Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2017, 22:44   #7
Szkuner
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
- Tato! - krzyczała, starając się głosem przebić bitewny zgiełk. - Tatuś... - jęczała, mając złudną nadzieję, łzy płynęły jej po policzkach. Szczęk oręża, krzyki i stukot końskich kopyt słychać było cały cholerny dzień. Od świtu do zmierzchu rzeka Sylte wypiła tak wiele krwi, że najgłupszy poznałby, iż ani kropli więcej nie mogła już pochłonąć. Wojacy stąpali po czerwonej posoce, walczyli w niej i dzielnie umierali z całych sił broniąc skrawka cesarskiej potęgi. Jednak fala wiernych 'królowi' rebeliantów nie mogła zostać powstrzymana nawet niesłychaną odwagą i oporem niflgaardzkiej piechoty zaciężnej. Kiedy ostatni z tarczowników padł, a ciało jego stratowały konie, Elke samotnie i krwawo przedzierała się przez blaszane zastępy rebelii. Jej ojciec, Brian Kugelgen, ściągnięty został z konia, kiedy mieczem rąbał po zawszonych łbach powstańców z Metinny.
- Za cesarza! Za Wielkie Słońce! - Wołał donośnie, dopóki nie zniknął gdzieś pod kopytami lekkiej kawalerii, wdzierającej się głęboko w szeregi ich oddziału. Elke całym sercem chciała ostatni raz ujrzeć swojego rodziciela, opiekuna, mentora.
- Skurwysyny! - krzyczała z całych sił, rycząc i rąbiąc toporzyskiem gdzie popadnie. Kiedy nilfgaardzki hufiec na krótką chwilę zyskał przewagę, ktoś mocno chwycił ją w pasie i ciągnął w przeciwnym kierunku. Nie chciała tego, wolała umrzeć niźli wycofać się. Chociaż tylko raz ujrzeć ojca, ostatni raz przytulić tatę...
***
Płonąca świeca raźno podtrzymywała zgrabnie tańczący płomień, wosk leniwie spływał na żeliwny kaganek, wyżłobiony w orientalnym stylu magicznej lampy. Półmrok leżący w ciemnym pokoju zlewał się z mrokiem hebanowych mebli, zdobionych ciemną, granatową skórą, zaś zapach rozkoszy oraz jęki przyjemności cicho unosiły się wśród spokojnej, wilgotnej atmosfery. Naga dziewczyna siedząca na kolanach Elke ponętnie i delikatnie kołysała się, muskając ustami jej młodą twarzyczkę, w której lekkie blizny chowały się w swoim malutkim, osobistym cieniu. Udami mocno ściskała ciało, a kruchymi dłońmi zanurzyła się pod błękitną koszulę wojowniczki, gładząc jej zgrabną talię, oraz dziewczęce biodra. Czarne jak noc kędzierzawe włosy dziewki pachniały fiołkami, mydłem, wilgotne były od zimnej wody. Lecz czar rozkoszy okropnie prysnął, kiedy do pomieszczenia wpadła tęga bajzelmama, kłócąc się potężnie z kimś, kto stał za jej plecami i czekał na przekroczenie wysokiego progu.
- Hej Luna słyszysz mnie? Gościa masz i wiem, że przeszkadzać nikt nie miał, ale on gotów był drzwi wyważyć byleby tutaj wejść. Wieśniak jeden i zboczeniec cholerny, w cyca mnie chciał szczypnąć! - Mówiąc to gruba kobieta pacnęła wysokiego mężczyznę otwartą dłonią, po czym wyjęła szybko wykałaczkę, próbując wydłubać resztki wołowiny, którą w czasie nagłego incydentu wraz z rosołem pochłaniała całymi chochlami.
Elke siedząc wyprostowała się pospiesznie zapinając skórzany pasek, prędko przerwała czarnowłosej będącej w seksualnym transie, zrzucając ją na posadzkę okrytą wilczym futrem. Ta szybko umknęła, zasłaniając się śnieżnobiałym prześcieradłem. Z wpół otwartą buzią i wystraszonymi oczkami, Elke przyglądała się nieznajomej postaci stojącej przed zamykającymi się z wolna drzwiami pokoju. Mężczyzna zdjął kaptur, a czarne, krótko przystrzyżone włosy, mokre od smagającej je ulewy, odbijały się w nikłym świetle bladym blaskiem. Niebrzydki facet z kolorowymi oczyma wzniósł obie ręce w pytającym geście.
- ...Luna? - Zadziwiła się postać, kręcąc delikatnie głową oraz bezczelnie wpatrując się w wyeksponowany tors kobietki. Dziewczyna spuściwszy wzrok, zajęła się zapinaniem swej błękitnej koszuli. Dało się czuć niezręczną ciszę wiszącą w gorącym powietrzu tego niewielkiego pokoiku.
- Czego chcesz człowieku?
Mężczyzna szarpnięciem rozpiął kurtkę, na jego szyi pobłyskiwał trójkątny talizman, a gładki ametyst błyskał nienaturalnym światłem.
- Hominibus plenum - Twardo rzekł mężczyzna dopinając kabat.
- Amicis vaccum... - Niechętnie wycedziła Elke, niezauważalnie wypuszczając powietrze przesiąknięte strachem i nerwami. Kamień z serca, nie chciałam ginąć bez gaci. - Błądziła nietrzeźwymi myślami, błyszcząc ząbkami w głupim uśmiechu.
- Co cię tak cieszy Barbaro? - Szorstki, żołnierski głos przerażał, a zarazem automatycznie uczył pokory i leczył wszelaki garb.
- Twój widok Abelardzie, w burdelu tylko wy pukacie do takich drzwi, oraz opłaceni mordercy - Wzdrygnęła się na myśl o sztylecie muskającym gardziel.
- Jesteś pewna, że nie jednym i drugim jest moja postać tutaj?
- Jestem po stokroć pewna, nie bawiłbyś się w ceregiele, dobrze wiesz, że Senko...
- Senko ma informacje młoda. Dostałem listę i tym razem liczę na profesjonalne wypełnienie obowiązków wobec mistrza. - urwał nieprzyjemnie, wpatrując się w jej błękitne oczy. Tęczowa różnokolorowość jego ślepi napełniała niepokojem, oraz jakąś dziwną przyjemnością wzrokowych doznań.
- Nie jestem jego pachołkiem by mną poniewierać. Po całym świecie mnie ciągnęliście wy łachmany i po co? Po łeb elfki, bo zęby trza jej było wytłuc? Bo cenne bardzo? Brzydzę się na samą myśl... do czego wam potrzebne ich martwe oczy? Dojdzie jeszcze do tego, że truposzy całych będę wam targać...
Mężczyzna krzywo popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się mimowolnie, choć widocznie starał ukryć się to, jak bardzo rozbawiła go cała sytuacja. Elke zrobiła wielkie oczy i wstała szybko, dopinając ostatnie guziki oraz chwytając opartą nieopodal tarczę.
- O nie nie nie! Zaraza by was, chyba sobie żartujesz psycholu?
- Nie krzycz dziewczyno, bo jeszcze ktoś raczy usłyszeć - uśmiech nie zniknął z jego twarzy, słowa uchodziły z wielką przyjemnością.
- Złaź mi z drogi! Kończymy współpracę tu i teraz! - Krzyczała, szarpiąc go i próbując odsunąć od solidnych drzwi malowanych na ciemną zieleń.
- Gdzie się wybierasz szmato, heem!? - Ametyst zajarzył się jaskrawym, purpurowym światłem. Mężczyzna niedźwiedzim uściskiem chwycił dziewczynę za twarz, prawą zaś dłoń położył na jej ramieniu. Swąd spalonej skóry, materiał kurtki zaskwierczał, Elke uroniła gorzkie łzy bólu i stłumiony przez Abelarda krzyk. Otwartą dłonią zdzielił ją po twarzy i cisnął w kąt pokoju. Zza pazuchy wyjął papierowy rulon, zostawiając go na kolanach dziewczyny. Rzucił jej figlarne spojrzenie, komicznie zagroził palcem i wyszedł - okrutnie trzaskając drzwiami.
Dziewczyna łkała żałośnie i macała porządnie poparzony bark. Nowa kurtka poszła z dymem, koszula podziurawiona i blizna w postaci dłoni. Aż tak bardzo się zadłużyłam? - Pomyślała, szlochając i wycierając mokry od płaczu nosek.



Parsknęła śmiechem, a zachodziła się dobrą chwilę, prawie plując świeżo polaną wodą. Dziewczyny mają tu paskudne, nie ma nawet czym zająć się nudnymi wieczorami. Nadto szklanka prostej, przezroczystej cieczy miała posmak króliczego gówna, co doszczętnie zepsuło jej nadszarpnięty humor. Usłyszała poważne słowa karczmarza, lecz mogło się wydawać, że spłynęły po niej jak po kaczce.
- Wypierdalaj - rzuciła luźno do niskiego, ziewnęła głęboko i zachichotała jeszcze delikatnie, prawie niewinnie i dziewczęco. - Brunet, kurwa, wieczorową porą. Ciesz się karle, że nie mam humoru rozpruwać ci pogniłych flaków, a monety zachowaj - przydadzą się w bajzlu. Może wreszcie pochędożysz trochę, ha ha!
Troszkę za dużo wypiła. Nawet takie siki mogą zawrócić w głowie wprawionemu pijakowi. Jak to ktoś mądry kiedyś rzekł - każdy szermierz dupa, kiedy wrogów kupa.
Toporka na powrót nie schowała. Sytuacja była delikatnie napięta, choć zupełnie wywalone miała na komiczną parkę stojącą z nożem przy gardzieli.
Tupnęła skórzanym buciskiem - Kaszy dziewucho! Kolację warto zeżreć i położyć się wreszcie spać. I ściągnij cholera jasna te pajęczyny znad mojego łóżka, bo brzydzą mnie krzyżaków szarże nad piękną moją główką. - uśmiechnęła się szyderczo i dodała prześmiewczym tonem - worek przy okazji nałóż se na łeb, bo wasze piwo-szczyny do gardła mi podchodzą, bleh!
 

Ostatnio edytowane przez Szkuner : 28-08-2017 o 23:19.
Szkuner jest offline