| Dialog grupowy poza Sigiem - Ino nie grzdyle. - Oburzył się Heindel, ale jako, że dotarł ostatni z grupy i stał najdalej od sołtysa, ten mógł go nie usłyszeć. Minę chłopak miał jednak niezwykle naburmuszoną.
Elsie ukłoniła się z szacunkiem, należnym starszym. - Na bagnach są zwłoki - powiedziała. - Jakiś mężczyzna, bardzo okaleczony. Żył jeszcze jak go znaleźliśmy.
Vogt przerwał na chwilę, potarł się po swoim wiecznie czerwonym, długim nosie. - No? I co z nim? - Pewnie nie żyje - odparł Heike. Szybko jednak poprawił, ponieważ nie miał zamiaru być opryskliwym - Jakiś żołnierz, nosił się z białym orłem. - Języka nie miał, stołptysiu! Więc nic nie wiemy, nic-nic. - dodała swoje trzy grosze Taffy. Łatwo było poznać, kiedy była podenerwowana, bo przekręcała niektóre słowa i mówiła bardzo szybko.
Vogt uśmiechnął się lekko, słysząc podenerwowane słowa Taffy. To ją właśnie lubił najbardziej ze wszystkich dzeciaków z Zweufalten. Mała i nieco infantylna Taffy stanowiła jego wyobrażenie o córce, której nigdy nie miał. Może stąd zawsze odnosił się do niej nieco przychylniej i pobłażliwiej niż do reszty młodziaków. - Wierzę ci, słoneczko, wierzę - spojrzał na nią wesoło, jakby zapomniał o sprawie trupa. - Żołnierz gadacie? Żołdak zwykły, hm? Może maruder, odczepił się od oddziału i ot, spotkała go kara boża. Nie przejmujecie się tym, nie pierwszy i nie ostatni zginął na Schwarzensumpf.
Elsie potrząsnęła głową. - Kara boża nie wydłubuje oczu ani nie odcina palców czy języka. A jak ten ktoś, kto mu to zrobił przyjdzie do nas? - To mu pokażem, kto tu na tych ziemiach rządzi. Niech no podejdzie. Może i my nie wojownicy, ale bagna swoje znamy i jeden łapserdak, a nawet i zgraja łapserdaków nam tu nie straszna. Tu jest Zweufalten. - skończył pewnie. - To samo im mówiłem - burknął Graperz. Sam już nie był jednak pewnym, czy było to prawdą, czy nie.
Will wyciągnął zza pazuchy ryngraf, który zerwał z ciała i wyciągnął rękę z blachą w kierunku sołtysa: - Takie znaki miał na sobie, Panie Vogt. Ja ich nie rozpoznałem ale Sig twierdzi, że podobne barwy na południu widywał. Miał przy sobie jeszcze to - tym razem podał sołtysowi tubę ze znalezionymi papierami - nie otwieraliśmy, ale może zawartość powie nam coś więcej o zabitym? - zakończył pytaniem uczeń kowala.
Dopiero teraz Vogt przerwał pracę i zainteresował się żywiej ich sprawą. Rzucił okiem na ryngraf, ale o wiele większą uwagą obdarzył przyniesione zwoje. Otwarł tubę, złamał pieczęcie najpierw na jednym, potem na drugim zwoju. Czytał szybko i uważnie, nie odrywając wzroku od wymyślnego kroju liter. Gdy skończył spojrzał na nich w ten sposób, by zaczynał być szczególnie poważny. - Sig to znalazł, tak? Gdzie on teraz? - Co tam jest napisane? - ciekawski Heike pochylił się nad sołtysem. - Sig tu z nami pospacerowuje. - Taffy rozejrzała się i wydała cichutkie “och”. - Zniknął gdzieś, najwyraźniej. - Zabrał stary chleb z juków.. i chciał mięso z konia brać - Elsie nie kłamała dorosłym. - Pewnie do siebie zaniósł. Albo i jeszcze zwierzę obrabia. - przemknęło jej przez myśl, że ona by sprawniej rozebrała zwierzę, Sig się na tym nie znał.
Schmidt patrzył jak sołtys poważnieje przełamując pieczęci i wpatrując się w pisma. Stał blisko niego, więc kątem oka chciał rzucić na tekst, potrafił bowiem czytać, a wiedział że pytanie sołtysa o treść mogło nie być dobrym pomysłem: - Napyta nam wszystkim biedy - odezwał się poważnie Will - mieliśmy nie ruszać konia i trupa, jeśli to był żołnierz to ktoś go może szukać, sołtysie. - Gdzie mi tu! - odepchnął sołtys Heikego. - To nie są sprawy na twój gówniarski rozum, Heike. A co do Siga… ech, pies go trącał. Taki sam jak ojciec. Nic wartościowego nie wziął? Pal licho te chleby.
Zastanawiał się przez chwilę. - Pójdę tam. Jeden z was mnie zaprowadzi. Ty Graperz, bo jesteś najstarszy. A reszta cichosza! Gęby na kłódkę! Jeszcze się trafi drugi taki bystry jak Holzmann, któremu na szaber ochota przyjdzie. Póki nie wrócimy z Graperzem i nie załatwimy tej sprawy, gęby na kłódkę, mówię wam! Do domów i nie wyściubiać mi nosa za linię domów! Może ich być tu więcej.
W całym zaaferowaniu sołtys nie zauważył, jak Will czytał jedno z trzymanych przez niego pism. Musiał skończyć dopiero, gdy Vogt schował zwoje przed natrętnym wzrokiem Heikego. Schmidt zdążył jednak wyczytać początkowe zdania: Do V regimentu piechoty spod Ottrau,
Z rozkazu Jaśnie Pana, grafa na Carroburgu, Nicklausa, zarządza się co następuje: w ciągu najbliższych trzech dni dokonać karnej…
Will był zły, bo może gdyby nie bezpośredniość Heikego dałby radę odczytać więcej. - Zaprowadzę, trafię bez problemu - potwierdził Heindel. Nie czekając wiele dłużej odwrócił się na pięcie. Był gotowy do ponownych odwiedzin truposza. |