Zingger poznał Łasicę i głośno przełknął ślinę. - Ttto jja na te wczasy lepiej pobiegnę, Mysi Pyszczku! - odkrzyknął i machając łapami pobiegł pozornie byle dalej od napastników rozmyślnie omijając kryjówkę Wolfganga. Biegł na tyle jednak wolno, żeby paru obwiesi od razu nie zrezygnowało z gonitwy, gdy zacznie kluczyć między zaułkami. Miał jako taką wprawę w uciekaniu, a wąskie uliczki się do tego wybornie nadawały. A to po drodze rozrzucił parę skrzynek po jabłkach, obudził kopniakiem bogu ducha winnego żebraka, żeby ten wpadł pod nogi goniących. A gdy nadarzyła się okazja dziabnął sztyletem najbliższego opryszka. - Ranald daje i odbiera, Ranald daje i odbiera - mamrotał raz po raz odwracając się za ramię. |