Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2017, 19:30   #10
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Lat kilkanaście później


“Może ktoś kiedyś opowie naszą historię, kochanie
Choć boli mnie to, że nie mogę Cię spotkać, to
Nie ma odległości pomiędzy naszymi duszami.
Odległość jest tylko lekcją, ma pani.
To gra między nami.
Kobieto, Twoje serce to mój dom
A nasze runy są wciąż spisane razem…”

Zakapturzony mężczyzna przerwał nucenie piosenki, patrząc z czułością na delikatną, drobną blondyneczkę u jego boku. Jej twarzyczka rozświetliła się niczym słońce w szerokim szczęśliwym uśmiechu. Niewinne oczy jednak spoglądały na niego z szaleństwem, nutką strachu ale i uwielbienia, gdy oddawała długi pocałunek.

Tłem ich czułości było skrzypienie drewnianej konstrukcji krześcijańskiego kościoła, stojącego na okrągłej polanie, tej obok głazów. Do świątyni wiodła wydeptana przez czas droga, a po obu jej stronach widać było pełno niewielkich, prostych krzyży, wbitych w ziemię.

- Czas płynie nieubłaganie i nawet dla nas nie ma zmiłowania. Zobacz jak poruszone raz koła wydarzeń lat minionych zbierają swe żniwo… - mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Jego spojrzenie nabrało wyrazu obłędu, choć dłoń gładziła dziewczynę - dziecko niemal - czule po twarzy. - … rzuć ziarno szaleństwa w tłum i obserwuj jak pęcznieć będzie i rosnąć - słowa mężczyzny poniosło leśne echo.

Jego zaś wspomnienia zabrały w czasie, na tę samą polanę, na której teraz dwa widma wspomnień ze sobą tańczyły. Duch ciemnowłosej, szarookiej wojowniczki co rzuciła się na szybkiego niczym błyskawica Thora mężczyznę. Ten kły obnażył złowrogo, kroku przyspieszył i rozmył niemal w powietrzu, odpierając natarcia kobiety. Parował, ciął, tańczył niemal choć ona wciąż i wciąż nacierała.
Pamięć zadumanego mężczyzny wypełniały przebrzmiałe już dźwięki stali.

- Oboje nieustępliwi, oboje z nienawiścią na siebie patrzący, oboje porywczy, mocarni i oboje konający tutaj… na tej polanie - zaśmiał się radośnie olbrzym a dziewczyna uśmiechnęła się do wtóru. - co do cna zbezczeszczona. Krew ni jednego ni drugiego zmienić jej losów nie zmogła.
- Nienawiścią tak łatwo sterować, prawda? - słodki głos dziewczyny przerwał nostalgię.
- Jo, min skat - rzucił mąż w odpowiedzi. - Wystarczy posłuchać kapłana… - rzucił ironicznie.

- Opowiedz dalej - poprosiła.
Nie mógł jej odmówić.

- On, banita, przepadł w odmęcie niepamięci po wydarzeniach thingu w Aros. Zginął z rąk poranionej wilczycy. A szkoda - westchnął teatralnie - Mało takich jak on. - złośliwy chichot wyrwał się z ust mówiącego - Podatnych i z natury otwartych na nasze oświecenie. - teraz donośny śmiech wypełnił polanę, zgrzytem będąc w atmosferze tego miejsca. - Jego resztki rozwiał wiatr, a sagi o czynach w niełaski ludzi popadły. - dopowiedział - Ona swej zemsty dokonała, mszcząc swych braci lecz sama to życiem przypłaciła. Próżna to zemsta, gdy Tobie jeno służy, kochanie.
- A nasza zemsta?
- Nasza, kochana, to nie zemsta. To czyn miłości, choć wielu, och jakże wielu, tego nie rozumie. Ślepcy! - wielkolud mówił z smutkiem złączonym z rosnącą pasją, gdy we dwójkę z wolna odchodzili z uświęconego niegdyś miejsca - To akt najwyższego poświęcenia. Uwolnić ludzi od tych co bogami się mianują, tu w Midgaardzie i tam … - twarz jego niemal zwierzęca wściekłość wykrzywiła - w Asgardzie. - cedził słowa ze złością - Oddać im wolną wolę i odebrać ślepotę!

Dziewczyna wtuliła się mocniej, dłoń jego pocałunkami lekkimi obsypując. Zdawać by się mogło, że koi tym budzącą się w nim bestię.

- I co dalej?

Blondyn przecknął się nieco i porwał ze śmiechem dziewczę na ręce. Ruszył biegiem w las:
- Dalej…. dalej - zamarudził - … Słońce moje, znasz przecie tę opowieść …
- A znam! - droczyła się wysuwając się z jego ramion i klucząc między drzewami - Wyprawa nie ruszyła! - zakrzyknęła bawiąc się misternym naszyjnikiem co węża wijącego się wokół ust i uszu twarzy przypominała.
Na drugim rzemieniu wisiał niewielki srebrny krzyżyk z postacią rozciągniętą na krzyżu co drzewo przypominał.

- Kłótnie o stołek wodza toczyły się czas długi aż w końcu wilcy przejęli losy vikingu i całej Północy - pojawiała się i znikała pomiędzy drzewami. - A tyś czas zyskał, by posłów pokój niosących od Franków przejąć, wybadać a i nastrojami Północy posterować, by pomocy ich nie przyjęto! - rzuciła dumnie i wsparła się plecami o jedno z nich dając się mu odnaleźć. Dopadł ją w końcu i pocałunkami obsypał twarz o oczach z przyjemności przymkniętych.

- Zgadza się, światło moje… - mruknął tuląc ją do siebie, lecz w dal gdzieś zapatrzony - Piewca prawa rozpadł się w nicość, a kobieta jego z żalu i tęsknoty oczy i życie wypłakała. - rzekł z jakimś szacunkiem, całując skroń dziewczęcia.
- A tamta druga?
- O tamtej jeno wieści mi rzekli, że na życie się swe targnęła skacząc z wieży. Pono z banity imieniem na ustach skonała. Szkoda jej. Piękna i wierna mu była.
- Ja też wierna - delikatnie twarz wielkiego męża do siebie odwróciła patrząc na niego niewinnie.
- Wiernaś. - zgodził się - Ale ona człek, a Tyś nieumarła. - tłumaczył zazdrosnej - Jej ciało nie wytrzymało.

Ruszyli dalej przed siebie, odchodząc z miejsca co kiedyś ktoś świętym nazywał.

- A teraz Ci co bogami się mienili tutaj, chować się jak szczury muszą. Zarasta o nich pamięć pajęczyną i perzem. Frankowie żądni władzy, jako i ich nowy bożek. - mężczyzna miał szeroki, złośliwy uśmiech na twarzy.

- A co z wiedzącą? Kochałeś ją, czemuś jej nie ratował?

- Bo mnie zdradziła. Gdy ulfednar stery władzy przejęły przegoniły wielu z was. Część wybiły. Ona ruszyła do Franków by ratować uwięzionego naiwniaka. - blondyn zaśmiał się - Za późno było. Rumakom Leikny* na nim nie zależało, oni sporu z Frankami nie mieli, domówili się z nimi. A głupek księżom oddany został. Odyn mu nie pomógł - olbrzym zaczął się śmiać i nie mógł przestać rechotać - bo sam zajęty odwrotem był! A to mnie kłamcą nazywają. Odyn - bóg, Odyn - Ojciec, oszukał ich wszystkich. - kpiący śmiech męża nie ustawał - A to zwykły jeno nieumarły.

Spoważniał:
- Widzisz, jak słowo może nakręcić spiralę zdarzeń? Jeśli czynisz to umiejętnie, bogiem ostać możesz.

Dziewka pokiwała blond łebkiem.

- Odyn nie pomógł, a jam nie chciał, słońce utuliło. Ona pono koło niego była. Czy to prawda? Nie sprawdzałem. Ona nieważna, zawiodła mnie srodze … - machnął dłonią lekceważąco. - Wilki okupy pobrali i ruszyli na Brytanię, ciągnąc wielką armię za sobą kilka lat później. Nowi nieumarli, co do wyprawy dołączyli, próbowali ich przechytrzyć i pierwej ruszyli ku nowym ziemiom.

Blondyn cmoknął z uznaniem:
- Musim się tam wybrać, Słońce. Sprawdzić jak nasze pacynki się sprawdzają. Ciekaw jestem tego młodego, buńczucznego. Dobrze się spisywał i mało co mego planu nie zniszczył. Dobrze się stało, że banita na niego się rzucił i ruszył koło chaosu. W Brytanii zaś na szczęście dopomógł nasz sługa: pamiętasz go, Słońce? Ten, co przeraził Cię odbiciem swym.
Dziewczyna zachichotała:
- Taaaak! Pamiętam go!

Po namyśle wielkolud dodał: - Należy im się nagroda. Jako i Kobiecie Bez Barwy, co koło nich rzekę krwi przelała.
- Dobrze, Hveðrungr.

Szli chwilę w ciszy.
- Bolało Cię? - spytała w końcu niepewnie.
- Co bolało? - zaskoczony aż wstrzymał kroku.
- Gdy Cię krzyżowali... tam, na Golgocie ...
Roześmiał się w głos:
- Bolało - przyznał a ona skrzywiła się niemal ze łzami krwawymi w oczach - ale widzisz ilu pociągnąłem za sobą? Kto lub co memu dziełu się równać może? Noszą mój znak, posłuszni są wielbią mnie, w me imię sieją chaos z własnej woli - zacisnął dumnie pięść - A sami nie wiedzą do kogo modły zanoszą.
Ona uśmiechnęła się czule, z oddanym obłędem:
- Tyś jedyny, na Ziemi i niebie - pocałunek przypieczętował jej wyznanie.
Oboje wsiedli do łodzi.

Zostawili po sobie kamień co po dziś dzień w Aros stoi:













* rumaki Leikny = wilki (kenning)
 

Ostatnio edytowane przez corax : 19-09-2017 o 19:38.
corax jest offline