Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2017, 23:51   #4
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Ratunku! Rat... - wystrzelony z kuszy bełt z impetem przebił pancerz z wyprawianej skóry, raniąc na tyle dotkliwie organy wewnętrzne, iż niedoszły bandyta zmarł jeszcze zanim dotknął gleby.
Na polach zapadła cisza. Dopiero po chwili strzelec się poruszył.
- Dwieście metrów jak nic. - mruknął raczej sam do siebie, bowiem wokół niego leżały dwa stygnące ciała oraz jedno dogorywające, wijące się jeszcze w konwulsjach.
Isak zrobił kilka kroków i wyjął wbity w jedno z ciał swój miecz. To była udana walka, choć nierówna. On był sam, a ich czterech, przy czym uratowało go tylko to iż jeden z nich był kiepskim łucznikiem i bał się podejść ze sztyletem w stronę rycerza renegata. Mimo wszystko Parov nie był sadystycznym rzeźnikiem i skrócił życie temu, które powoli je oddawał. Zadawanie bólu nie było w jego naturze. Zostaw w spokoju lub zabij - nie lubił znęcać się nad słabszymi.

Chciał tylko przejechać w spokoju tą drogą, wśród pól, i dostać się do Wyzimy. Słońce było coraz niżej na horyzoncie, a Parov zastanawiał się nad rozpaleniem ogniska przy drodze i obozowania. Okolica do czasu napaści wydawała się spokojna, to też nie widział większych przeszkód. Do czasu. Strzała z sykiem o milimetry minęła jego głowę, lecąc dalej w stronę rozległych pól. Obrócił głowę w stronę strzelca, z uprawnych roślin na trakt wyskoczyło dwóch bandytów. Nie owijali w bawełnę, chcieli Isaka zabić i zabrać to co miał. A na to rycerze pozwolić nie mógł. Spiął konia i po szarżował w stronę uzbrojonych w topór, włócznię i miecz, dobywając swój, półtora-ręczny, kawał stali. Wysoko uniesione ostrze z impetem spadło na pierwszego z tej trójki i mimo że mężczyzna uzbrojony również w miecz spróbował bloku, cios się przebił sięgając ramienia i ostrze wbiło się głęboko za obojczyk.

Isak trzymał kurczowo swoją broń, to też nie zgubił jej gdy spadł z konia. Włócznia ześlizgnęła się po pancerzu i zaplątując się wilczą skórę, zrzuciła jeźdźca. Napastnik z toporem próbował wykorzystać sprawę i z wysoko uniesioną bronią zbliżał się by zadać kończący cios, lecz Isak nie stracił zimnej krwi. Zamachnął się mieczem, trafiając napastnika nieco powyżej kolana. Krew z tętnicy siknęła, a bandyta skomląc upadł na kolana nieopodal renegata. Sam miecz zatrzymał się na kości, z powodu małej siły uderzenia, jakby nie było Parov leżał na ziemi, szamotany włócznią, która próbował wyrwać trzeci. Do pchnięcia na szczęście takiej siły nie było potrzeba, to też Isak nie tracił czasu umieszczając swój miecz między żebrami topornika. I wtedy chwycił obiema dłońmi drzewiec włóczni. Przeciwnik, na oka osiemnastoletni chłopaczek nie miał z nim szans. Isak wstał na nogi i zaczął przyciągać do siebie nadal trzymającego twardo drzewiec młodziaka. Ostrze przebiło wilczą skórę i kiedy byli na wyciągnięci ręki od siebie, Isak wytrenowanym w Zakonie ruchem dobył mizerykordii, a drugim złapał ramię napastnika. Wbił ją w chłopaka może z osiem razy, nim ten osunął się na ziemię, puszczając kij.

I wtedy na drogę wybiegł równie młody łucznik, ale widząc co się stało z jego towarzyszami, nie ruszył do boju, lecz spróbował napiąć cięciwę i wystrzelić. W jego stronę poleciała mizerykordia, wbijając się boleśnie w okolice ramienia. Był to rzut cholernie prowizoryczny, lecz udany i szczęśliwy. Łucznik przerażony do granic możliwości zaczął biec wzdłuż drogi, krzycząc na całe gardło. Isak spokojnie zbliżył się do konia, zdjął kuszę, napiął cięciwę wkładając w to sporo siły, wyjął bełt z kołczanu, załadował broń, wymierzył dokładnie używając konia jako podpórki, albowiem po walce Isakowi ręce nadal się trzęsły i wystrzelił, zabijając ostatniego.

Kilka dni później na drodze do Wyzimy, trafił na miasteczko Calmus, chcąc tam znaleźć coś do pracy zatrzymał się w jednej z karczm.

* * *

Kiedy jedna z kobiet skupiła na siebie cała uwagę "gangu", Parov napiął niespostrzeżenie kuszę pod stołem i umieścił w niej bełt. Był starym wygą, miał swoje przyzwyczajenia, np. takie jak siadanie zawsze w kącie, gdzie nie musiał bać się plecy i o jedną flankę. Był renegatem, łowcy głów polowali na niego nie raz, nie dwa licząc iż były Rycerz Zakonny będzie łatwym łupem. Nie inaczej było tym razem, Isak siedział raczej daleko od całego zamieszania i obserwował.

Nie miał zamiaru się mieszać, ale kiedy wybuchnie zamieszanie, nie miał zamiaru pozwolić rabusiom wyciąć w pień niewinnych i pozwolić im odejść bez kary. W dodatku wyglądali na lepiej wyszkolonych i wyposażonych, niż czwórka którą musiał zabić kilka dni temu. Samemu mógłby nie dać rady, a znając życie przed gospodą czekało jeszcze kilku, jeżeli w reszcie miasteczka nie było ich więcej. Rzucanie się na nich było dobrym pomysłem, o ile śpieszyło się komuś do grobu.

A więc Isak czekał, słuchał, obserwował, mając pod ręką gotową do wystrzelenia kuszę, oraz resztę swoich śmiercionośnych kompanów.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 24-08-2017 o 23:54.
SWAT jest offline