Wolfgang skrył się za winklem najbliższego magazynu. Przez tą mgłę kiepsko widział, ale dzięki czarom, które uprzednio rzucił na siebie miał przewagę.
Zingger pobiegł i spróbował sztuczki z gładkim językiem. Sam może by uwierzył, ale ta moneta mogła być problemem.
Techler rozglądał się szukając drugiego wejścia. Jednak takowego nie było.
~ Co tu począć?~ Zastanawiał się gdy sprawy przybrały kiepski obrót a chwilę później tragiczny.
Wpierw za Bernhardtem ruszyło czterech zbójców a następnie przez wszystkich słyszany krzyk o pomoc.
Młody uczeń czarodzieja nie miał wyboru. Spróbował zmieszać przeciwników.
Najpierw wyczarował od strony wody i ulicy dźwięki podobne do skradających się ludzi a następnie bagienne ogniki imitujące pochodnie. Mag chciał spowodować wrażenie, że straż miejska lub ktoś inny starają się otoczyć i złapać uczestników rytuału na gorącym uczynku. Ostatnią rzeczą, którą zamierzał zrobić to będąc niewidocznym krzyknąć.
- Są! Pochwycić ich.- I szybko bezdźwięcznie przenieść się w inne nie widoczne miejsce i dodać.
- W imieniu Sigmara poddajcie się!- Wolfgang miał nadzieję, że poskutkuje ten plan i bandziory opuszczą swojego mocodawcę i ten zostanie sam.
Jakby zaczęli uciekać to czarem dźwięki da zbójom motywacje. Niby z boku nadbiegają żołnierze.