koroną, to i tak robił wrażenie. Była to istna bezczelność z jego strony.
W pewnym momencie odwrócił się zaś do Alinara ze swoim słynnym, szelmowskim uśmiechem. Tego było już za wiele. Król elfów mimo że spokojny, nie mógł z jakiegoś powodu zdzierżyć uśmieszku swojego krewnego. To chyba był ten moment w którym władca powinien z nim porozmawiać, dopóki jeszcze ma zimną krew.
 
Luwinn jest offline