Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2017, 17:23   #12
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Heike postanowił podobnie jak Taffy. Przemknąć do swojego łóżka niczym cień, nie budząc i nie niepokojąc nikogo. I z jego planów wyszło równie niewiele. Ledwie przekroczył próg, poczuł silne pociągnięcie za koszulę.
- Gdzieś ty się włóczył cały dzień, cholerny smarkaczu!? - głos ojca był ostry i zdecydowany. Jak zawsze.

- Byłem ze znajomymi… na bagnach - pokornie odpowiedział Heike - I nie nazywaj mnie smarkaczem, jestem dorosły - dodał pewniej i bardziej stanowczo.

- Na bagnach? NA BAGNACH?! - ryknął tak, że z pewnością obudził matkę.

Heike zauważył, że ojciec ma rzemień w rękach. Zauważył za późno. Krzyknął z bólu.
- A gdzie miałeś być, nierobie śmierdzący?! Znowu się od roboty migasz! Tak ci dupę teraz zsiekę, że przez tydzień na niej nie usiądziesz! - zamachnął się raz jeszcze.

- Co robisz!? Przestań!
Chłopak chciał zasłonić się dłońmi, ale pewnie skończyłoby się to jedynie cięgami na całych rękach. Cofając się, przeskoczył nad taboretem, jednak dużo miejsca nie miał, jeżeli nie chciał wylecieć za próg. Zagrodził się ławą, próbując cały czas jakoś załagodzić sytuację.
- Przepraszam! Jutro odpracuję!

- Odpracujesz, odpracujesz! Tego bądź pewien! - Rzemień uderzył po raz wtóry. - A to masz żebyś popamiętał, leniu śmierdzący!
Ojciec znów chwycił go za kark jak nieposłuszne kocię i tym razem już nie wypuścił. Heike był świadom, że po tej aferze zostanie mu niemało siniaków.
- No - powiedział ojciec, gdy już złość minęła - a teraz wynocha do wyra. Jutro świtaniem wstajesz do roboty, będziesz odrabiał i jutro, i pojutrze. Nie wiem, w kogoś ty się wdał, powsinogo, ale na pewno nie w moją rodzinę. Powąchaj - podsunął mu pod nos rzemień - i zapamiętaj ten zapach. Tak pachnie lenistwo. A teraz do wyra, ale już!

Przez chwilę wydawało się, że Heike doczłapie się na swoje miejsce, położy spać i kolejny, okropny dzień będzie miał za sobą. Nie jednak, tego było za dużo. Tylu wrażeń i emocji nie był w stanie w sobie pomieścić.
- Może właśnie nie jestem Twój!? - wykrzyczał na całe gardło, dławiąc się łzami - A może powinienem przestać być częścią tej rodziny!? Mogła Ciebie i tę zawszoną rodzinę zabrać zaraza!

Nie czekał na odpowiedź, wybiegł z domu ile sił miał jeszcze w nogach, prawie przewracając się o próg. Nie oglądał się za siebie, biegł dopóki nie był wystarczająco daleko, żeby nikogo nie słyszeć, ani nie widzieć żadnej z chat Zweufalten. Usiadł na konarze i do końca się rozpłakał. Był cały roztrzęsiony, do tego drżał z zimna. Nie wiedział, co zrobi tej nocy, ale nie miał najmniejszego zamiaru wrócić do domu - jeżeli jeszcze mógł to miejsce tak nazywać.


***


Heike obudził się. Wiatr dął jak szalony, chłopak nie mógł już wytrzymać z zimna, zęby mu dzwoniły, jakby zaraz miał odgryźć sobie język. Wiedział, że jeśli czegoś nie zrobi, jeśli nie znajdzie jakiegoś schronienia, przyjdzie mu tu pewnikiem wyziębić się na śmierć. Na dodatek poczuł pierwsze krople deszczu na twarzy. I nie tylko to. Lewa jej część była lekko nabrzmiała, to tam wcześniej uderzył rzemień.

Wtem stanął nad nim jakiś cień. Heike od razu odskoczył wystraszony. Usłyszał skomlenie. Najwyraźniej biedny kundel był tak samo zziębnięty jak on.
Widać nie tylko Heike się tułał tej nocy, nie mogą zaznać spokoju nawet pod otwartym niebem, pośród gąszczy i z dala od krzywdzących, osądzających spojrzeń.
Chłopak wystawił drżącą rękę. Chyba tak witało się ze zwierzętami, ktoś mu kiedyś powiedział, że pies obwącha dłoń i zdecyduje, czy wszystko w porządku.

Kundel istotnie obwąchał dłoń Heikego, a potem powoli, ze spokojem położył się przy nim. Teraz Heike poznał, że to nie był jakiś przybłęda, ale Bron - pies Willa. Podobno zniknął kilka dni temu.
- Nie kładź się. Musimy znaleźć jakieś suche miejsce. Chodź.

Chłopak wstał i zacmokał do psa.
Było w Zweufalten jedno takie miejsce, gdzie może o tej porze mógł ubiegać się o gościnę. Tak bardzo, jakby nie chciał i czuł do samego pomysłu wstręt, udał się do brata, poprosić chociaż o koc lub miejsce na na werandzie.
Myślał przez całą drogę, co powie, ale gdy zapukał do drzwi, wszystko mu umknęło i trema chwyciła za gardło.

W drzwiach stanął jego brat we własnej osobie. Wzór dla niego, według rodziców. Trzymał w ręku jakąś lagę i patrzył na Heikego, jakby był marą.
- Kto u licha.. Heike?

- Hej…
Nastała niezręczna cisza. Chłopak po chwili zebrał się w sobie i dodał cicho, masując się po jeszcze piekącym policzku.
- Czy miałbyś dla mnie miejsce na noc? - zapytał, ale po chwili poprawił - Koc wystarczy…

- A co ty domu nie masz? Coś ty znowu...aha, pewnie awanturę ci ojciec zrobił. I pewnie za nieróbstwo. Ha, a teraz przychodzisz tu do mnie jak pies z podkulonym ogonem i prosisz o miejsce do spania - uśmiechał się kpiąco. - Chodź, znajdzie się. A tego psa skąd masz?

- O… o niego poszło. Ojciec nie lubi psa i szuka każdej wymówki do kłótni… - skłamał, nie będąc pewnym, czy inaczej psina nie wyleciałaby na zbity pysk.

Kłamstwo musiało wytrzymać jedynie do rana, odprowadziłby psa do Willa, a potem… Chyba wreszcie ruszy na północ. Nie chciał układać się znowu z ojcem, uważać, by ten nie wybuchnął złością, a i tak ostatecznie wszystko skończyłoby się kolejnym biciem, dobrze o tym wiedział.
Zatrząsł się znowu, ale tym razem z powodu dreszczu ekscytacji. Zastanowił się, co Taffy powie na to wszystko i czy zechce opuścić razem z nim osadę. Obiecał już dawno, że zabierze ją ze sobą, ale do tej pory były to słowa bez pokrycia.

Brat spojrzał na niego podejrzanie, ale nie powiedział ani słowa.
- Wchodź. Mamy chyba jakiś wolny koc
 
Avdima jest offline