Cóż, nie był pewien, czy ta zmiana wyszła na dobre, czy na złe. Zniknięcie krabów i syreny było wielkim plusem, jednak okolica miała w sobie coś znajomego. - Marcin? Znowu ci rury przeciekają? - wyszeptał bezwiednie patrząc na to, co z morza zostało
Byłoby to śmieszne, gdyby nie fakt, że dom Marcina wygląda identycznie. Te wijące się glizdy i ,,ciecz" wyglądały identycznie jak to, co zaściela jego podłogę po dobrej imprezie, a to, co się wykluło z syrenki przypominało jego siostrę, napaloną na wszystko co nosiło spodnie (bądź szkocką spódniczkę).
Ale nie widział nigdzie sofy, na której powinni spać jego znajomi, jeden na drugim, a czerwona lapma nad głową wyglądała raczej na wystrój domu publicznego niż domu kumpla.
Zaraz, zaraz... Co on pierdolił? Przecież nie był u Marcina, tylko u siebie. Jego łazienka jest wręcz sterylnie czysta, a ta w domu znajomego bardziej przypomina ,,domek z serudszkiem" niż nowoczesną łazienkę.
Czyżby aż tak przesadził z alkocholem?
A może to ten drag, co go dostali? Zwykle nie ćpał, z zasady ale tym razem się skusił i to mogły być tego skutki. A może to ten krwiak w mózgu, co to go lekarze ponoć wycięli?
Ale przecież harpia, tak samo jak Ewa, siostra Marcina rzuciła się wystawiając pazury i kły.
Na toto był tylko jeden sposób. Poruszył lekko ramionami i stanął w bokserskiej pozycji czekając, aż się zbliży, żeby spróbować jednym celnym ciosem ją znokautować.
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |