Wolfgang niezbyt był z siebie zadowolony. Wiatry magii nie chciały w pełni współpracować. Coś także wisiało w powietrzu. Może to złowieszczy księżyc a może co innego. Techler wolał mieć pewność, że ma wszystko pod kontrolą.
Zaczął obserwować nowo przybyłych swoim wiedźmim wzrokiem. Chciał widzieć kiedy i jakiej magii użyje Teugen. No i kim był ten zakapturzony jegomość.
Młody mag usłyszał dźwięk rogu sygnałowego raz i drugi i wymianę zdań między Lotharem a Teugenem. Miał nadzieję, że kompani zdołają obronić się i nie poddadzą. Coś mu mówiło, że jeśli żywcem zostaną pochwycenie słowa radnego, jak większości polityków będą bujdą a oni zostaną złożeni w ofierze.
Wolfgang wiedział, że Zingger ucieknie oprychom. Wiedział także, że ci niebawem będą wracać i musi uważać na plecy. Zastanawiał się jak może pomóc jeszcze towarzyszom. Czary, których użył nie zadziałały bo pojawił się czarnoksiężnik. Sam też nie chciał teraz się ujawniać bo zapewne radny także ma dar widzenia magicznych anomalii.
Techler postanowił, że jeśli rytuał musi się odbyć dziś to czarnoksiężnik wszystko zrobi co w jego mocy. Trzeba działać.
Uczeń czarodzieja postanowił podpalić magazyn przy którym stał. Pożar zaalarmuje okolicznych ludzi i może w zamieszaniu kompanom uda się uciec a czarnoksiężnik nie będzie mógł odprawić rytuału przy świadkach.