Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 16:47   #7
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Elin i Weland


Zauważyła go, gdy szedł gniewnym krokiem i zaciętą miną między namiotami w kierunku bram osady i zapewne langhusu jarla Jensa. Też ją ujrzał idącą z naprzeciwka.
- Obiecałem, wiem - zaczął - ale tu już przesadził. Słyszałem jak mnie obmawia.
Volva wyglądała na zmęczoną i taka się też czuła. Czytanie w myślach do najłatwiejszych nie należało, a ona przy rozmowie z Dokkalfarem zbyt często się nim posiłkowała. Spojrzała na skalda i złość błysnęła w błękitnych oczach. Bez słowa chwyciła go za ramię próbowała pociągnąć gdzieś na bok z dala od ciekawskich uszu.
- O co chodzi?! - Widać było po nim irytację, ale chyba tylko dlatego, że to była Elin dał się pokierować wzdłuż palisady, kilkanaście metrów od bram.
- O to, żeś raptus jak zawsze… - Odparła ze złością. - Nie obmawia, bo żaden z niego szpieg ni krześcijanin, tylko sprawę przeciwko Tobie za próbę morderstwa na thingu chce przedłożyć. Wiesz co to dla wyprawy będzie oznaczało? Wielki wódz, wyprawy, nim do niej w ogóle doszło oskarżony o atak na bezbronnego w środku obozowiska. - Mówiła powoli mimo złości. - Nie dość opinii, którą po Aros mamy… Teraz to dojdzie… I nikt za Tobą nie pójdzie. - Spojrzała poważnie na Freyvinda.
- Gdy dotrwam kiedy do czasów gdy kogo tu na północy takie rzeczy, jak zważanie czy kto bronny czy bezbronny, będa obchodziły… - aż się roześmiał - to znaczy żeśmy przegrali i nic tylko pójść do świątyni białego w której Gudrunn kapłanem. A morderstwa jeszcze nie ma. Jeno jak młodzik słów swych nie odszczeka… to nawiązkę dam godną za łeb co zetnę.
- Zatem furda, że wszystko przekreślisz, cośmy do tej pory osiągnęli, by Chlo i Agvindura ratować? - Zapytała ze smutkiem? - Dla ludzi ważnym będzie to, że sprawa przeciw Tobie… tak podobna do tego co Erik kazał skaldom rozpowiadać. Myślisz, że pójdą za kimś, po kim nie wiedzieć czego się spodziewać? - Elin mówiła już spokojnie. Złość przeszła zastąpiona, zniechęceniem, wiedziała, że będzie ciężko przekonać Freyvinda do przeprosin ale nie spodziewała się, że ten stanie w zupełnej kontrze.
- Może to i dobrze. Przy okazji tego Dokkalfara będzie okazja raz na zawsze w takim wielkim zgromadzeniu ludzi jak tu w Jelling naprostować erikowe kłamstwa. Bjarki logmadurem thingu, sam wszak słyszałem, że po mym wybiegnięciu z chaty rzucił się na Erika z nożem - Skald uśmiechnął się - Erika bezbronnego - uśmiech stał się szyderczy. - Bo ten kurwi syn wszak jako afterganger inne moce posiada. Kogo obejdzie ten młokos noszący w sobie mrok Segovii - skald pochylił się nad volvą - który wilkołaki wyczuły?
Tego właśnie Elin nie rozumiała - wilki wyczuwały mrok w Dokkalfarze, którego ona sama nie dostrzegała. Widziała aury, wyczuwała emocje, słyszała myśli ale żadnego mroku… tak samo jak u Segovii, gdy myślała, że jest Einarem… Teraz jednak nie była pora na takie rozmyśłania.
- I kto poza wilkami i nami o tej ciemności wie, Welandzie? - Zapytała. - Wszak ludzie nieświadomi byli tego co się działo a i tą walkę,którą potem o Aros stoczono, pewnie w zupełnie inny sposób im wytłumaczono. A Dokkalfar choć jak sam przyznał potrafi manipulować mrokiem z Segovią nic więcej nie ma wspólnego. Sprawdziłam, go. Jest jednym z nas i zupełnie normalnym jest, że pragnie domagać się swych praw, boś przy ludziach od szpiegów i krześcijan go wyzwał. Sam powiedz, jak Ty byś się zachował w tej sytuacji, gdyby ktoś na dzień dobry, tak Cie określił?
- Pewnaś tego, że on z nas i z krześcijanami nic nie ma wspólnego?
Pokiwała poważnie głową.
- I z Segovią również. - Dodała.
- Dobrze tedy. Do błędu się przyznam - westchnął - po Aros… Gdym usłyszał, że ten nieznajomy nikomu mrok ma jak ona. Jej mrok… i że wilki denerwował że mało w szał nie wpadły. Przeproszę go za te obmowę. Jak Odszczeka swe słowa co rozgłaszał i mnie też przeprosi. - Spojrzał na Elin. - Przy tobie i przy innych rzekł mi w twarz, że honoru nie mam. Normalnie bym zabił czy krześcijanin czy wierny bogom Northman. Dla dobra wyprawy, jeno przeprosiny przyjmę i niech się spór zakończy.
Gdy Freyvind o Aros wspomniał Elin ramię mu uścisnęła jakby chciała mu w ten sposób dać do zrozumie, że wie i rozumie. W oczach smutek zagościł.
- Formalnie, przy świadkach pragnął przeprosin… - Zaczęła ostrożnie. - I sądzę, że dobrze by było mieć go blisko nas… Możemy się od niego sporo nauczyć o tym mroku. Może byś go przybocznym swym mianował?
- Moimi przybocznymi Sven, co wiesz jakim mnie widzi, oraz Solveig co chce rozszarpać. Wpasowałby się. Nie - Frey uśmiechnął się lekko - ale blisko trzymać go zamierzam. Erlingowi to obiecałem, bo o ile nas nienawidzą, to niczem to przy mroku jaki w nim wyczuwają.
- Dobrze by było jednak oficjalnie mu jakąś rolę przydzielić… Z pewnością, by to ułatwiło zażegnanie Waszego konfliktu.
- Mowę Franków zna, tłumacza szukaliśmy - Skald wzruszył ramionami - to by wymagało by blisko się trzymał i wilkom w oczy nie lazł. Ale Elin… niech Twoje słowo mam, żeś go pewna i czego nie wywinie. - Spojrzał jej w oczy.
- Widziałam jego myśli, wyczuwałam emocje. Wydaje się młody i jest ciekawski. Nie miał złych zamiarów do Ciebie przychodząc, potem zaś… Cóż, przestraszyłeś go.. Być może w pełni nad swą mocą jeszcze nie panuje. Przewidywać zachowań narwanców nie zdołam… Spójrz na siebie i sam powiedz jak mi się to udaje… - Uśmiechnęła się nieznacznie.
Roześmiał się, objął i przytulił aftergangerkę.
- Dobrze już. Rzeknij mu że za obmowę krześcijaninem i szpiegiem go zwąca przeproszę, choćby i wśród wszystkich. Przyjmę jego przeprosiny za podważanie honoru, będzie miał na naszym okręcie miejsce i zajęcie za co, tłumacza pracę, coś z udziałów w łupach mu wpadnie. - Spojrzał na nią. - Ale niepokoi mnie ten mrok.
Uścisnęła go w odpowiedzi leciutko się rozluźniając.
- Rzekniesz też, że wyciągnięcie broni zatem było bezzasadne? - Zapytała prosząco patrząc mu w oczy.
- Nie. Na takich co moc mają jak Segovia najpierw miecz wyciągać, potem rozmawiać na sztychu miecza go mając. Gdy nie jest się pewnym intencji i kto zacz - Skald pokręcił głową. - Stawałem przeciw niej dwa razy, raz z Wolundem. Wiesz jak się to skończyło. Sromota mi gdybym sławnym będąc jako jeden z pierwszych mieczy Denemearki, na takiego zwykłego miecz wyciągał. Zamiast jak Erika opętanego przez bestię i zbrojnych jego w husie w Aros gołymi rękami porozrzucał. Ale nie tego co mu mrok podległy. I może dobrze, że się stało co się stało. Bo i wszystkim rzec trzeba, że gdy z kim takim jak Segovia sprawa przyjdzie, to najpierw ciąć mieczem lub toporem, potem dopiero pytać.
Westchnęła cicho.
- Zatem trzeba to będzie wyjaśnić… - Pokiwała powoli głową. - Mnie bardziej niepokoi, to że ja tego mroku uchwycić nie jestem w stanie… W Segovii też nic nie dostrzegłam, gdy Einara udawała… Potrzebujemy go, Freyvindzie. - Powaga w spojrzeniu i słowach się pojawiła. - Może zdołamy nauczyć się reagować na ten mrok, jeśli z nim potrenujemy… Dlatego błagam Cie… Weź to pod rozwagę, gdy będziecie z nim ustalać przeprosiny.
- Wilki mamy od tego. Wyczuwają ten mrok. Zgadnijże co wybiorę, sojusz z Dziećmi Fenrisa, czy tego blondyna? - Wciąż obejmując Elin zaczął iść prowadząc ją w kierunku langhusu jarla. - Ale prawda to, możemy się wiele nauczyć i potrzebować takiej pomocy.

Volva, nim przed jarlem i Dokkalfarem stanęli, poprosiła Bjarkiego na słowo, by jeszcze się poradzić. Po czym Freyowi rzekła:
- Bjarki również uważa, że nadanie Dokkalfarowi wysokiego stanowiska go uspokoi. Nie wiem czy jeno tłumacz, jest odpowiednio wysokim. Weź to też proszę pod rozwagę, gdy przed nim staniemy.
- Jak w czym innym dobry, to i wyższe otrzymać może. Nic mu nie winien, ani zastęp zbrojnych przywiódł. Furda mi też czy spokojny. - Skald wzruszył ramionami. - Powodów by go wielce honorować nie widzę.
 
Blaithinn jest offline