Kobieta wraz z obstawą zrobiła na Ungole porażające wrażenie. Zbladł, zachłysnął się własną ślina i kaszląc przeraźliwie odprowadził załzawionym spojrzeniem odjeżdżających. Musiał być zmęczony i niedorżnięty, przewidzenia bowiem dziwne, jakie przez chwilę miał musiały znaczyć jedno: łacno trzeba było wracać pod opiekę Addy oraz ku pełnemu kuflowi w Verborgen.
Dlatego spojrzał niemal równie zdziwiony i nieco mniej przerażony, słysząc propozycję najemnika powrotu do miasta. Otrząsnął się jednak w mig plasnąwszy się otwartą dłonią w policzek i zarechotawszy dla niepoznaki:
- Ależ djewoczka dzyndzoły miała, aj! Jak do grafowego gradu zawjatamyż i chwielowo mych ruk nie patrzebować będziecie, gaspadin Franz, zająłbym się paszukanjem kuomnat grafówny... A teraz na Verbogen, rjebjata! Atanaj moknąć ani sobie, ani swej chabecie nie pozwoli!
Co rzekłszy zawrócił konia ku Verbogen i spiął konia do galopu - pokłusowałby wyjąc zapamiętale, jednak wiedział, że Imperialni jakoś nie dzielą z Ungołami umiłowania do zwierzęco dzikiej jazdy. Co niestety widać było również po ich kobietach ... Ale jak mawiała babka Atanaja: "Gdy życie daje ci gówno, zrób z niego kakao." I choć Chudy nigdy nie wziął rady babki dosłownie, nie zamierzał tracić ani chwili czasu na spędzanie deszczowej nocy bez Addy. Tym bardziej, że miał do niej kilka istotnych pytań...