Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2017, 22:03   #5
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Marina była zmęczona a noc długa.

Dziecko – wnuk wójta – nie chciało przyjść na świat i Marina spędziła ostatnią dobę czuwając przy rodzącej i wyciągając noworodka. Teraz niemowlak popiskiwał lekko, wiercąc się na piersi matki.

- Cii – powiedziała miękko. – Daj mamusi pospać.
Podniosła dziecko i ułożyła je nieco wyżej, wsuwając mu brodawkę do buzi. Przyssało się i zasnęło.

Uśmiechnęła się, dotknęła rozpalonego czoła matki, a potem odsunęła przykrycie i położyła rękę na jej podbrzuszu. Wyszeptała cicho kilka słów. Oddech kobiety wydłużył się, napięcie w ciele spadło.

- Będzie dobrze – powiedziała do żony wójta. – Dbaj o jej czystość, tak jak będziesz dbała dziecko. Niech nie wstaje przez dwa dni. Powinna dużo pić, wody, albo mleka, rzadkiej zupy, rozpuść to w wodzie - wsunęła zioła do ręki kobiety. – Podawaj wieczorem przez 3 dni.
- Dziękuję wam, pani
– w oczach kobiety pojawiły się łzy. – Gdyby nie wy, straciła bym i córkę, i wnuka.
- Dbajcie o nich
– powiedziała Marina, przyjęła zapłatę i wyszła. Nie lubiła, kiedy jej praca szła na marne.

Teraz ona powinna była odpocząć, ale coś ją pchało dalej… Spędziła w Zapchlonym Siole dwie niedziele. To długo, zaczynała czuć niepokój, który pojawiał się zawsze, gdy gdzieś zbyt długo zabawiła. Owinęła się peleryną, ranne powietrze było chłodne, czuło się odległy, mroźny powiew zimy. ”Za wcześnie” pomyślała ogarnięta nagłym niepokojem, wychodząc z chaty, gdzie spała córka wójta z dzieckiem.

Zabrała swoją torbę, przewiesiła ukośnie przez pierś. Kupcy zbierali się już do odjazdu, dobrze, że dziecko zdążyło.. dzięki temu i ona miała transport.

Calmus. Brzmiało równie dobrze, jak nazwy innych osad, które zwiedziła. Zwykle pamiętała tylko nazwy dwóch, trzech ostatnich. Wóz kołysał się jednostajnie, a ona przysypiała, wciśnięta w kąt. Młody pomocnik woźnicy rzucał czasem na nią łakomym spojrzeniem, puścił nawet kilka uwag, póki nie dostał od swojego pryncypała po uszach. Na dziewczynę przyjemnie się patrzyło: ciemne, kręcone włosy okalały szczupła, inteligentną twarz i spadały luźną falą na kark, zebrane nisko rzemiennym sznurkiem. Figura była smukła; w miejscach, gdzie powinno być jej więcej – było, w innych zaś panował miły minimalizm. Miała na sobie zamszowe spodnie, wysokie buty i dopasowaną, dłuższą, tunikę a pod spodem białą koszulę.
- Nie dla psa kiełbasa – zaśmiał się woźnica. – Takie panie nie interesują się gówniarzami jak ty. On już musi mieć ze dwadzieścia wiosen. Takie szczyle jej nie interesują. Co innego dojrzali mężczyźni.. – podkręcił wąs, ale po chwili przypomniał sobie, kim jest pasażer. – To uczona znachorka – powiedział do młokosa. – Szacunek się jej należy.
.
Wóz kołysał się jednostajnie. Konie parskały.

-----

Siedziała teraz w kącie karczmy pijąc rozwodnione piwo. Kończyła właśnie swój chleb i ser, kiedy banda postanowiła zakłócić spokój biesiadników. Oczywiście, to nie była jej sprawa. Mottem życiowym Mariny było dbać o własne interesy i nie mieszać się do niczego, co jej bezpośrednio nie dotyczyło. Jak zapowiadająca się tutaj rozróba.

Cofnęła się, bardzo powoli, przywierając plecami do ściany w ciemnym zakamarku izby. Nie chciała, żeby ktoś ją przypadkiem zahaczył z rozgardiaszu, który – jak przewidywała – zaraz tu zapanuje.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline