Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 23:36   #2
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Bene. Ruszajmy więc bez chwili zwłoki - elf wzruszył ramionami i poszedł kończyć robotę przy gnomach i pogrzebie koboldów. Miał nadzieję, że reszta towarzyszy szybko się zregeneruje i będzie można ruszyć dalej.

Korzystając z tego, że Katon zajął się krasnoludami, Eol przeszedł się pomiędzy gnomami, przykładając tu i ówdzie pazurzaste dłonie - i mimo emanującego z nich podejrzanie zielonkawego światła, najwidoczniej niosło to ulgę rannym. Zadbał też o to, żeby swój nadmiarowy ekwipunek zostawić swojemu wierzchowcowi, samemu zostawiając sobie tylko broń, pancerz i kilka drobiazgów, by nie obciążać się zbytnio w walce. Zresztą przy pakowaniu dobytku na cierpliwie stojącego rothe doszło do krótkiego spięcia między smokowcem, a jego podwładną - o co poszło, nie wiadomo, ale nadąsana Mavis demonstracyjnie zabrała swój plecak i poszła w okolice Rashada i jego kuzynki, mrucząc coś pod nosem o “bezdusznych idiotach”. Eol chwilę później zademonstrował, o co chodziło - bez większych ceregieli podniósł jedno z leżących na ziemi ciał, oderżnął mu głowę i rzucił w upatrzone miejsce. Kolejny martwy kobold podążył tą samą drogą.

- Trzeba uprzątnąć zwłoki, bo wstaną. A bez głów będzie im trudniej. Żywo! - huknął na gnomy - Chcecie zabijać ich potem po raz drugi?

-Ten arogancki jaszczur ci dokucza? -Spytał się cicho Rashad, uspokajająco obejmując Mavis ramieniem. - Przykro mi z powodu Vylyry, była wspaniałą towarzyszką, znałaś ją długo?

- Wystarczająco, by przejmować się tym, że ktoś chce ją porąbać na kawałki, jak... jak... jak mięso! - elfka gwałtownie wypuściła powietrze nosem. - Eol jest szczodry i nie sposób się z nim nudzić, ale coraz częściej mam wrażenie że nie ma w nim nic ludzkiego. On myśli zupełnie inaczej niż my... - pokręciła głową i pochyliła się nad uchem wojownika - Nawet jeśli chodzi o chędożenie. Okropnie to dziwne i trochę straszne, wiesz…

- Rozumiem cię - Amira objęłą młodą łotrzyce ramieniem - musimy jednak coś zrobić aby Vylyra nie została wykorzystana po śmierci przez ghule, nie wstała i nie zabiła tych których których kochała i byli dla niej ważni, ona z całą pewnością nie chciałaby cię skrzywdzić… jeśli chcesz możemy zrobić stos i oddać ją ogniowi…

-Tak, stos pogrzebowy jest bardziej godny wojowników niż jakieś rąbanie na kawałki! - Przytaknął Rashad, na tyle głośno by pozostali go słyszeli. - Amiro, rozpal stos swoim ogniem!

Następnie szlachcic pochylił się do ucha Mavis, nieco się czerwieniąc:

- Dziwne i straszne? Mam nadzieję, że do niczego cię nie zmuszał, jeżeli tak to mogę się z nim rozmówić… musimy znaleźć jakieś ustronne miejsce żeby porozmawiać spokojnie… - dodał, choć nie tylko rozmowy chodziły mu po głowie.

- Na stos. Ułóżmy stos ze ścierwa. Amira zrobi resztę. Gnomy i Vylyrę ułożymy osobno. Z honorem- Katon podszedł do smokowca, pomagając mu w jego makabrycznej robocie. Dla elfa nie było to w żaden sposób obrzydliwe. Traktował całą rzecz spokojnie, jakby tępił szkodniki. Patrząc na plecaki z gnomim dobytkiem, wyładowane w sumie tylko kolcami do wspinaczki, łomem i młotkiem przepakował kolce do jednego plecaka, zapakował tam jeden młotek, resztę dobytku z plecaków złożył razem z ciałami zabitych. Potem, używając kajdan które majtały się mu u pasa złączył dwa plecaki, tworząc zgrabny juk. Pozostałe trzy powiązał używając ramiączek plecaków. Następnie usiadł na ziemi, przywołując za pomocą prostego, gnomiego rytuału wierzchowca z mgły i dymu, który spokojnie stał, czekając na rozkazy.

- Słuchasz się jego i mnie - wskazał na Oskara, po czym załadował na konia powiązane razem plecaki gnomów, tak samo powiązał również bukłaki zabitych i obładował tym wierzchowca. - Jak macie jakieś niepotrzebne obciążenie, nie krępujcie się - czarodziej wskazał na przywołańca. - Oskar, wierzchowiec będzie się ciebie słuchał, przynajmniej do czasu, aż nie zniknie - elf miał nadzieję, że wojownik usłyszy go w trakcie flirtowania z Shillen.

- No właśnie do niczego... - elfka pokręciła głową - Jakby zmuszał, to nawet, czasem to też jest fajne! - mrugnęła okiem do Rashada. - Jakby nie pomoc Vyl, to bym chyba zarosła pajęczynami tam na dole. Jego chyba rajcuje tylko ucinanie innym głów, bo kobiety na pewno nie! No, chyba że to ja taka brzydka jestem... - pokazała na siebie w pełnym wątpliwości geście, okręcając się wokół, żeby w pełni zademonstrować się wojownikowi.

- Myślę, że każdy kto nie jest jaszczurem przyzna że jesteś niezwykle urocza - uśmiechnął się, przytulając elfkę.

- Mhm - mruknęła Mavis, wciąż trochę niepocieszona. - Co ja mam z tym gadem... jakby nie twoje wsparcie to chyba by dawno uciekła! - wyszczerzyła do Rashada ostre ząbki i poprawiła plecak, szykując się do wymarszu na szpicy.

Amira podeszła do Tholraka uśmiechając się uroczo:

- Chyba nikt nie podziękował ci za pomoc, a więc ja ci dziękuję w imieniu nas wszystkich. Gdybyś się nie pojawił byłoby trudniej… Słyszałam że twój lud ma ciekawy minerał możesz mi powiedzieć o nim coś więcej? - to mówiąc uroczo zamrugała rzęsami.

Tholrak spojrzał na Amirę beznamiętnym spojrzeniem i skłonił głowę.

- Nie ma za co - odparł. - Tak naprawdę, to równie dobrze można powiedzieć, że wy pomogliście nam. Nie boję się śmierci, nieraz patrzyłem jej w oczy, ale nie ma co się oszukiwać, pół setki koboldów wystrzelałoby nas jak smocze ważki, gdyby nas odkryli. Zaatakowaliście ich w samą porę, nie ma co. Zatem i ja dziękuję wam za pomoc - to rzekłszy krasnolud jeszcze raz skłonił głowę, tym razem nieco głębiej niż zwykle. - A co do tego minerału... - kontynuował - Mów proszę jaśniej, bo nie bardzo wiem, o co pytasz. Jaki znowu minerał? Chodzi ci o narothun?

- Dokładnie o to mi chodziło - Amira skinęła głową. - Wybacz mi nie jestem zbyt biegła w sprawach związanych z kowalstwem.

Tholrak pokręcił głową.

- Nie wiem wiele więcej niż to, co już wam powiedziałem. Jestem żołnierzem, kowalem byłem drzewiej, nim jeszcze wstąpiłem do Legionu. Wiem tyle, ile powiedzieli mi kowale z Bondarth, miasta, w którym stacjonowaliśmy, oraz ci, co uciekli ghulom spod szponów - Krasnolud zamyślił się na chwilę. - Jeśli chcesz się więcej dowiedzieć o narothun, to chyba pozostaje ci poszukać go na własną rękę. Chyba pamiętam jeszcze drogę do jednej z kopalń. Górnicy wybrali z niej już niemal cały urobek, ale co nieco jeszcze zostało. Mógłbym was tam zaprowadzić... ale to długa i niebezpieczna droga. Zbierajmy się wreszcie, jeszcze nas ktoś tu zaskoczy - zakończył krasnolud. Odwróciwszy się do swoich ludzi, warknął krótką komendę w języku Podmroku. Gundar i trzej pozostali wojownicy sięgnęli po sprzęt i z wolna zaczęli zbierać się do wymarszu.

- Cenię twą skromność aczkolwiek jestem pewna, że wiesz więcej o tej substancji niż ja, wszak sam wspomniałeś, iż byłeś kiedyś kowalem - powiedziała z uśmiechem w głosie - na czym polega jej wyjątkowość?

Tholrak, już ze swojego miejsca w szyku, popatrzył na Amirę lekko zniecierpliwionym wzrokiem.

- Mówiłem już... przedmioty wykute z tego metalu wydają się mieć własną duszę. Tak, jakby wyczuwały siły życiowe właściciela. Być może dlatego ghule nas zaatakowały... przecież to pożeracze dusz - na te słowa wzdrygnął się, podobnie jak idący nieopodal Gulmur. - A może one same nasączyły czymś tą rudę... jakąś czarną magią... kto wie - zastanawiał się głośno idąc wciąż za Amirą. - Powiedziałem ci już wszystko, co wiem. Teraz lepiej idźmy po cichu. Im mniej gadamy, tym większa szansa, że usłyszymy wrogie istoty, zanim one usłyszą nas. Znałem pewnego zwiadowcę, który nie umiał trzymać języka za zębami... właśnie, miałem nie gadać. Później opowiem tą historię - zakończył krasnolud i zamilkł, podejmując marsz.
 
Lord Melkor jest teraz online