Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2017, 17:06   #1
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
[V:DA] Kronika Denemearca - Północna furia [18+]

Where you recognise evil
Speak up against it
And give no truces
To your enemies
~ Havamal af Ódin


Dwie kobiety cicho i szybko przemykały kamiennymi korytarzami. Mrok ledwie rozjaśniany z rzadka odpalonymi pochodniami zdawał się raczej gęstnieć na drodze blondynki i brunetki. Rozglądając się za siebie, zbiegały jak najciszej po wysokich, wąskich schodach. Kilka pięter niżej, tam gdzie zaczynał się smród i jęki, zdyszana blondynka rozejrzała się i przystanęła przed drewnianymi wrotami.

- Zgodnie z umową – szepnęła do zezowatego strażnika otwierającego podwoje, pozostawiając ciemnowłosą ukrytą za załomem.

Kilku rosłych mężczyzn przywitało nowo przybyłą obleśnym rechotem:
- Z rzadka miewamy tutaj takich gości. – strażnik ze znakami ospy na twarzy ruszył z zydla, próbując odepchnąć odźwiernego, co giąć się zaczął w pokłonach na widok przybyłej.

- Gości? – jego łysy kolega z tępym wyrazem twarzy ruszył zza stołu, ocierając tłuste usta podartym rękawem - Przecaż nie miewajom tutej całkiem nijakich. – dziwowanie nie przeszkadzało mu w wyciąganiu ku jasnowłosej pulchnych dłoni z brudem niemal wrośniętym w ciało.

Kobieta wyprostowała się i żachnęła:
- Trzymaj ich z dala albo nici z umowy – spoglądała lodowato na czwartego, który do tej pory przyglądał się poczynaniom towarzyszy z odrobiną ciekawości i ulatującej nudy.
- Ać tam... troszkę rozrywki im żałujesz? Gniją tu z nudów razem z tamtymi o... – strażnik machnął za siebie ręką, cmokając głośno przez zęby, bez rezultatu próbując wyssać utknięty kawałek ości.
- No już posrańcy, zrobić mi tu miejsce! – huknął, mrugnąwszy do blondynki, prężąc się i pusząc, gdy poczuł chwilę władzy. – Stawka wzrosła. – oparł się ramieniem o mur blokując wejście.
- Wzrosła? Ustalaliśmy niedawno...
- Dawno... niedawno – rozłożył dłonie o długich paznokciach - teraz większe ryzyko. Jest po zmroku. Nie wiada kto może tutaj zawitać.. – spojrzał bystrzej na rozmówczynię - ... i kiedy.
Najwidoczniej argument przemówił do blondynki, bo zacięty wyraz twarzy jakby złagodniał.
- Ile? – spytała krótko.
- Drugie tyle – strażnik uśmiechnął się pazernie.
- Drugie tyle?! – kobietę aż zatchnęło lecz momentalnie się uciszyła. – Otwieraj – rzuciła wściekła, poddając się po chwili.
Strażnik zacmokał cicho, kręcąc głową:
- Wypłata z góry. – wyciągnał umorusaną dłoń.
Blondynka z pogardą na twarzy rzuciła mu brzęczący mieszek i dorzuciła broszę odpiętą z sukni. Strażnik nie odwracał łakomego spojrzenia od ciała ukazującego się zza dekoltu.
- Klucze. – blondynka wyciągnęła dłoń, którą strażnik niby przez przypadek dotknął podając żelazny pęk.
- Masz mniej niż pół klepsydry. – rzekł twardym już głosem – Potem zaczyna się obchód.
Machnął na pozostałych i zostawił blondynkę w śmierdzącej salce.

Dopiero, gdy echo kroków umilkło, odwróciła się ona w mrok:
- Gotowa?
- Tak – dobiegła drżąca odpowiedź.

Wiotka brunetka wysunęła się zza załomu i prześlizgnęła się ze swą towarzyszką do kolejnego pomieszczenia. Widok jaki zastała sprawił, że zachwiała się i z okrzykiem niemal osunęła na klepisko zasłane przegniłą słomą.

Lochy wypełnione były ludźmi. Smród ciał żywych i rozkładające się szczątki martwych mieszały się w chorobliwej chmurze. Jęki, zawodzenia, pochlipywania nagle wzmogły się, gdy blondynka troskliwie tuląc do siebie towarzyszkę prowadziła ją w głąb więzienia.
Liczne dłonie wyciągały się przez kraty prosząc o litość.

Brunetka załkała spazmatycznie.
Ukryła twarz w dłoniach i zamknęła oczy, dając prowadzić się jak dziecko.

Wizyta w tym miejscu odcisnęła również i piętno na blondynce, która stąpała sztywno, patrząc przed siebie i szepcząc coś z cicha ku podopiecznej.

Tak przeszły ku kolejnej części lochów, zatrzymały się przed drzwiami.
Blondynka przesunęła niewielki wziernik w drewnianych drzwiach i odsunęła się robiąc miejsce dla drugiej niewiasty. Dźwięki wywołały falę okrzyków w języku, którego żadna z nich nie rozumiała.

Ta podsunęła się i w świetle świecy zajrzała do środka, gorączkowo szukając wzrokiem czegoś lub kogoś, pozostając niewidoczną dla jeńców po drugiej stronie drzwi.


W końcu spojrzenie jej stało się nieobecne i zastygła w miejscu.


****


Nerwowo przechadzająca się blondynka doskoczyła do kobiety, gdy ta z cichym jękiem odsunęła się od drzwi. Bez pytania zasunęła wziernik i poprowadziła delikatniejszą brunetkę ku wyjściu.

- Musimy posłać wieści, gońców. – ta ostatnia szeptała, gdy po policzkach i wzdłuż arystokratycznie wyciętego nosa ciekły wąskie strumyczki krwawych łez – Musimy zapobiec... tak wiele cierpienia, tak wiele śmierci, Bertrado... – powtarzała cicho wciąż i wciąż gdy wychodziły na górę i przemykały korytarzami.

Blondynka zwana Bertradą otworzyła w końcu drzwi do komnaty i troskliwie wprowadziła do niej kompankę.
- Udałaś się na swój wieczorny spacer, moja droga? – uprzejmy i czuły głos zmroził je obie w miejscu. – Tak bardzo tęskniłem.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 11-09-2017 o 20:34.
corax jest offline