Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 10:35   #6
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Po dojechaniu do domu porozmawiali trochę na temat bezpieczeństwa Rylee z dala od cywilizacji. Kobieta z jednej strony cieszyła się, że narzeczony martwi się o nią i chce zadbać, by nic się nie stało, a z drugiej, mieszkała w najnudniejszym miejscu w Devils Lake. Wszędzie wokół domu rosły lasy, rozciągały się pola i wrzosowiska. Nie potrzebowała alarmu, bo nigdy nie miała tu nieproszonych gości a i nigdy się nie bała. To był jej dom, jej miejsce na świecie, o które bardzo dbała. Jasne, zewnętrzna część domu i podjazd wyglądały dość ponuro, ale w środku co chwilę coś remontowała, albo dopieszczała pokoje na piętrze. Poza tym, ten dom był jedną z perełek tych ziem. Postawiono go w siedemnastym wieku, kiedy miał tylko jedną izbę, część dobudowano w osiemnastym, a wykończono w połowie dziewiętnastego wieku. Miejsce miało swoją duszę i charakter.

Ledwo przekroczyli próg, a na zewnątrz wyskoczył Ganges, jej kocur, którego babka znalazła kiedyś porzuconego przy drodze, gdy był jeszcze zupełnie malutki. Nigdy nie wyjaśniła jej, dlaczego akurat takie nadała zwierzakowi imię, ale w sumie chyba jej to nawet nie interesowało. Ganges był spokojnym, leniwym kotem, który jednak od czasu do czasu potrafił pokazać swoje prawdziwe kocie oblicze. Kochała go, choć zwykle oboje chadzali własnymi ścieżkami i nie wchodzili sobie w drogę. Zresztą, kociak znikał czasami na tydzień, lub dłużej a potem wracał brudny i głodny. Odkąd babcia zmarła, Rylee cieszyła się z każdej jego obecności w domu. Zawsze to jakieś dodatkowe towarzystwo w starych murach domostwa. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie polecieć na górę i nie sprawdzić sypialni w związku z pęcherzem Gangesa, ale ostatecznie dała sobie spokój. Jeśli się zlał, to i tak będzie musiała posprzątać, a to mogło poczekać, zwłaszcza, gdy w domu miała swojego przystojniaka.

Wypakowali zakupy, chowając część do lodówki, część do szafek. Chwilę później lunęło i Rylee przez chwilę patrzyła na strugi deszczu za oknem, gdy przypomniała sobie, że nawet jeśli okienko w piwnicy było uchylone, to drzwi na pewno są zamknięte.
- To jakie plany na wieczór? - Zapytał Luke, wyrywając ją z zamyślenia.
- Coś wymyślimy. Daj mi chwilkę, za moment jestem. - Zapewniła.
Przeszła korytarzem, aż za schody biegnące na górę i podeszła do drzwi w głębi domu, uchylając je lekko, tak, by kot miał szansę wślizgnąć się do środka. Wtem usłyszała dochodzący z dołu hałas, jakby coś skądś spadło. Przez ułamek sekundy chciała zawołać Luke'a, ale przecież to był jej dom, do cholery. Poza tym znów zaczęliby dyskusję na temat zabezpieczeń, a tego tematu miała już dosyć. Włączyła światło przy drzwiach i zeszła ostrożnie po starych, trzeszczących schodach. Mniej więcej w połowie drogi uderzyła w nią wilgoć przemieszana z zapachem starości. Gdy znalazła się na dole, rozejrzała się po obszernej piwnicy.


Znajdowało się tutaj pełno nieprzydatnych nikomu rzeczy - półki zawalone starymi zastawami stołowymi, dywanami, sprzętem kuchennym, do tego dochodziły przeróżne meble, stara pralka i odkurzacz. Rylee lubiła się tutaj chować za dzieciaka przed babcią, żeby zrobić jej psikusa i aż uśmiechnęła się do tych wspomnień. Szybko zauważyła też, że okienko, które zawsze zostawiała uchylone dla Gangesa było zamknięte. Dziwne, bo była pewna, że drogę powrotną z podwórka zostawiła mu uchyloną. Podeszła pod ścianę i stając na palcach uniosła prostokątne okienko i umieściła skobel w zatrzasku. Krople deszczu wdzierały się nachalnie do środka, wpadając wprost na matkę wodoodporną, którą kiedyś Carpenter kupiła w Safeway'u.

Upewniając się, że wszystko jest w porządku, wróciła na górę, zostawiając uchylone drzwi do piwnicy. W kuchni Luke zalewał właśnie herbatę wrzątkiem.
- Wszystko ok? - Spytał.
- Tak, musiałam uchylić Gangesowi okienko w piwnicy, chyba zapomniałam tego zrobić ostatnio. - Wyjaśniła. - A co do twojego pytania odnośnie planów, to jest jeszcze dość wcześnie, więc co ty na to, żeby obejrzeć coś na netflixie, a potem zaszyć się w sypialni? - Puściła mu oko.
- Brzmi świetnie. - Harmon zaśmiał się i zatarł dłonie.
- Ale do serialu zróbmy sobie jakieś dobre jedzonko, bo zaczynam być głodna.
- Jasne, w sumie też bym wrzucił coś na ząb.

Szybko przyrządzili sobie jakieś kolorowe kanapki i zasiedli w wielkim salonie przed telewizorem, wrzucając kolejny odcinek Stranger Things. Choć cały sezon dostępny był od razu, nie mieli czasu, żeby przysiąść i obejrzeć go na raz. Poza tym serial był tak świetny, że doszli do wniosku, że będą go sobie dawkować. Obejrzeli dwa odcinki, nie mogąc utrzymać rąk przy sobie, po czym ruszyli na piętro, do sypialni Rylee. Kobieta czuła, jak z każdym pocałunkiem ukochanego robi jej się coraz cieplej. Najpierw wzięli szybki, wspólny prysznic, by następnie wylądować na wygodnym, miękkim łóżku panny Carpenter.


Najpierw całowali się łapczywie, dotykając dłońmi najintymniejszych części swych ciał, a po krótkim czasie Luke pchnął ją na poduszki i rozłożył jej nogi. Jego głowa zniknęła między nimi, a Rylee poczuła się jak w niebie, gdy język mężczyzny tańczył na łechtaczce, podczas gdy palce obu dłoni bawiły się jej nabrzmiałymi, brązowymi sutkami. Rozkosz była nie do opisania - Rylee wiła się na łóżku, czasami z jej ust wyrwał się krótki jęk. Po kilku minutach takiej zabawy przyszedł czas na Luke'a. Mężczyzna ułożył się na plecach, a Carpenter zaczęła go masturbować. Najpierw powoli, odciągając skórkę z żołędzi na dużym, grubym penisie, by z każdą chwilą przyspieszać. Po chwili do pieszczot doszedł język, którym drażniła nabrzmiałą główkę męskości, by w końcu skryć penisa w swoich ustach. Słyszała rozkoszne westchnięcie Harmona, więc kontynuowała taką zabawę jeszcze dłuższy czas, jednocześnie bawiąc się wydepilowanymi, ciężkimi jądrami narzeczonego. Czuła się strasznie podniecona a jej kobiecość dosłownie pływała w sokach.

W końcu dosiadła go, poruszając się rytmicznie na jego twardym członku i wbijając delikatnie paznokcie w jego umięśnioną klatkę piersiową. On wciąż bawił się jej średniej wielkości piersiami, co tylko jeszcze bardziej ją nakręcało. Z każdą chwilą nabierała prędkości, penis mężczyzny wchodził jeszcze głębiej, dostarczając niezapomnianych doznań. Nie musiała długo czekać, gdy przeszyła ją fala nieopisanej ekstazy. Jęknęła, odrzucając głowę w tył i splotła dłonie z narzeczonym, targana orgazmem. Opadła na jego pierś, dysząc ciężko i czując wzbierającą błogość. To jednak nie był koniec. Luke dał jej przyjemność, teraz przyszła jej kolej. Zeszła z jego sterczącego przyjaciela i szybko włożyła sobie do ust. Ssała go i masowała, aż zaczął pulsować, by ostatecznie wystrzelić w jej usta ciepłym, życiodajnym sokiem, który Carpenter wyssała i połknęła aż do ostatniej kropli. Luke zamruczał wesoło, gdy po wszystkim wtuliła się w niego, a on przykrył ich kołdrą.

Lubiła taki szybki, spontaniczny seks. Rozpływała się, czując się na właściwym miejscu, w ramionach mężczyzny, który ją kochał. Z każdym kolejnym oddechem czuła, jak jej ciało zalewa fala błogości i rozleniwienia. Zdążyła już nawet zapomnieć o tym, co spotkało ją na cmentarzu. Przytulona do Luke'a, nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.

 
Tabasa jest offline