Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 17:53   #4
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Sala modlitewna charakteryzowała się tym, że prócz kilku świeczek i świętych obrazów nic tu nie było. Mężczyzna, który przywitał parę małżonków miał na sobie mnisią szatę - jeszcze biedniejsza i bardziej wytartą niz ta, którą Alexander nosił na grzbiecie jako kapelan Kocich Łbów. To już samo w sobie powiedziało Alexandrowi wiele. Swym służkom-mniszkom nie odmawiał zbytków i drogich materiałów na pięknie skrojone habity, radując tym kobiece dusze. Sam z drugiej strony żył jak widać więcej niż skromnie.
Stary człowiek siedział na ziemi, lecz na widok gości wstał i uśmiechnął się przyjaźnie. Jego oblicze było o tyle dziwne, że zostało gładko ogolone, przez co mimo wieku wydawało się jakieś takie... niemęskie.

[MEDIA]https://thesupernaturalfoxsisters.files.wordpress.com/2015/05/rd-high-sparrow-olenna-game-of-thrones-the-gift.jpeg[/MEDIA]

- Wybacz nieprzyjemne powitanie, Alexandrze - odezwał się i faktycznie wydawało się, że jest zawstydzony tym. - Nie spodziewaliśmy się ciebie, a czasy ostatnio ciężkie, toteż strażnicy są przeczuleni.
- Bywałem i gorzej witany, a i raz w łeb nie jest czymś co by mi zaszkodzić mogło - rycerz odpowiedział przyglądając się nieumarłemu. - Tuszę, że moja małżonka uważa, ijakoby czasem dobrze by mi to zrobiło. - Uśmiechnął się lekko do Aili zerkając ku niej.
Odpowiedziała mu nieco zdenerwowanym uśmiechem.
Bała się. Bała się jak ON zareaguje.
Merlin tymczasem pokiwał głową i bez zapowiedzi przeszedł do konkretów.
- Chcesz Alexandrze, bym zwolnił twą małżonkę z danej mi przysięgi i spłaty ceny, którą zgodziła się zapłacić, aby korzystać ze zbiorów naszej biblioteki, zgadza się?
- Jeżeli zechce iść ze mną, to tak. Chcę ją stąd zabrać - potwierdził zapytany. Ku niejakiej uldze Aili był grzeczny, nie prowokował. Epatował pewnym spokojem.
- Ailo? - Merlin spojrzał na jego piękną małżonkę, a ta skinęła głową.
- Jeśli to możliwe, pragnę przerwać studia i odejść z mężem.
- Będzie nam tu ciebie brakowało, dziecino, nierzadko u niewiasty można spotkać tak chłonny wiedzy umysł - przyznał, po czym dodał. - Jesteście wolni zatem. Dług twój, Ailo, został anulowany - rzekł po prostu.
Alexander uniósł brew i spojrzał na małżonkę, a później na wampira.
- Tak po prostu? - spytał.
Merlin skinął głową.
- Wiele się nacierpieliście. Niech to będzie choć odrobina zadośćuczynienia od losu.

To było zbyt proste.
Alex tego nie rozumiał.
Chyba że…
Czy wampir miał w tym jakiś swój plan? Zwolnić Ailę mając ją wciąż pod swym wpływem, a polecenia mógł słać listami. Brak wahania się dziewczyny przed opuszczeniem sire, mogło być wynikiem jej świadomości iż jest to część planu ukochanego Pana.

Bękart spojrzał ze smutkiem na wampira.
- Mógłbyś poprosić kogo, aby przyniósł kuszę i jeden bełt? Obiecałem, że nie przeleję tu krwi, broni tej też nie tknę.
Merlin spojrzał na niego zaintrygowany, po czym przeniósł wzrok na pobladłą Ailę.
- Mój mąż chce, bym... bym udowodniła, że nie jestem w twej mocy. Mam oprzeć się życzeniu twemu, by go... zabić - powiedziała, czując wewnętrzny opór.
Brwi wampira na moment uniosły się, po czym jego twarz znów rozjaśnił dobroduszny uśmiech.
- Niestety, nie mogę spełnić tej prośby. - powiedział, po czym dodał - Rozumiem jednak twe wątpliwości, Alexandrze. Boisz się tego, że małżonka twoja związała się ze mną krwią. Ale przecież wiesz że im dalej będziecie i więcej czasu minie, ta zależność w końcu sama przeminie, prawda?
- Wiem - rzekł, ale wciąż patrzył wyczekująco. Nie poruszył się.
Merlin chwilę mu się przyglądał.
- Jest pewien rytuał... zrywa wszelkie więzy krwi, uwalnia od klątw... - powiedział, przyglądając się reakcjom rycerza.
- Skoro o tym mówisz Merlinie - Alex spuścił lekko głowę, na obliczu znów zagościł mu smutek. - Tedy wiesz, że bez rytuału mogłaby nie oprzeć się temu poleceniu? Cóż chcesz za jego odprawienie?
- A jeśli raz odmówi, bo będzie wiedzieć, że tak naprawde nie pragnę twej śmierci... czy to ci wystarczy? Czy nie będziesz miał wątpliwości, że jednak gdy wydam polecenie naprawdę, to mi się nie oprze? - Merlin zadawał pytania, nie oczekując jednak odpowiedzi - Ja wierzę w siłę woli twej żony, ale obawiam się, że ty nie. Czy się mylę?
- Mylisz. - Łowca uniósł głowę. - Wierzę w jej niesamowitą siłę woli, ale znam też siłę więzów. Krew tłamsi wolę niezależnie od jej siły. Kto silniejszy wolą jeno dłużej ciężką walkę ze sobą stoczy nim w końcu polecenie wykona. A co do tego czy pomyśli, że nie chcesz tak naprawdę mojej śmierci? Owszem, wiem o tym. Stąd kusza. Bełt wycelowany w serce, palec na spuście. Dwa słowa: “zabij go”. Jeżeli nie masz nad nią władzy nie zrobi tego ukochanemu. Jeżeli masz, to choćbyś mej śmierci nie chciał… palec drgnie odruchowo na rozkaz sire. Myśli czy chcesz tego naprawdę czy nie przyjdą w chwilę potem. Nie zgadniesz skąd znam ten test Panie.
- Przecież to niemożliwe... - zaprotestowała Aila, lecz Merlin nie poparł jej. Patrzył z namysłem na łowcę.
Milczał chwilę.

- Chcesz mieć pewność. Dobrze. Rytuał można odprawić, lecz jego już wam darować nie mogę. To nie świątynia, gdzie dary się rozdaje. Jak zauważyłeś też, nie życzymy tu sobie wielu gości, a tak by się skończyło rozdawanie czegoś bez zapłaty. Zatem i ja mam cenę dla ciebie i twej małżonki. - Starzec złożył dłonie jak do modlitwy - W zamian za odprawienie rytuału wyzwolenia z więzów krwi chcę, byś unieszkodliwił mego pobratymca, wampira, który w okolicy postrach sieje i... cóż, za bardzo jego czyny zwracają oczy ludzkiej władzy w te okolice.
Łowca uśmiechnął się.
- Za wspaniałomyślność i pochylenie się nad naszym losem, który oszczędzany nie był. Po upewnieniu się czy Aila nie w Twej mocy, sam chciałem się czym odwdzięczyć. - Pochylił głowę nisko jak w ukłonie. - Uczynię tak, a nawet więcej. Jeżeli puścisz ją stąd ze mną bez więzów krwi, to gdybyś w przyszłości miał tego typu problem, a Aila nie będzie mieć nic naprzeciw bym Ci pomógł, uczynię to na wezwanie.
Coś w oczach wampira błysnęło.
- Uważaj z takimi zapewnieniami mój chłopcze. Nieśmiertelni do takich słów wielką wagę przywiązują - ostrzegł go, po czym jednak jego wyraz twarzy złagodniał. - No dobrze, w takim razie muszę się przygotować. Za parę godzin przystąpimy do rytuału Ailo. Do tego czasu... ty i twój małżonek cieszcie się sobą.
Szlachcianka skinęła głową, jednak wzrok, którym obdarzyła Alexandra był raczej niepewny.
- Dziękuję Merlinie - Alexander spojrzał na Ailę i delikatnie wyciągnął ku niej dłoń.
Przyjęła ją z drżeniem palców.
Wyszli, zostawiając wampira samego.


- Co...co chciałbyś teraz robić? - zapytała cicho idąc korytarzem obok męża..
Objął ją i przytulił. Dziewczynę, która kochał, a która była gotowa go dziś zabić.
- Chcę po prostu z Tobą być - Zanurzył twarz w jej włosach. - Nie ważne jak, gdzie.
Spojrzała mu w oczy. Błękitne jeziora jej wejrzenia tylko jakby nabrały głębi przez te lata.
- Chodź... - pociągnęła go za sobą.

W korytarzu wyminęli jakąś mniszkę, lecz żadne z nich już się nie interesowało otoczeniem. Wspięli się po schodach na kolejne piętro, gdzie Aila kluczem otworzyła drzwi pomieszczenia. Jej pokój faktycznie odbiegał znacząco standardem od komnat, w których się wychowała, jednak był czysty, a na grubo heblowanym stoliku prócz książek stał wazonik z przebiśniegami. Więcej Alexander nie zdążył zobaczyć, bo małżonka znów napadła go w przypływie namiętności całując długo i tęsknie usta. Rozchylił je wychodząc swym językiem naprzeciw jej. Zamknął oczy obejmując dziewczynę mocno całym sobą, a w szczególności pocałunkiem, okazywał skumulowaną tęsknotę.
Przywarła do niego, lecz wciąż dzieliły ich grube szaty.
- Rozbierz się... - poprosiła. - Chcę cię poczuć... nawet jeśli coś więcej... jest ci niemiłe... ale jeśli nie brzydzisz się mnie całkiem… proszę, pozwól bym mogła widzieć cię całego... dotykać... tak bardzo tęskniłam... - wyznała pomiędzy pocałunkami.
- Brzydzić się ciebie? - wyglądał na zdziwionego. - Czemu miałbym…? - Oddawał pocałunki ochoczo.
Pomyślał, że ewentualna zwłoka i drążenie czemu Aila tak myśli, może być przez nią odebrane jako potwierdzenie obaw. To był klasztor, ona jeszcze wciąż była mniszką, więc nie mogli oddać się sobie, ale zwykła nagość?
Spojrzał po sobie. Ot jeno odzienie zrzucić.

[MEDIA]https://i.imgur.com/bpIERnN.png[/MEDIA]

Zabrał z niej ręce i zdjął płócienną kurtę, po czym zaczął rozsznurowywać koszulę.
Małżonka przyglądała mu się roziskorzonym wzrokiem.
- Przez więzy... - szepnęła - Nie wiem czy mną nie gardzisz... po tym co rzekłeś tam w lochach - wyznała.
- Jeno za picie krwi wampira miałbym Tobą gardzić? - Uśmiechnął się i zdjął koszulę. Może i wychudł na twarzy, ale gdy obnażył się zobaczyła że jakby nabrał mięśni, widać kilka lat w trudach rzutowało na jego sylwetkę. Ale i widać było nowe blizny. Tam gdzie dawniej postrzeliła go Giselle, pod obojczykiem blizna była jakaś o wiele większa niźli od bełtu. I druga: szrama jak po cięciu płytkim przez pierś. Sam też spoglądał na jej sylwetkę skrytą białym habitem. Rozpiął pas izaczął rozsznurowywać spodnie.
Aila podeszła bliżej i jakby z nawrotem nieśmiałości dotknęła jego nagiej piersi. Pogładziła obojczyk... i przeniosła palce na nowe blizny.
- To ze Śląska. Kopia w bark na turnieju, a ciętym w pojedynku… - wyjaśnił.
Chłonął dotyk jej dłoni, poczuła jak sam do niego dąży.
Jego spodnie opadły i musiałpochylić się by zzuć buty, oraz zdjąć nogawice.

Wkrótce stanął przed nią jedynie w krótkich gaciach bleliźnianych, ale w jej wzroku zobaczył iż chyba jej to nie starcza. Wyłuskał się z bielizny, która opadła do kostek
Jęknęła cicho na widok jego męskości. Dłoń jej przesunęła się niżej, zsuwając się po umięśnionym brzuchu.
Wstrzymał oddech i wyciągnął ku niej ręce kładąc je na wąskiej talii żony, gruba, miękka szata odbierała jednak pełni przyjemności tego dotyku. Za to on poczuł, jak paluszki żony nieśmiało głaszczą jego podbrzuszę, widział jak zahipnotyzowana patrzy na jego ciało, rozsmakowując się w tym doznaniu. Podniecało go to jak na niego patrzy. Z jakimś takim utęsknieniem i tłumioną zachłannością. Również to, że stał przed nią nagi, gdy ona od stóp do głowy nosiła mnisią szatę nie było obojętne.
Zaprawdę wyglądała jak mniszka.
Patrząc w to jedno miejsce zaczęła widzieć pewne… “zmiany” świadczące jak działa na niego ta sytuacja. Dotknęła go tam po chwili wahania, a na jej policzkach wykwitł rumieniec zawstydzenia.
- Ja... chyba nigdy nie przywyknę... - wyznała, pieszcząc palcami jego przyrodzenie.
Westchnął głęboko pod tym dotykiem. Poczuła jak trochę mocniej zaciska dłonie na jej kibici.
- Czemu… nie przywykniesz? - spytał starając się uspokoić rozbiegane myśli. Bądź co bądź byli w klasztorze, a ten dotyk prowadził do zbyt wielkich pokus… ale nie cofał się. Odruchowo nawet drgnął wysuwając minimalnie do przodu biodra.
- Kiedy cię takim widzę... całe moje ciało... drży... jakby przestawało być moje... i tylko chciało... - umilkła.
Spojrzała mu głęboko w oczy.
Zobaczył żądzę w jej spojrzeniu, ale też i pytanie. Sama widać nie wiedziała jak daleko mogą się posunąć, jak daleko on chce to zrobić. Chyba źle odczytał jej emocje. Żądzę zinterpretował jak najbardziej prawidłowo, bo i w nim się nie tyle czaiła co buzowała, ale to drugie odebrał jako wahanie przed posunięciem się zbyt daleko.

Klasztor.

- Muszę szybko ubić tego wampira. - Przesunął jedną dłoń na pośladek dziewczyny i uścisnął. - By wydostać Cię z klasztornych murów, albo nie ręczę za siebie.
- W jakim sensie? - oczy aż jej zabłysły.
Powoli uniosła wolną dłoń do ust i zmysłowo oblizała palce, po to by wilgotnymi opuszkami dotknąć teraz jego rozgrzanego przyrodzenia, bynajmniej jednak nie gasząc pożaru.
Jakaż udręka…
- By wbić się w ciebie z mocą pięciu lat śnienia o Tobie - szepnął pochyliwszy się do jej ucha. - I słuchania muzyki Twych jęków i krzyków.
Znów się zarumieniła, ale na jej twarzy pojawił się zmysłowy uśmiech.
- Jak wtedy… na sianie... - przypomniała, po czym zapytała: - A ty... nie chcesz mnie rozebrać?
- Nie. - Pokrecił zdecydowanie głową i zabrał dłoń z jej krągłości. - Ma wola niczym głaz. - Powoli zaczął zagarniać materiał habitu do góry, lekkim ruchem dłoni na jej talii. - Ale wtedy nie potrafiłbym chyba się powstrzymać.
Pokiwała na to głową ze zrozumieniem i odsunęła poza zasięg jego rąk. Uśmiechając się szelmowsko ściągnęła przez głowę habit, stając naprzeciwko małżonka tylko w śnieżnobiałej, cieniutkiej, sukni spodniej z muślinu. Tak delikatnej, że pod światło świecy doskonale widział jej kształty, a i przebijały przeze nawet zaróżowione sutki.
- To by było doprawdy nieprzyzwoite... - powiedziała, rozbawiona.
Stał i nie mógł wydusić z siebie słowa. Minę miał tak ‘mądrą’ jak Pieterzoon, gdy pochłaniał widok, choć wciąż jeszcze była niby okryta.

Zauważyła że zadrżał, a może drgnął chcąc do niej przyskoczyć. Wyglądał jak wtedy przed jaskinią, gdy walczył ze sobą, a ona leżała prowokując.
I teraz też go prowokowała. Delikatnym ruchem zsunęła jedno ramiączko, przychwycając materiał na wysokości piersi. Potem lewą ręką zsunęła to drugie, odsłaniając nagie ramiona i częściowo dekolt.
Z uśmiechem przyglądała się reakcji męża wypisanej nie tylko na jego twarzy.
Posmutniał lekko bo… Czyżby się nim bawiła? Wampir za to co mogli tu wyprawiać, w klasztorze, deprawując inne mniszki mógł zareagować złością. Chciała go rozpalić do nieprzytomności, aby potem powstrzymać?
Tak czy owak wzroku oderwać nie mógł, mimowolnie uczynił nawet krok do przodu zanim umysł odzyskał kontrolę nad nogami..
Aila zauważyła zmianę jego nastroju, choć nie rozumiała jej. Stała więc przed nim przyciskając koszuline do piersi i przyglądając się mężczyźnie.
- Alexandrze? - zapytała miękko. - Coś cię męczy?
- Okryj się błagam, bo nie zdzierżę…. - wydukał. - Pragnę Cię tak, że aż boli, a my w klasztorze, tyś mniszka. Zaraz nie wytrzymam. - Wpatrywał się w jej piersi zachłannia, a raczej w dłonie spoczywające na nich i przyciskające materiał.

Spojrzała na niego zdziwiona, po czym na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ach, o to ci chodzi... przecież to tylko pozory, bo jakby się rozniosło, że tu biblioteka, co się w niej kobiety mogą uczyć, to byśmy dopiero mieli. - Zachichotała - My się tu nawet nie modlimy. No chyba, że ktoś we własnym zakresie. Sam też słyszałeś, Merlin powiedział, byśmy się sobą cieszyli...
- Czyli że nie chodziło mu o… Czyli wy tu możecie… Czyli że my… - Alexander analizował zasłyszane informacje. Wobec jego stanu krańcowego pożądania był to dosyć ciężki kaliber wieści. Dodatkowo mózg cierpiał na pewne niedobory, krew mocniej zasilała inne peryferia jego ciała co też Aila doskonale widziała.
Spojrzała czule na małżonka.
- My tu się zajmujemy nauką, toteż mężczyźni rzadko są wpuszczani, ale zdarzają się wyjątki. Jest dwóch takich kurierów, co czasem przyjeżdża... oni zawsze powód znajdują, by na noc zostać. - zachichotała, po czym nie chcąc już dłużej drażnić mężczyzny, pozwoliła halce zsunąć się z jej ciała na ziemię.


Mimochodem zauważył, że żona schudła nieco przez te lata, a i sama chyba nieco mięśni nabrała, ale wciąż figurę miała kobiecą, a jej biust kusił go swoim powabem.
Jeszcze znalazł w sobie tyle siły by ze względnym spokojem, ale i niecierpliwością wyswobodzić stopy z bielizny, po czym się po prostu na nią rzucił.
Poczuła gorący pocałunek na ustach i ręce obejmujące jej ciało. Powietrze uciekło jej z płuc gdy spięci ze sobą uderzyli w ścianę.
Odpowiadała gorączkowo pocałunkami. Nie wystraszyła się gwałtownością jego reakcji, wydawało się bowiem, że trawi ją ten sam dziki ogień. Dziewczyna opasała mężczyznę nogami, niemal dosłownie włażąc na niego.
- Jesteś... wreszcie jesteś... - szeptała pożądliwie pomiędzy pocałunkami.
Bez żadnych pieszczot, bez przygotowania, po prostu wbił się w nią podtrzymując ją za ściskane pośladki. Całując w szyję naparł przyciskając dziewczynę do ściany.


Jęknęła głośno, nim dalszy krzyk zdusiła całując go w usta. Sprawił jej ból, lecz ból rozkoszny, toteż objęła Alexandra za szyję mocniej i przylgnęła do niego, wystawiając się na razy, którymi smagał jej kobiecość. Nie kłamał mówiąc jak tęsknił do jej ciała. Unosząc ją na rękach uwijał się zachłannie wbijając ją prawie w ścianę przy każdym charakterystycznym plaśnięciu, a ona wychodziła mu naprzeciw, równie stęskniona i spragniona jego obecności, szczęśliwa, że się odnaleźli po takim czasie. Poruszała teraz bioderkami dodatkowo drażniąc go, choć wcale tego nie potrzebował. Gdy usta mężczyzny opadły na jej sutek, Aila odchyliła głowę, przymykając powieki. Mąż widziałby na jej twarzy teraz najczystszą rozkosz, gdyby tylko nie utonął wręcz w jędrnych półkulach. Nie przerywając żmudnej czynności spełniania tęsknoty wciskaniem małżonki plecami w ścianę, zmienił lekko chwyt. Przełożył najpierw jedną, a potem drugą rękę pod jej kolanami, przewieszając w ten sposób sobie jej nogi przez swoje łokcie. Mocniej ucapił pośladki od dołu podtrzymując kochankę i rozwarł piękne smukłe nogi poszerzając chwyt rąk, by bardziej wystawić ją na uderzenia którymi głęboko wbijał się w jej ciasną, wilgoć.

Dysząc ciężko, Aila spojrzała mu teraz w oczy jakby hipnotyzując. Znów zmieniała się na jego oczach. Znów pod wpływem pieszczot odrzucała swą niewinność, wiedziona głodem rozkoszy.
- Tęskniłam... tak bardzo tęskniłam... nocami... - wyznała, ledwo łapiąc dech. Jej palce gładziły teraz jego silne plecy, przy głębszych pchnięciach drapiąc skórę.
- Ja też… - wydyszał jej prosto w piersi całowane bez ustanku. Ręka omsknęła mu się przy jednym z pchnięć i odruchowo chciał nią wrócić do gorącej krągłości, ale zrobił to zbyt mocno, bo obliczył ciężar jej nogi opierającej się na jego zgięciu łokcia, podczas gdy ona w tej chwili uniosła zgrabną nóżkę by objąć nią kochanka. W efekcie plasnęło, jak przy klapsie w momencie gdy się w nią wbił głęboko.
Krzyknęła, zaskoczona, orając jego plecy paznokciami. Jej bioderka falowały coraz bardziej chaotycznie, a ciało, które trzymał napinało się, nie mogąc więcej już znieść i szykując się na apogeum. W ostatnim zrywie Aila przylgnęła ustami do szyi ukochanego pieszcząc ją bezwstydnie językiem i ssając mocno aż pewnie zostaną ślady. Odchylił głowę dając jej większy dostęp do swej szyi i sam przekrzywiając ją ucapił w usta sterczący różowy sutek. Zassał mocno, wibrując przy tym po nim językiem.

Tym razem wytęskniony jej ciała i miłości z nią nie wstrzymywał się jak często przed rozstaniem gdy chciał by przeżyła rozkosz spełnienia nim sam w niej eksploduje. Był już blisko i nie zwalniał. Dziko plądrował jej ciepłe wnętrze. Czując jej reakcję na przypadkowe klepnięcie w pośladek, powtórzył to. Tym razem z premedytacją.
Znów głośno jęknęła, lecz tym razem inaczej. Pod wpływem jego brutalniejszej pieszczoty, Aila zastygła drżąc i przeżywając orgazm tak mocny, że nawet Alexander zauważył jak jej piersi jakby kulą się, a sutki wręcz przeciwnie, sterczą dumnie. Kobieta uczepiła się jego szyi pojękując słodko z rozkoszy.
Czując to drżenie odnalazł ustami jej usta i wpił się w nie w długim pocałunku. Bardzo długim nie pozwalającym jej się oderwać. Jego ruchy wciąż były szybkie i minęło jeszcze kilka chwil nim sam nie zadygotał i stracił równowagę gdy z rozkoszy nogi załamały się pod nim, bo utrzymywały wszak ciężar dwóch ciał.
Opadł na plecy, a ona na niego.
Podczas tego upadku wysunął się z niej i leżąc na małżonku Aila poczuła kolejną falę drżącego z ekstazy małżonka tryskająca prosto na jej udo.




Położyła się na nim, przygniatając do ziemi własnym ciałem. Z wolna skubała teraz ustami jego wargi, rozkoszując się tym leniwym uczuciem, które opanowywało ciało po spełnieniu.
- Kocham Cię - szepnął otulając ją ręką. Drugą przesunął po pośladku, ale nie w erotycznym, a bardziej pieszczotliwym geście. Wyglądało to jakby nie chciał tracić choć na chwile kontaktu dłoni z jej skórą.
Uśmiechnęła się, zawisając teraz nad nim na łokciach.
- Co mówiłeś? - zapytała, a gdy chciał powtórzyć, wślizgnęła się podstępnie języczkiem do jego ust. Ciało Aili, choć zaspokojone, wciąż poruszało się, ocierając zmysłowo o kochanka.
- Nic, tak mi się wymskło. - Uśmiechnął się szelmowato, rozleniwiony. - Jak Ci kurierzy nie bywają tu często i nikt się nie spodziewa żadnego dziś lub jutro, to dałaś właśnie paru koleżankom powód zazdrości - zażartował.
- Potrafią się sobą zająć - powiedziała Aila takim tonem, że przypuszczał, iż mówi poważnie.

Co działo się za tymi murami, skrywającymi “mniszki” przed światem? To wiedziały tylko one.
Otworzył szeroko oczy. Zabawnie wyglądał w tym zdziwieniu.
- Ze… one ze sobą? - zapytał nie bardzo mogąc uwierzyć.
Aila zarumieniła się.
- No tak... wiesz, ale to tylko... na rozładowanie napięcia... - Zaczęła uciekać oczyma.
- Uhm… - Wyglądał na również lekko zawstydzonego. - Ty… ty też, z którąś? - spytał.
Wyprostowała się, siadając na nim i eksponując w ten sposób swoje piersi.
- Ja... em... nie często, ale... zdarzyło mi się. Wybacz - powiedziała, zwieszając głowę pokutnie.
- Ja… Ehm… ciężko mi to sobie wyobrazić - rzekł jakby nie miał w głowie nic związanego z winą i wybaczaniem. - Nigdym nie widział jak dwie kobiety w łożu legły.
- No jeszcze tego brakowało. - Zawstydziła się jeszcze bardziej, po czym jednak dodała: - Wiele się to nie różni, gdy przypomnisz sobie jak mnie pieściłeś... językiem. No...
- Wiesz, nie jestem dzieckiem. - Uśmiechnął się ujmując w dłoń jej pierś. - Wiem, o co chodzi. Po prostu ciężko mi to sobie wyobrazić jak Ty i któraś z tych mniszek... - Zmrużył oczy jakby faktycznie próbował w myślach przywołać taki obraz.
Aila potrząsneła nim żartobliwie.
- Ej, przestań. Zakazuję ci o tym myśleć! - protestowała ze śmiechem.
- A czemu? - spytał uśmiechając się bezczelnie.
- Bo... bo... ja się wstydzę... no! Nie uśmiechaj się tak, masz natychmiast przestać! - Znów była tą rozkazującą szlachcianką, choć teraz w wersji karykaturalnej.
- Dobrze, już dobrze - roześmiał się już szczerze i usiadł obejmując ją. Przez jego zmianę pozycji poleciała trochę do tyłu, ale podtrzymał ją.
- Zadam jeszcze tylko jedno pytanie o tem i milczę. - Pocałował ją w obojczyk przelotnie i lekko. - Poza… hm… rozładowaniem napięcia, podobało ci się to?

Poczuł jak jej skóra się napięła.
- Nie no, Alexandrze... nie wypada przecie o tym mówić... - Wtuliła zarumienioną twarz w jego pierś. Po chwili jednak, odpowiedziała: - To było inne niż nasze... mniej gwałtowne, ale gdy tego brakowało... przyjemne. - przyznała cicho.
Widzieć jego twarzy nie mogła, ale siedząc na nim w tej pozycji poczuła bez dwóch zdań że jej odpowiedź, albo związane z nią obrazy w jego głowie zadziałały na niego. To było trochę absurdalne. Właśnie przyznawała się, że oddała swe ciało do igraszek innej osobie i czyniła z nią akt miłosny, a on zamiast reagować zazdrością, reagował… podnieceniem?
- Dobrze kochana, nie chcesz, to nie będę o to pytał - rzekł z jakimś niechętnym zamyśleniem, jakby mówił to wbrew sobie. Złożył jej przy tym pocałunek na skroni.
Odruchowo umościła się wygodniej, siadając niżej na jego lędźwiach.
- To nie tak, że nie chcę... po prostu... nie wiedziałam jak zareagujesz... ale chyba... ci się to podoba. - Spojrzała na niego niepewnie.
Teraz i on się speszył.
- Nie wiem czemu ale chyba tak - przyznał niechętnie. - Tak jak i nie wiem czemu mi nie wadzi, żeś tu z którąś… albo i z kilkoma… - Urwał. - Może przez to, że żadna z kobiet mi nie rywalką na życie z Tobą i miłość jak męża i niewiasty? Nie o ciałom Twe zazdrosny - przejechał jej ręką po piersiach - ale o to - wstrzymał dłoń na wysokości serca - i o to - przejechał po obojczyku, szyi policzku aż wymownie zatrzymał na skroni. Ona chwyciła swoją dłonią jego palce i uśmiechając się ciepło, rzekła.
- Są twoje. A i pewne moje zachowania... tylko przy Tobie... - to rzekłszy przesunęła jego dłoń w dół po policzku, aż do swoich warg. Tam objęła jego wskazujący palec usteczkami i poczęła przyjemnie oblizywać, patrząc mu w oczy.
Mruknął z przyjemnością.
- A przed klasztorem? - zainteresował się spoglądając w jej oczy, nie widziała w nich jednak napięcia.
Westchnęła, ale po chwili pokręciła przecząco dłonią.
- Raz prawie... na paryskim dworze, ale... uciekłam. To w ogóle nie było... jak z tobą. - wyznała, a po chwili cicho zapytała - A Ty?
- I przez trzy lata ponad - jakby coś liczył w myślach - trzy i pół prawie… nic? - Wyglądał jakby zaskoczyła go ta wiadomość. Na pytanie nie odpowiedział.
- No ja nic, a ty...
Urwała, bo gdzieś z głębi klasztoru ich uszu dobiegł kobiecy krzyk.
Po chwili drugi.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 06-10-2017 o 18:07.
Leoncoeur jest offline