Zingger usłyszał głos Wolfganga jak przez watę. Widział przed sobą Istotę z innego świata. Coś, co nie miało prawa, chodzić po cesarskim mieście, oddychać tym sam powietrzem. A jednak istniało? - Ccco to jjest? - wyjąkał jeszcze w szoku.
Wtem myśli wróciły na swoje miejsce a akolita przypomniał co wywołało ten stan szoku. - O, kurwa - ręce same poszukały porzuconej kuszy. - Bluźniercza bestia! Toż to trzeba odesłać, zabić, pokonać. Jak powiadał Ranald trzeba wiać, ale pierwej zajebiemy gadzinę, Wolfgangu.
Przełknął głośno ślinę, załadował kuszę i wycelował.
Mrużąc oko, zdążył jeszcze szepnąć. - Sam skiniesz, diabelskie nasienie. |