Axel poszedł przodem, pozostawiając swoich trzech kompanów w bezpiecznej odległości od budynku. Starał się iść nie robiąc hałasu, na wypadek gdyby w środku ktoś był i nasłuchiwał. Równocześnie zwiadowca bacznie wpatrywał się w ziemię, starając się znaleźć ślady świadczące o tym, że porywacze aptekarki rzeczywiście wykorzystywali polny magazyn jako kryjówkę.
Już po chwili był pewien, że tak. W miękkiej ziemi nieopodal drzew, rosnących wokół spichrza zobaczył wyraźne odciski butów. Tropy były wyraźne i głębokie - co pozwoliło Axelowi dojść do wniosku, że porywaczy było trzech i że byli obciążeni, zapewne niesioną kobietą. Trop wiódł wprost pod odrapane, czerwone drzwi.
Drzwi były zamknięte, ale na razie Axel nie starał się ich otworzyć. Obszedł budynek wkoło, notując w pamięci obecność drzwiczek na wyższej kondygnacji budynku i sterty gnijącej słomy poniżej nich. Budynek miał niegdyś okna, w sumie cztery, z których trzy były obecnie zabite dechami, a przez jedno można było zajrzeć do wnętrza. Mayer oczywiście to zrobił.
Wnętrze budynku tonęło w półmroku. W snopach światła wpadających przez szczeliny w ścianach unosił się słomiany pył. Tuż przed sobą Axel widział starą dwukółkę, której brakowało jednego koła, zastąpionego przez pniak, aby wózek się nie wywrócił. Po lewej stronie widział drabinę prowadzącą w górę, na podest zajmujący połowę kondygnacji, gdzie składowano siano. Jak na razie nie widział we wnętrzu nikogo.