Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 09:11   #1
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[Dark Ages] Wspomnienia Kocich Łbów



Kilka lat wiele zmienić może. Bardzo wiele…

Roku 1457 w Pradze zmarł Władysław Habsburg zwany Pogrobcem, przez co rozsypało się jak domek z kart budowane Imperium. Władzę w Czechach i na Morawach przejął Jerzy z Podiebradów, a na Węgrzech i w Chorwacji zaczął rządzić Maciej Korwinem zwany. Zapowiadało to niepokoje na wschodzie.
Rok później zmarł papież Kalikst III, wielki nieprzyjaciel rosnących w siłę Turków, którzy zniszczyli wszak niedawno Wschodnie Cesarstwo Rzymu.
Niedługo później we Francji zmarł król Karol VII, a że syn i następca jego Ludwik, jedenasty tego imienia na tronie Francji, był jawnie za ograniczaniem przywilejów szlachty to i tu szykowały się kłopoty. Trwały wojna o koronę w Anglii i bój Królestwa Polaków z niemieckim Zakonem Szpitalników Najświętszej Maryi, a wiele mogły zmienić ewentualne klęski i zwycięstwa w tych konfliktach.
Wielu prostych ludzi te wydarzenia nie obchodziły, bo uważali po prostu, że będzie co ma być.

A na pewno myślała tak dwójka sobie zaślubionych, bardziej żywo interesując się swoim losem wzajem wyczytywanym z listów, słanych sobie. Oni to z kolei mieli nadzieję, że tych kilka lat nie jest w stanie nic zmienić.



Cytat:

(...)
Nie chciałem Kocich Łbów. Mógłbym tam żyć tylko wtedy gdyby było to nasze miejsce. Miłością zmywając lata upokorzenia.
Sprzedałem zarządztwo zamku mieszczanom z Coiville, a największe udziały otrzymał Tomasz Gisoreux w zamian za obiecaną sakwę złota. Godnie i ochoczo dopłacili, bo wszak mieszczanie wchodząc w posiadanie Kocich Łbów dostawali to co chciał Jan Hagen, tamtego ranka w “Lorelei”.
Zastrzegłem dwie rzeczy. Że prawo odkupienia mieć będę urzędu, oraz by nikt tam nie bywał, aby Kocie Łby wymarłymi pozostały i pustymi.
Zgodzili się. Wszak wiedzieli o co mi idzie…

Jak rozpoznać czy ktoś służy komuś jak my służyliśmy? Czy gdyby przed śmiercią Torina kazano nam opuścić Kocie Łby z dala od… Uczynilibyśmy to? Przecież wtedy nawet ja bym nie potrafił.
Każdemu ze sług zapewniłem w Coiville godne życie, a tym co woleli gdzie indziej szczęścia szukać, dałem godną odprawę aby zbudowali swój żywot gdzie chcieć będą, ale poza Kocimi Łbami. Ze sobą wziąłem jedynie Bernarda i Noela, bo obaj młodzi ciekawi świata, a i mi przydatni się zdali. Bernarda może giermkiem zrobię, Noel końmi opiekuje się godnie.
Każden ze służby to zaakceptował bez żalu prócz trzech osób.
Pierwszą była Maria co za Tobą tęskniła i widziała cię jako Panią Kocich Łbów, żyjącą godnie i dostatnie. Z nadziei tych obdarta znalazła schronienie u Jana Hagena jako piastunka jego wnuków. Mimo to co dzień płakała. Być może ruszy za Tobą, bo źle jej.
Drugim był Jeremi nie mający się gdzie podziać i ze scriptorium zamkowym tak bardzo związany… On też wręcz płakał. Jednak Noel z Gandawy, pisarz miejski, dał mu pracę i schronienie bo i miasto przejęło scriptorium zamkowe. Oni dwoje jednak jeno po nas rozpaczali, wyruszającymi daleko i może na zawsze… oraz za zamkiem. Domem.
Giselle nie…
Ona nie płakała, ona nóż do ręki wzięła nie chcąc zamku opuścić. Wszak przecież nie o zamek jej chodziło… Związać ją kazałem i wrzeszczącą zabrałem by nikt tam nie został.

Sam nie wiem czy wykrzyczała mi z szaleństwem, czy wyszlochała, że… On kazał jej cię zabić gdybyś nie poszła pod jabłonkę. Na moich oczach.
To miało przechylić szalę mego szaleństwa, a ona Ciebie zastąpić miała. Albo i sama zginąć z mej ręki po jej zabiciu Ciebie, albo z Twojej gdyby nie pogodziła się z tym iż Panią na Kocich Łbach nie będzie, gdybyśmy spełnili jego ostatnią wolę. A może chciał ją wtedy zabrać jako nową służkę? Któż wie co planować mógł ktoś taki jak on?

Giselle do dziś tłucze się w więzach, szlocha i błaga bym pozwolił jej wrócić na zamek. Widząc to miałem już ją zabić nawet by oszczędzić jej tego cierpienia.
Nie wiem czy nie potrafię dlatego, że to znaczyłoby bezbronnej dziewczynie po gardle nożem przejechać, czy też widzę w niej to czym my związani byliśmy? A może widze w niej to, że można jej pomóc, nie tak jak tym w lochach?
Klasztor jaki jej znajdzie, z czasem jej przejdzie.
(...)

P.S. Prócz zapewnienia przyszłości wszystkim z Kocich Łbów, niewiele dla siebie wziąłem.
Reszta co została…
Wyślij zaufanych tam gdzie odzyskałem rękę i przeżyłem ból sporu z ukochaną mą małżonką, ale i następnego dnia bodaj najpiękniejszy dzień w życiu.
Chcę byś to miała i nie żyła w biedzie.
Twój Alexander
Cytat:

Mężu mój Najdroższy
Piszę te słowa i rozpaczam, bo nie jest to jeno frazes. I im dalej od Ciebie jestem, tym bardziej wiem o tym. Decyzji jednak żałować nie mogę. Sam rozumiesz.

Jutro dzień ten nastanie, gdy rodziców swych spotkam i rodzeństwo i w oczy im będę musiała powiedzieć, że ich córka najmłodsza Kornelia nie żyje, a ja nawet nie wiem jak to możliwe.

Lękam się, jak zareagują i nie lękam zarazem, jako ten widz w teatrum. Jakbym czuła, że mnie to tak naprawdę nie dotyczy, że to już nie moja sprawa. A przecież to moja siostra! Straszliwe zniszczenia w mej duszy poczyniły nasze przeżycia. A mimo to, uznasz mnie może za szaloną, lecz wciąż pragnę więcej.

Każdego ranka, nim wstaną słudzy, ćwiczę mieczem, jako mnie uczyłeś, bo czuję, że jeszcze z tej umiejętności skorzystam. Do zakonu przecie nie wstąpię, zaś życie teraz, bez ciebie... To nie życie.

Nie wiem, co pocznę, gdy sprawę Kornelii wyjaśnię, ale martwić się nie musisz. Będę na Ciebie czekać. Teraz i zawsze.

Dzięki Ci za pamięć i troskę, gdy Kocie Łby sprzedałeś. Wyślę tam kogo, najpewniej dotrze za miesiąc księżycowy od dzisiaj poczynając. Niech więc w tych okolicach Maria czeka, jeśli faktycznie chce przy mnie się tułać dalej.

Każdego wieczora modlę się, by wojna w Twym sercu się skończyła. Bóg chyba jednak nas nie słucha. Ja bym nie słuchała... tak wiele złego zrobiliśmy. Czy dla takich jak my Niebo jeszcze kiedyś się otworzy?
Bądź zdrów
Aila d’Eu
Cytat:

(...)
I gdzie był tedy Bóg? Moja siostra jako jedyna zainteresowała się mym losem, chciała osobiście pogratulować zamążpójścia, wierząc, że skoro wybrałam męża poniżej stanu, to musiała być miłość. Skorzystała z okazji, podróżując do ciotki Augustyny, by odłączyć się od orszaku i odwiedzić nas chociaż na jeden dzień. Skąd mogła wiedzieć, że zamiast siostry spotka swoją śmierć...

Nie płaczę ze smutku. Płaczę z wściekłości. Tak drogi Bóg nagradza za dobre uczynki i czułe serce? A może obrażony na nas, krzywdzić zamierza wszystkich, którzy przejmą się naszym losem?

Jestem taka samotna, Alexandrze. I wybacz, że Ci o tym pisze i martwię Cię, lecz nie mam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Wszyscy są uprzejmi, ale traktują mnie jak powietrze. Moje zdanie się nie liczy, z ozdoby domu stałam się starym, zakurzonym gratem.
Jutro wyjeżdżam.

Gdzie? Nie wiem jeszcze, ale tutaj nie ma mojego domu. Nie ma go chyba już nigdzie.

Napiszę znów, gdy się gdzie na dłużej zatrzymam. Ty pisz swe listy, do domu mego brata Teodora. On jeden okazał mi serce i obiecał, że będzie Twoją korespondencję mi przekazywał.
(...)
Cytat:

(...)
Com ci w listach pisał przez ostatnie pół roku, to udało mi się w końcu. Odkryłem czemu niełatwo znaleźć doświadczonego łowcę wampirów. Imaginuj sobie, że nieumarli większe wpływy mają wśród ludzi niźli te bytujące w zapomnianych zamkach na skraju cywilizacji. Nawet i (pewnie nie uwierzysz) w kościele ich macki wpływów. Wielu takich potężnych jest i władnych by czynić co im się podoba… Gdyby kto taki jak Hansel rozgłaszał się łowcą, to długo by nie pożył. Ot zabawne, polują na siebie wzajem, nie jeno łowcy na wampiry. Co więcej, w inkwizycji podobno i nieumarłych wpływy, toteż najlepsi z łowców samotnie w skrytości działają, bez ujawniania się nawet przed kościołem. Na pogłoskach bazują, sprawdzają je, badają, a gdy okaże się pogłoska prawdą jest - zaczynają taniec z odkrytym przez się wampirem. Valentino sprawdzał jeno pogłoski gdy przybył na Kocie Łby.

Skąd to wiem wszystko, spytasz?
Albowiem po tylu miesiącach znalazłem jednego z łowców. A raczej to on mnie znalazł zaaferowany moimi poszukiwaniami.
Spotkanie pierwsze nie było mi miłe, bo i nikomu miłym by nie było zwisanie głową w dół po ocknięciu się i przygotowane rozgrzane pręty.
Traf chciał, że stary Wilhelm mistrzem był Hansela dawnym i w opowieść mą uwierzył tym bardziej, że na dowód kielich miałem. Wyrzekłem całą prawdę, żem Hansela zabił z miłości do Ciebie, żem tym więzy krwi skruszył, że zniszczyć chcę dawnego pana, że odpokutować śmierć Hansela sam po nim dziurę w szeregach łowców łatając.

Uwierzył.
Na służbę i nauki przyjął.

Parę tygodni za mistrza go mam i wiem teraz jaka najsilniejsza broń na nieumarłych. Nie kusza czy miecz, nie ogień lub słońce, nie kołek.
Wiedza Ailo o nich. Wiedza o nich jest straszną bronią w rękach łowcy.
Może dlatego Hansel był tak blisko sukcesu, choć miał przeciw sobie dwoje nieumarłych i czworo ich sług, samemu jeno stając naprzeciw?
Wiem, pomogło mu też coś, co później go zgubiło.
Mimo to wiem, że wpierw wiele nauczyć się muszę nim do walki stanę.
A uczyć się niełatwo, gdy nie tylko serce, ale i myśli mi wciąż zapełniasz...
(...)
Cytat:

(...)
Myśleć nie mogę jak Ty się tam narażasz. Serce moje co i rusz strach trwoży. Czy to się musiało tak skończyć?

Maria do mnie dotarła. Postarzała się znacznie, ale to wciąż ta sama osoba, co może po swojemu, ale jako jedna z nielicznych mi prawdziwe serce okazała. Teraz azali chcę się odwdzięczyć i podarować jej spokojną starość. Jak dla mnie pracować by nie musiała, ale że się nie zgodzi, to wciąż udaję, że swoje stanowisko piastuje i tylko nowa pokojówka dyskretnie po niej wszystko poprawia.

Czas mija... Niedługo rok będzie, jakżeśmy się rozstali, mój drogi mężu. A ja wciąż nie umiem sobie znaleźć miejsca. Odwiedzałam krewnych, próbowałam wrócić na salony... lecz dzika się zrobiłam, na pruderię niechętna, to i ciężko mi wytrzymac wśród ludzi, którymi kiedyś się otaczałam.

Zaczęłam jednak więcej podróżować. Nowe widoki koją moje nerwy. A to, co napisałeś o wiedzy, myślę, że słuszność w tym masz. Może i ja więc zacznę jej poszukiwać?
Obecnie przebywam w letniej rezydencji mej ciotki w Ardenach. nie wiem jednak czy kolejny Twój list mnie tu zastanie. Postaram się jednak, by kto czekał na niego. Tak jak zawsze.
(...)
Cytat:

(...)
Chciałem poszukać Cię, choć na kilka dni się spotkać, bo nie mogę wytrzymać już. Wilhelm jednak odmówił. Niedawno opowiedziałem mu swoją historię i zarządził wyjazd do Eu, na dwór mego ojca. Nie powiedział mi z początku czemu, ale wnet okazało się, że na turniej w Eu zdążyć chciał.
Ojciec mój wciąż rządzi, choć stary jest, bo siedem dziesiątek lat już mu się zbliża. Pewnie to powodem zgryzot jest Jana z Nevers, który czeka na schedę i odziedziczenie Eu przez jego brata, któren mu zarządztwo obiecał, a który wciąż bezdzietny. Ale Karol choć stetryczały jest to kurczowo trzyma się życia.

Turniej to niewielki był jako i hrabstwo mego rodziciela bodaj najmniejsze we Francji, a Wilhelm kazał mi się zgłosić pod prawdziwym mianem i rzeknąć kim jestem. Co jak pamiętasz lata temu chciałem uczynić. Oczywiście zlali mnie trzonkami partyzan i na początek wrzucili do lochu, ale przed obliczem ojca jednak w końcu stanąłem.
Wyjawiłem mu wszystko łącznie z tym co z matką mą się stało, kim była Nikolette i w jaką niewolę popadłem. Opowiedziałem mu o intrydze Elijahy i czemu z dwóch małżonek legalnych potomków nie spłodził. Czy uwierzył nie wiem…
Uwierzył za to kim jestem, bo zdradziłem parę szczegółów jakie ledwom pamiętał jeszcze z Guise. Nie wstrząsnął nim los matki, alem zobaczył że na samo wspomnienie Anny Angielki starcze oczy zaszkliły się. On wiedział Ailo. Wykorzystał czas gdy Nicolette na dłużej wyjechała na Kocie Łby i wysłał ludzi by zabrali matkę i mnie z klasztoru, ale było za późno. Ona już nie żyła, a ja uciekłem i zniknąłem. Bolało go to całe życie i brak potomstwa jako swoją karę i pokutę traktował. Chyba jeno przez wiek i niedołężność nie przyklęknął gdy o wybaczenie prosił.
Chciał bym rzekł jedną rzecz co może dla mnie uczynić, a ja choć żądać mogłem wiele… poprosiłem tylko by do turnieju dopuścił. Pokazać mu na kogo wyrosłem.

Jak pisałem turniej to był niewielki, nikt znaczniejszy z rycerstwa nie przybył jeno okoliczna szlachta w szranki stawała. Tedy go wygrałem. Karol ujęty tym, oraz tym że poprosiłem o wykazanie się, a nie o zaszczyty, pieniądz lub inne przyziemne sprawy… On uznał mnie Ailo. Oficjalnie to ogłosił i własną ręką na rycerza pasował. Wśród bastardów jestem “spurius” jak rzecze się na nieślubne potomstwo uznane, ze szlachcica i niskiego stanu dziewki. Do dziedzictwa mnie to nie uprawnia, ale szlacheckiego stanu nikt nie podważy. Prawo mam do złotych lilii w błękitnym polu pod czerwonym kołnierzem turniejowym zdobnym złotymi zamkami, bo takim herbem wymierający ród Artois się znaczy. Tyle jeno, że z czarnym pasem, bękarctwa oznaką.
Zabawne…
Choć herb ten dwa i pół wieku ma, to jakże koleje losu oddaje. Lilie złote niczym twe włosy, pole błękitne niczym Twe oczy. Kołnierz turniejowy, na którym herb zyskałem, złote zamki jak ten na którym poznałem Cię i na który chciałbym z Tobą wrócić.

Wybierać mogłem czy przy ojcu zostać, czy z Wilhelmem wyruszać. Alec gdybym został, to nie zabiłbym Elijahy… Nie połączył się z Tobą po jego śmierci. Tak tedy piszę ten list z karczmy na trakcie ku Akwizgranowi, wciąż w służbie Wilhelma. Bo uczynię co mam uczynić i odnajdę Cię wtedy. By żyć przy Tobie.
(...)
Cytat:

(...)
Losy Twe barwne. Aż nie wiem o czy ja bym Ci miała opowiadać. Na opis tęsknoty i pustki, którą mam wciąż w sercu księgę by można spisać, a nie list.

Ja obecnie w Paryżu przebywam, lecz nie dworskim życiem skuszona a zasobami tutejszej biblioteki. Udało mi się w łaski starego bibliotekarza wprosić, toteż gdy urzędujący tam mnisi udają się na spoczynek, mi wolno woluminy przeglądać i wiedzy poszukiwać.

Jako wampir teraz żyję. Nocami studiując, a za dnia odsypiając. Nawet Maria nie ma już siły, by mnie upominać. Chyba też rozumie, że to mi pokój ducha daje, choć czasem wydaje mi się jak słyszę w piersi chrzęst serca, które prawie pękło.
Twoja na wieki mój szlachetny panie mężu
Aila
Cytat:

(...)
Żebym ja wiedział wtedy, żeś Ty w Paryżu na dłużej była…
Zmusiłbym Wilhelma, nie byłoby takiej siły, aby mnie wstrzymał i zabronił przyjechać choć na parę dni. Dziś dopiero listy Twe czytam zgromadzone przez ponad rok w miejscu, w które słałaś. Ich ilość świadcząca jak często pisałaś porusza me serce. sam słałem listy jak często mogłem na zamek twych rodziców, alem sam nie mógł odbierać Twoich słanych jak zawsze na karczmę w Namur. Przez ponad rok byłem bowiem zbyt daleko, aby tam bywać, lub choćby posłańców słać co by mi listy dowozili. Przeczytałem wszystkie na raz, niczym księgę o tym co działo się z Toba przez ten rok.

Wilhelm rzadko poza Renem bywał, stary Niemiec źle czuł się wśród Francuzów, toteż zarządził wyprawę po Rzeszy i na Śląsk, gdzie się wychował. Tam wciąż chaos i zamęt, choć od wojen husyckich już tyle minęło. Ziemie te niby w koronie Czeskiej, ale każdy książe (a bez liku ich) niczym udzielny władca żyje. Pełno też zamków przez rycerzy-rabusiów opanowanych, co władzy żadnej nie uznają. Sama imaginuj sobie jakiż to raj dla wampirów…

Wnet się okazało, czemu Wilhelm chciał abym do Eu ruszył. Valentino nie dostałby się na zamek, gdybyś znudzona na krańcu świata uczonego, świeżego towarzystwa nie szukała. Ile Hansel się nastarał i naoszukiwał by na zamek się dostać sami wiemy, a i to jeno dlatego, żem habit zrzucił.
A jako szlachcic?
Szczególnie na Śląsku każden ze szlachty chętnie przyjmuje francuskiego rycerza pod dach zamku lubo innej rodowej siedziby. Zachodnia rycerska kultura dla nich wzorem. Gdzie tam przyjmują! Sami spraszają na wyprzódki, bo chociem bękart, to wysokiego rodu i pasowany. Szybko się nudzą, a ja niczym zwierzątko się czuję. Z ciekawością podchodzą, ale i by pogardę cichem pokazać… coby cieszyć się pokazywaniem, zachodniemu rycerzowi, że on jako bękart niżej zwykłego szlachcica stoi. Wielka to dla mnie lekcja pokory, ale Wilhelm bada, szpera dzięki temu, bo jako (oficjalnie) starego mego sługę na zamki go wpuszczają. Wiedział stary diabeł co czynił gdy do Eu kazał mi jechać.

I znalazł ślady. Odkrył dwóch nieumarłych, ale działać mi zabronił. On stary, ja (jak rzekł) najpierw jeszcze niech się uczę. Listy słał widno do bardziej doświadczonych. Oj będzie się pewnie na śląsku działo. O ile już nie po wszystkim.

Wiem o tym, jak czas łamie więzy krwi. Wilhelm mówił że różnie z tym. Czasem i parę lat jak sługa słabej woli, a czasem i rok starczy aż nadto. Po Giselle wszak widzę to, bo ona nijak już nawet Elijahy nie wspomina. Tak tedy wiem, żeś już nie w jego władzy. I chciałem rzucić wszystko i szukać Cię. Wilhelm mnie jednak osadził. Rzekł, że nieumarli złośliwi są i wyczuleni na to gdy zwykły śmiertelnik im za skórę zajdzie. Mógłby z czystej zemsty słysząc, że my gdzie razem, choćby i w dalekiej Espani, przybyć by szczęście nasze zniszczyć. Zabić go muszę, innej drogi nie ma.
(...)
Cytat:

(...) Każde z nas ma swoje racje. Nie mi osądzać Twoje czyny, gdyś naszą miłość odrzucił, by dawnego pana ubić. Ile to już lat? Trzy... trzy i pół prawie, bo teraz wiosna nam już idzie. To jednak bez znaczenia. Ból wciąż jest i tak myślę, że już zawsze będzie w mym sercu. Nawet jeśli faktycznie mnie odnajdziesz po tylu latach. On już częścią mnie się stał.

Kilka dni temu Maria umarła. Zasnęła i się nie obudziła na fotelu koło mego łoża. Myślę zatem, że o lepszą śmierć dla niej prosić nie mogłam. Smutno mi oczywiście, bo teraz już całkiem sama jestem, ale i lżej. Bo nikt i nic mnie nie trzyma. W każdej chwili mogę jechać i świat poznawać. Takoż też planuję, gdy tylko pochówek w pełni zorganizuję, bo postanowiłam chować Marię jako kogoś z rodziny, a nie służbę.

Na ciekawe informacje w bibliotece trafiłam. Kilka map porównywałam i wychodzi na to, że może i ja wreszcie cel życiu odnalazłam. Może Ci to śmieszne, bom przecież niewiasta, ale własne badania planuję prowadzić. Jeszcze kilka dni i w podróż na wschód się udam, toteż kolejny list ślij proszę na adres mej ciotki Cecylii, co w Zurychu ma kamienicę.

Bądź zdrów mój mężu. Cokolwiek czynisz lub czynił będziesz, me serce jest przy Tobie w dzień, w nocy zaś ciało tęskni do Ciebie.
(...)
Cytat:

(...)
Nie wiem czemu od pewnego czasu listów od Ciebie żadnych nie otrzymuję, co wywołuje mą troskę. Czas to spokojny, jeno w Anglii wojna, zali to zatem wina bandytów co posłańców napadają? Nie dopuszczam do siebie myśli, żeś pisać zaprzestała.

Wilhelm rzecze, że niedługo gotowy będę. Spieramy się o to ciągle, bo mi spieszno do Ciebie, a on mawia, że Cmentarze usiane tymi, co zbyt pewnymi byli i na samotne łowy zaczęli ruszać. Nie pozwala mi też udowodnić tego, abym pod jego okiem wytropił nieumarłego. Rzecze, że pierwszym mym winien być ten, który mnie na tę drogę skierował. Nie podejrzewa widać, że pierwszy będzie zarazem mym ostatnim, bo wtedy nic mnie nie odciągnie od Ciebie. Cierpliwie staram się to znosić.
(...)
Cytat:

(...)
Byłem w Barr na zamku Twych rodziców, teraz jestem w Zurychu.
Rodzina Twa chłodno mnie przyjęła nie wiedziała zresztą nic poza tym, żeś w Szwajcarii u Cecylii. Cecylia wyjechała na jakiś czas, toteż i u niej nie mogłem się nic wywiedzieć. Byłem też wcześniej u Twej drugiej ciotki w Ardenach.
Na Boże zmiłowanie, rok mija od ostatniego listu.
Jeżeli zniknąłem z Twego serca odezwij się przynajmniej, że nic Ci nie jest.
Myśleć o niczym nie mogę martwiąc się o Ciebie, Wilhelm widzi to i chyba dlatego zgodził się na te eskapady.
A ja nie wiem już gdzie szukać.
List zostawiam u ciotki Twej, wciąż pełen nadziei.
(...)
Cytat:

(...)
Opuściłem Wilhelma, choć upierał się żem jeszcze nie gotów. Ja jednak już nie mogłem dłużej czekać, wciąż listów od Ciebie nie dostając.
Pomyślałem… Pomyślałem, że może to on Cię odnalazł i zabrał na Kocie Łby z powrotem, szczególnie wobec tego co tam się ostatnio działo…
Tomasz z Gisoreux urósł mocno w mieście, po śmierci Hagena burmistrzem został Zdecydował się rezydować z zamku, zakaz mój łamiąc. Wtedy jeszcze łudziłem się, że to związku nie ma z Elijahą, ale dobiegły mnie wieści, jakoby jeden wędrowny murarz ze swymi robotnikami podobno gdzie w Ardenach zaginął. Elijaha wiedział, że jego leża na zamku w lochach, odkryte przez nas i mieszczan. Jak przetrwał te lata? Nie wiem. Jednak fakt, że ktoś osiedlił się na zamku, wkrótce potem ktoś w tę część gór ściągnął grupę murarzy by co budować lub przebudować, oraz fakt iż zniknęli jak kamień w wodę… To wiele mi powiedziało.

Elijaha tam był, wrócił na Kocie Łby, a może nigdy z nich nie odszedł. Tomasz przenoszący się na zamek dał mu oparcie, uczynił z niego swego sługę, zbudował nowe ukryte gdzieś leże. Związał potem innego radnego Coiville, a Tomasza zabił, służba zniknęła. Nowy burmistrz jak Tomasz na zamek się przeniósł. On już nie wiedział gdzie na zamku skrywa się wampir. Może tak było z ojcem Andrusa, który wiedział o tym co drzemie w lochach szaleństwa i zginąć musiał?

Nie skłamię, jeżeli powiem że poszło mi jak z dzieckiem. Źleśmy się do tego zabierali, oczywistości nie wyglądaliśmy. Wilhelm twierdził, że nieumarli strach i niechęć w zwierzętach budzą, ale zdarzają się tacy, co mają w sobie coś przyciągające je. Jak Elijaha koty. Sami wszak widzieliśmy w mej komnacie. Wystarczyło, że ruszył się ze swego leża, a pędziły do niego.
Dwa worki kotów ze sobą przywiozłem i nad ranem stanąłem na Kocich Łbach. Burmistrz miał kilku zbrojnych, ale przemogłem ich. Cóż czyni przerażone zwierzę w nowym miejscu? Szuka azylu żono ma, miejsca bezpiecznego, przyciągającego je jak magnes. Stare koty z Coiville syte towarzystwem Pana łaziły gdzie chciały czasem jeno idąc ku leżu. Te nowe zaś? Przerażone? Wnet polazły tam gdzie go wyczuły wskazując mi drogę. Ranek to był wciąż gdym nad nim stanął.
Okazało się, że to “jednooki” był jego prawdziwym obliczem. I wtedym zrozumiał czemu Wilhelm tak długo mnie szkolił, dla pokory, cierpliwości. Gdybym jeszcze rok wcześniej stał tak nad Elijahą, to bym się nie opanował i spróbował tego com czynił z Kornelią myśląc, że to nieumarła. By zbudzić go i w twarz spojrzeć, by pokazać mu swój triumf, by wypytać o pewne rzeczy.
Ale Wilhelm ostrzegał, że oni władają taką mocą… starczy czasem jedno spojrzenie.
Uczył mnie dobrze.
Zabiłem Elijahę od razu.

Jadę Cię szukać najdroższa, bośmy już całkiem wolni. Wierzę, że odnajdę Cię i nic Ci nie jest. Jeżeli zaś pisać przestałaś bo zniknąłem z Twego serca, chcę byś mi to w oczy rzekła, dopiero wtedy odejdę.

Twój Alexander
[MEDIA]http://blog.postofficeshop.co.uk/wp-content/uploads/2014/02/History-of-writing-620x350.jpg[/MEDIA]

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline