Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2017, 13:25   #27
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 10 czwartego miesiąca roku

Gdy Corday otworzyła drzwi do biura zobaczyła stojącego Sinclaira z wyrazem twarzy jakby szukał winnego lub kozła ofiarnego. Ramsey, Cooper i Lewis wyglądali na ogromnie zapracowanych i tylko zerkali w stronę nabuzowanego szefa. Gdy komendant zauważył stojącą w drzwiach inspektor zatrzymał na niej wzrok, który na chwilę ześliznął się na jej zraniony bok. Trwało to może sekundę. Gdy spojrzał jej znowu w oczy przywołał na twarz uśmiech zadowolenia.

- O! Dobrze, że jesteś. Przed chwilą była strzelanina w siłowni na 16 przecznicy. Pojedziesz tam i zobaczysz o co chodzi. Adres masz tutaj - powiedział rzucając kartkę na blat i odwracając się w kierunku swojego gabinetu. - A i możesz kogoś ze sobą wziąć - rzucił przez ramię.
- Ej, ale ja tu mam roboty od groma! - typowym dla siebie zwyczajem Irya postawiła się swojemu przełożonemu. Zdjęła z siebie płaszcz i uwiesiła na stojaku w przejściu. Nieśpiesznym krokiem ruszyła ku Sinclairowi. - Muszę się dowiedzieć kogo niby odwiedzał Morgan w mojej kamienicy na dzień przed atakiem na mnie. Muszę znaleźć dowód na to, że to on wprowadził do mojego mieszkania Hilla i naprał go czymś - wyrzuciła z siebie, nie krępując się obecnością pozostałych.
Sinclair zatrzymał się przy drzwiach do biura z ręką na klamce.
- Owszem, mamy roboty od groma i doniesienie o strzelaninie też jest jej cześcią. Jeśli wczoraj z pomocą Lewis nie znalazłaś wystarczających dowodów to zostaw resztę technikom. Może oni coś wygrzebią. Jeśli będziesz nad nimi stała to nic nie przyspieszysz. - Sposób w jaki wypowiedział ostatnie zdanie sugerował jakby nieraz to sprawdzał osobiście.
- Masz jakiś konkretny trop? Chcesz kogoś przesłuchać? Potrzebujesz nakazu? Tylko szybko bo wychodzę i będę za parę godzin.
- Jeszcze nic nie mają? - jęknęła Corday w akcie wielkiego niezadowolenia z opieszałości tutejszych techników. Jej postawa od razu się zmieniła - Jeszcze wczoraj dostali wszystko, od tego zależą dalsze kroki - skrzyżowała ręce na piersi i nieco się wygięła, bo zabolało ją w boku.
- Wydaje się, pani inspektor, iż nasi technicy potrafią pogodzić szacunek do pracy z szacunkiem do samych siebie i nie zarwali nocy aby analizować dane od ciebie, które w zasadzie i tak nie można potraktować jako dowód. Aby takim były musiałyby być pozyskane przez odpowiednio uprawniony personel, czyli naszych techników, bezpośrednio z miejsca zdarzenia - stwierdził komendant zachowując pozory całkowitej powagi przy wsuwaniu ręki w rękaw płaszcza. - Ale jeśli się da to na pewno coś wygrzebią. Znają się na swojej robocie - dodał pocieszająco.

Irya chwilę się przyglądała komendantowi w końcu przewróciła oczami. Ostatecznie uznała, że ma rację, siedzenie na karku nikomu jeszcze nie pomagało w pracy. - Dobra, to już zajmę się czymś przydatnym... - rzuciła i spojrzała po wielce zapracowanych podwładnych. - Cooper, idziemy - powiedziała i odwróciła się na pięcie kierując do wyjścia, po drodze sięgając po płaszcz, który ledwo co powiesiła.
Sinclair niepokojony przez nikogo innego minął ją w pośpiechu wychodząc z biura.

- Czyim dzisiaj jedziemy… I kto prowadzi? - zapytał nauczony doświadczeniem Cooper po zrobieniu kilku kroków od swojego biurka.

Irya nie odpowiedziała mu bo jej wzrok skupiony był na ich koleżance z pracy.
- Amy, jak coś znajdziesz to od razu do mnie dzwoń! - powiedziała do Lewis i dopiero wtedy ruszyła do drzwi. Dopiero za nimi, idąc przez korytarz Inspektor zainteresowała się swoim towarzystwem.
- Ty prowadzisz, bo mnie uwiera pas kierowcy - odpowiedziała w końcu na pytanie Coopera i poklepała się lekko po boku, gdzie miała opatrunek. - Pasowałoby wziąć radiowóz, będzie się mniej rzucał w oczy - zażartowała sobie na koniec.
- W takim razie może lepiej weźmiemy mój służbowy - skwitował Cooper.

***

Ruch na drodze był duży jak zwykle, ale przy klubie znajdującym się na 16 przecznicy była jakby bańka powietrza. Gapie stali w niedalekiej odległości, ale przy samym budynku było pustawo. Tylko sporadyczni przechodnie decydowali się na przejście przed witryną, ale i tak praktycznie wchodząc na jezdnię. Cooper włączył koguta za przednią szybą, dał pojedynczy sygnał syreny policyjnej i wjechał na chodnik w przerwie jaka powstała po rozstąpieniu się ludzi. Udało mu się zaparkować zaraz przed wejściem.
Przez okna budynku widać było, że wewnątrz kręcili się ludzie ubrani w pancerze typowe dla agencji ochrony i targali po podłodze czarne worki wielkości człowieka. Ich zachowanie nie było standardowe według wiedzy Corday. Tym bardziej, że wezwanie pochodziło podobno od anonimowego obserwatora.
W wejściu do budynku stał mężczyzna skierowany plecami do ulicy. Miał na sobie kiczowaty w kroju garnitur, a mowa ciała i sposób wypowiedzi przez telefon jaki dało się wychwycić z tej odległości, sugerował cwaniaka i dorobkiewicza. Sprawiał wrażenie lekko zatroskanego sytuacją.

Blodnynka sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej tabletki przeciwbólowe, żeby nie wyglądać jak paragraf za każdym razem gdy będzie chciała stanąć prosto, a rana na boku będzie mieć zamiar dać jej stanowcze "nie". Łyknęła dwie tabletki i zapiła kawą którą zgarnęli po drodze w to parszywe miejsce.
- Czy tylko mi nazwa tego przybytku kojarzy się z gośćmi od Mishimy? - Irya rozglądając się po okolicy przez przednią szybę auta, skomentowała szyld jaki widniał na elewacji budynku. - Śmierdzi to na kilometr porachunkami między gangami - westchnęła i sięgnęła do boku, by upewnić się, że ma pistolet przy sobie. Jej wzrok zatrzymał się na jednym z opancerzonych ludzi, widocznych przez witrynę. - Czuję się tak, źle ubrana do sytuacji - mruknęła i spojrzała na Coopera. - Chodź, zagadamy z tamtym pozerem - skinęła głową w kierunku cwaniaczka w garniaku. Po tych słowach wysiadła z pojazdu i skierowała swoje kroki prosto do wcześniej wspomnianej osoby.

- Inspektor Corday - wyciągnęła odznakę i przedstawiła nim tamten mógł się do niej odezwać. - Jest pan może świadkiem tego co tu zaszło? - zapytała.
Mężczyzna właśnie skończył rozmawiać i odwrócił się chowając telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Teraz było widać lepiej, że jego garnitur mimo kiczowatego kroju jest wykonany z najlepszego rodzaju importowanego materiału.


Początkowo miał zbolałą minę, którą szybko zastąpił nieszczerym uśmiechem. W głowie Corday zakołatała pojedyncza myśl “oślizły typ”.
- David Collins. Niezmiernie mi miło - odpowiedział w sposób, który dla wielu osób mógłby być odebrany jako szczery. - Nie jestem świadkiem tylko właścicielem tego budynku. Co za tragedia. Nie dość, że potrzebny będzie remont to jeszcze taka zła reklama. - Przejęcie w jego głosie było szczere. - Na szczęście moi ludzie sobie ze wszystkim poradzili. - Teraz Corday była w stanie wyczuć nutkę satysfakcji.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 29-08-2018 o 15:49. Powód: dodana data
Raga jest offline