Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2017, 13:29   #103
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Nu i szto, Gieroj Franz? Jak Ci się widzi dalsza wypriawa? Ze spotjania nici bo pjezdzje i wieje, grafównę obaczyliśmy, gładka a jakże!... I szto byś teraz dzielał? Ja, paniemajesz, do Addoczki bym zawitał, nieco się osuszył u niej i na cosik ciepłego do kjarczmi na powrót zawital. Co rzekniesz, panie tawarisz?

- Sam zawitam do karczmy - odrzekł najemnik, zdejmując martwą świnię z konia. - Może przehandluję to na paręnaście pensów albo oliwę do latarni, choć po prawdzie mogą mieć to truchło za darmo.

Schierke przystanął i rozważył krótko słowa Atanaja.

- To, że dmie i leje nie znaczy jeszcze, że strażnika tam nie będzie. Wszakże to już nie grad ani wichura, tylko deszcz. Zamierzałem osuszyć się nieco i gdy przyjdzie czas, wyruszyć w stronę starego okrętu. Może przyjdzie, może nie przyjdzie. Ale jeśli przyjdzie, to lepiej, żebym tam kurwa był.

Schierke pogładził futro stygnącego dzika z namysłem.

- Muszę tam być choćby przez pacierz, żeby wiedzieć, że rzeczywiście go nie ma. Nie będzie go, pewnie przyjdzie jutro wieczorem. Będzie, a nas nie znajdzie, gotów nie przyjść już nigdy. Póki co, ten drab jest jedyną naszą wtyką do dworku. Zaiste, opłacałoby się postać w deszczu chociaż godzinę dla pewności.

Schierke zastanowił się raz jeszcze. Gdyby nie ta cholerna pogoda, wszystko poszłoby w miarę gładko. Postanowił zatem zanieść dzika do karczmy i pohandlować nim.

- Do tego nie potrzeba wszystkich z nas, więc jeśli chcesz iść do Ady, droga wolna. Ale będę potrzebował ciebie i Wędeczkę następnego dnia. Nawiasem mówiąc, gdzie on, u diabła, podziewa się?

Franz splunął, nabrawszy złych przeczuć.

- Znika za często jak na mój gust. Mniejsza z tym.

Zapewne teren przy okręcie był bezpieczniejszy niż ten wokół dworu, przynajmniej nie kręcili się tam łowcy. Statek, mimo tego, że niebezpieczeństwo w nim minęło, nadal miał złą reputację.

- Jeśli ci spieszno do twojej Ady, to idź. Moje zdanie znasz. Karczma, wysuszę się nieco, pożyczę może kapotę dla siebie i konia. Potem jadę na godzinę, dwie w stronę okrętu.

A po chwili dodał:

- Jeśli jednak ci nie spieszno… To idź ze mną.

Nie było to po myśli Atanaja - ale nie wypadało się wykpiwać chęcią pogrzmocenia w takiej sytuacji. Toteż i Atanaj rzekł krótko:

- Kapoty będzjem mijeli, to i pójdziem, wsio rawno.
 
Santorine jest offline