Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2017, 23:46   #10
Moni
 
Moni's Avatar
 
Reputacja: 1 Moni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłość
___Ani nowa królowa Aneroth, ani tym bardziej jej świeży małżonek, nie zdążyli nawet zaznajomić się z ciężarem korony, gdy spadł na nich ogrom problemów nierozwiązanych przez poprzednią dynastię. Evelin musiała się ponadto przyzwyczaić do jej nowego domu. Jakby tego było mało, ledwie szesnastoletni rycerz, za którego wyszła, nie miał głowy do polityki. Małżeństwo wspólnie ustaliło więc, że przynajmniej na razie, decyzje polityczne spoczną tylko i wyłącznie na barkach królowej. Ta nie mogła jednak po prostu się załamać i poddać, to była pora, aby porozsyłać wszędzie gońców!
___Krasnoludom została wysłana propozycja handlu. Aneroth obfitowało w ryby, bydło, zboże i owoce, lecz było głodne innych surowców. Granit, marmur czy żelazo zza wschodu mogły ten głód zaspokoić.
___Elfom zaoferowano pomoc w badaniach nad zarazą, nękającą ich ziemię. Wymiana wiedzy między tymi rasami mogła przynieść jedynie korzyści dla obu z nich.
___Posłaniec skierowany do nag z kolei miał przekazać jedynie przeprosiny za zwłokę przy przesyłaniu posiłków, które dopiero maszerowały ku ziemiom cesarstwa Tang.
___Ostatni posłaniec pozostał w granicach Aneroth. Miał sprowadzić przed oblicze królowej sławnego ostatnimi czasy kaznodzieję.

Kilka dni po koronacji ~ Sala tronowa


___Ten zalążek sojuszu, który nie zdążył nawet jeszcze zakwitnąć, miał w sobie potencjał na wstrząśnięcie sytuacją polityczną u ludzi, jednak czas musiał zweryfikować, czy ów potencjał zostanie wykorzystany.
___Witam, kaznodziejo — odparła Evelin, dostrzegając gościa.
___Starzec uklęknął na jedno kolano, gdy tylko usłyszał słowa królowej.
___Witaj, pani — odparł lekko drżącym głosem. — Czemu zawdzięczam to zaproszenie?
___Jestem twoją królową, nie panią — odparła bez cienia irytacji w głosie. — Powiedziano mi, że wygłaszasz tezy nie do końca zgodne z dotychczasową doktryną Kościoła. Domagasz się zmiany jego hierarchii, jak i również zmiany funkcji, jaką pełni awatar Marcusa. Chciałabym się dowiedzieć o tym nieco więcej.
___Nie tylko ja się tego domagam pa… królowo. Równie mocno pragnie tego większa część twoich poddanych. Mimo to nie widzę tutaj nikogo poza mną, chyba że przesłuchałaś pół królestwa wcześniej. Bo tym jest owa audiencja, prawda? Przesłuchaniem. Oboje wiemy, kto się go domaga pani. Ta sama osoba, przeciw której głoszę swe kazania. Powiedz szczerze, czy coś grozi mi i moim stronnikom?
___Tylko jeśli nie podejmę żadnych kroków, oto się nie martw. — Zamilkła na chwilę, ważąc kolejne słowa. — Przydzielę wam ochronę, jeśli chcesz. Powiedz mi tylko, jaką hierarchię proponujesz w zamian.
___Proponuję zmniejszenie autorytetu i uprawnień awatara. Nie może być tak, że jakiś człowiek uzurpuje sobie prawo nazywania siebie następcą wielkiego bohatera, który dawnymi czasy przegnał z naszych ziem siły zła! To bluźnierstwo! Mam nadzieję, że to rozumiesz królowo. Potrzebna jest reforma. Proponuję zwołanie soboru, podczas którego na nowo zostaną omówione kwestie wiary.
___Rozumiem… — Skinęła głową. — Jesteś pewien, że duchowieństwo poprze twoją chęć zmiany? Niektórzy duchowni mają teraz o sobie zbyt wysokie mniemanie — dodała, wspominając ponaglenie, jakie otrzymała od głowy Kościoła.
___Niezbadane są boskie wyroki królowo. Roześlę do nich list, który powinien przekonać ich do moich racji. Jeśli zgodzą się na zorganizowanie soboru, awatar będzie musiał tam przybyć, by przedyskutować wszelkie kwestie związane z wiarą. Myślę, że również powinnaś tam być. Do tej pory uważam, że powinnaś zapewnić mi i moim zwolennikom ochronę.
___I przydzielę. Już ci przecież to obiecałam. Skoro wierzysz w boskie wyroki, zgodzę się na zwołanie soboru. I mimo faktu, że duchowną nie jestem, wezmę w nim udział.
___Dalszy przebieg audiencji nie wniósł nic istotnego ponad fakt, że część wojsk przebywających w stolicy została przydzielona do eskorty duchownego.

Dwa tygodnie później ~ Plac główny


___Niedawno starzec, przepychając się przez strażników, wpadł niczym burza do sali tronowej, oznajmiając, że jego ludzie są mordowani. Ci, którzy nie byli w bezpośrednim sąsiedztwie domu kaznodziei, zostali wyłapani i osądzeni przez nowy organ Kościoła: Karmazynowe Płaszcze. Mężczyzna prosił, władczynię o pójście z nim na rynek główny, by ta mogła osobiście zobaczyć, co się dzieje.
___Przystała na to, a widok, który ujrzała, napełnił jej serce gniewem.
___Za kogo oni się uważają? Naprawdę myślą, że mogą bezkarnie mordować moich obywateli?” — Ta i jej podobne myśli kotłowały się w głowie kobiety, która jednak zachowywała względny spokój.
___Nie do pomyślenia… Wiesz może, którzy duchowni to zorganizowali? — spytała cicho kaznodziei.
___Rozkaz do powołania Karmazynowych Płaszczy mogła wydać tylko jedna osoba… — rzekł starzec. Po chwili oczom władczyni ukazał się młody goniec, który zgrzany przez bieg drżącym głosem przekazał jej wiadomość.
___Królowo! — zawołał, padając na kolana. — Sam awatar żąda twojego zjawienia się w świątyni i natychmiastowego wydania kaznodziei, jak wszyscy mieszkańcy przywykli nazywać tego starca… — dokończył wiadomość i spojrzał na stojącego niedaleko królowej mężczyznę. — O… przepraszam.
___Powiedz mu, że spotkamy się u mnie w pałacu. Ma się stawić sam i pamiętać, że nie powinien rozkazywać królowej. A i niech rozwiąże te swoje Karmazynowe Płaszcze. Na wszystko, co święte, my już mamy sądy.
___Awatar musiał być niedaleko, gdyż posłaniec powrócił w mgnieniu oka.
___Awatar odmawia stawienia się na audiencji u waszej wysokości i ponawia swoje… — Zawiesił na sekundę głos, szukając odpowiedniego słowa — …„zaproszenie” do świątyni.
___Uch… Nie mam czasu na jego wybujałe ego — westchnęła do siebie królowa. — Przekaż mu to: Nie mogę skorzystać z jego zaproszenia, mam ważniejsze sprawy na głowie. Jednak moja propozycja pozostaje aktualna. — Władczyni obróciła się w stronę starca.Na dziś wystarczy mi już religii. Każ swoim uczniom udać się w jakieś bezpieczne miejsce. Najlepiej po prostu tam, gdzie przydzieliłam eskortę.
___Coś jeszcze, moja królowo? — spytał goniec.
___Owszem. Każ mym agentom zaprosić alchemika do ogrodów pałacowych. Będą wiedzieć, o kogo chodzi.
___Rzekłszy to, odeszła.

Ogrody pałacowe ~ Kilka godzin później


___Ład i harmonia kwiatów ukoiły nerwy Miłosiernej. Słodki zapach wprawił ją ponadto w błogi nastrój, jednak nie wypędził z jej umysłu rozmyślań o nadchodzącej rozmowie.
___Królowa jakiś czas przechadzała się skrytymi pośród żywopłotów ścieżkami, napawając się wonnym od kwiatów powietrzem, które łagodziło wszystkie jej zmysły. Mogła tutaj w spokoju odetchnąć i pomyśleć nad bieżącymi sprawami, wsłuchując się w śpiew ptaków i plusk wody płynącej w licznych fontannach czy malutkich potokach. W dni takie jak te, pałacowy ogród przypominał inny świat. Wolny od zgiełku i chaosu, którego pełno było poza nim.
Jej spokój zakłócił jednak widok gwardzisty, u którego boku szedł człowiek w brudnych, pokrytych różnokolorowymi łatami łachach. Miał czarne, długie włosy i małe okulary na nosie.
___Pani, oto człowiek, którego wzywałaś — rzekł strażnik.
___Tak, tak! — zawołał alchemik, po czym przyklasnął w dłonie, odsłaniając rząd pożółkłych, psujących się zębów.
___Dobrze. — Skinęła głową, po czym przeniosła wzrok na alchemika. Teraz już wiedziała, czemu szpiedzy najpierw go ignorowali… Jednak był jej jedynym tropem, nie mogła więc go zignorować. — Mam nadzieję, że wiesz, dlaczego cię tu sprowadziłam.
___Chodzi o tę trutkę, którą jakiś czas temu sprzedałem tak? Na pewno o to chodzi… hmm… — Zamyślił się alchemik. — Tak, tak! To ja ją stworzyłem. Z wilczych jagód, tojadu iii… aaa… nieistotne. Wielu ludzi kupuje u mnie leki i trutki. Z zawodu jestem aptekarzem, ale w sercu naukowcem! I chociaż nie uczyłem się na uniwersytecie w Kryształowym Mieście, to jednak umiem to i owo… Rozważała może wasza wysokość wzniesienie w królestwie uczelni?
___Oczywiście, że rozważyłam. — Fakt, że wydała nawet ku temu stosowne rozporządzenie, zachowała dla siebie. Nie chciała przedłużać tej rozmowy, nie do końca ufając temu człowiekowi. — Ale nie o tym chcę rozmawiać. Kto był twoim klientem i ile towaru zakupił?
___Buteleczkę z trucizną kupił pewien elf! Tak, tak! Elf z długimi uszami i złotymi włosami, pamiętam!
___Tylko tyle? Na pewno możesz powiedzieć o nim coś więcej niż to, że to długouchy blondyn — odparła, nie kryjąc niezadowolenia.
___Nie spowiadał mi się, pani. Zapłacił dużo, nawet więcej niż oczekiwałem, więc nie pytałem o nic… — odparł mężczyzna, poprawiając okulary.
___Ile dokładnie zapłacił?
___Sto sztuk złota! Dla ciebie, pani, może nie jest to wiele, lecz dla mnie, jako niedocenianego naukowca, to bardzo duża suma! Można powiedzieć… że pieniądze te sprowadzą moje badania na zupełnie nowe tory! — odparł z entuzjazmem w głosie.
___A cóż to za badania? Mało dotkliwe dla władzy, mam nadzieję.
___Wasza wysokość raczy żartować… badania te nie dotyczą kwestii zrozumiałych dla koronowanych głów! Nie chcę tutaj oczywiście nikogo obrażać, lecz jestem pewien, że by cię nie zainteresowały. Mogę tylko w dużym skrócie powiedzieć, że będzie to rewolucja! Przełom! Wyobraża sobie królowa sytuację, w której jesteśmy w stanie manipulować otaczającą nas rzeczywistością?! I to nie za pomocą plugawej magii, lecz prawdziwej siły nauki! Och, wspaniałe! Wspaniałe! — wykrzyknął z jeszcze większym entuzjazmem w głosie, wręcz podskakując i klaszcząc w dłonie.
___Ambitne plany… Gdzie sprzedałeś tamtą truciznę?
___Ależ w swoim domu! Na górnym piętrze mam pracownię, zaś na dolnym dobrze prosperującą aptekę. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest najlepsza w okolicy! Oj, na co też moje medykamenty nie pomogły… tak między nami wasza wysokość, to wielu twoich żołnierzy cierpi na grzybice! Co miesiąc przychodzą do mnie po nową porcję maści. A duża część szlachty każe sobie nawet dostarczać leki na potencję… och wy zbereźnicy! — zachichotał, znów klaszcząc.
___My zbereźnicy? — spytała chłodno, piorunując go wzrokiem. — Często ingerujesz w sprawy dworu królewskiego czy ta trucizna to był tylko „wypadek przy pracy”?
___Alchemik westchnął ciężko, po czym usiadł na znajdującym się niedaleko kamieniu.
___Ach nieszczęsny ja! Nie dość, że dbam o zdrowie obywateli, to jeszcze troszczę się o rozwój nauki w królestwie i co dostaję w zamian? — zapytał, udając łkanie. — Jeszcze mi pętlę na szyję chcą zarzucić!
___Och, wybacz. Jako nowa władczyni nie powinnam się widać przejmować otruciem poprzedniego króla… Nie rozklejaj się więc. Gdybym chciała, aby cię stracono, już byś gdzieś wisiał.
___Wiedziałem, że trzeba było stąd wyjechać, póki jeszcze był na to czas! Matka mówiła: „Synku, tutaj przyszłości dla ciebie nie będzie. Wyjedź gdzie indziej i tam opracowuj te swoje wynalazki i mikstury!” Czemu ja też się jej nie posłuchałem… — mruczał do siebie rozżalony.
___Możesz spokojnie rozmawiać sobie ze mną w tym ogrodzie, a możesz też być przesłuchiwany gdzieś w pałacowym lochu. Radziłabym więc odpowiadać na pytania królowej. Zwłaszcza że sam sobie jesteś winny.
___Yyy… przepraszam, ale już się ściemnia. Muszę…nakarmić szczury. Tak, tak! Szczury! Do następnego spotkania królowo! — zawołał, po czym zaczął uciekać tak szybko, jakby goniło go stado smoków.
___Łapać go! — krzyknęła Evelin, najgłośniej jak umiała. — I zamknąć bramy pałacowe!
___Niemal natychmiast pogoń za alchemikiem zaczęło dwóch strażników, którym jego złapanie nie zajęło więcej niż trzy minuty. Od razu przyprowadzili go przed oblicze królowej i rzucili na kolana.
___Ale ja nic więcej nie wiem! — zawołał.
___I dlatego chciałeś uciec? — spytała retorycznie. — Pytałam, jak często ingerowałeś w sprawy dworu. Chyba nie sprzedajesz trucizn na prawo i lewo, nie interesując się, po co one komu są.
___Ja… nie powiem nic więcej!
___Jak uważasz. — Skinęła głową. — Jak myślisz, co teraz powinnam zrobić? Wtrącić cię do lochu? Powiesić za pomoc w królobójstwie?
___Alchemik tylko spuścił głowę i milczał. Nie miał już najwidoczniej nic do dodania.
___Nie jestem sędzią, więc nie każę cię powiesić. Jednak dopóki nie odpowiesz na moje pytanie, będziesz przebywał w lochu. — Zadecydowała Evelin, odchodząc. — A teraz mam spotkanie w kręgu nas zbereźników… — rzuciła, zastanawiając się, czy nie powinna jakoś ukarać później mężczyzny za ten tekst.
___Jak się jednak okazało, szlachta zajęta swymi sprawami poprosiła o przełożenie spotkania. Evelin, pragnąc wypocząć nieco i licząc na znalezienie zabójcy jej poprzednika przed spotkaniem ze szlachtą, przystała na tę propozycję.
 
__________________
Prowadzi: Złota maska
Prowadzona: Chmury nad Draumenionem

Ostatnio edytowane przez Moni : 01-10-2017 o 10:44.
Moni jest offline