Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2017, 22:57   #1
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
[WFRP 1.ed] Bracia krwi


- Wurtbad? Ja wam mówię, jedźcie przez Ohlsdorf. Patrzcie, jak nas wilcy w Auerswald poszarpali – to już ten las, przed wami. Ostrzegam, przeprawcie się przez rzekę w Gladisch i jedźcie dookoła. Co z tego, że dwa tygodnie drogi dłużej? Życie wam niemiłe?! Trzech ochroniarzy mi do Morra wysłały te bestie. Tylko jedną, odgryzioną nogę znaleźliśmy, resztę porwały w pizdu w las. Czarne grzbiety, kędzierzawe, a ślepia! Czerwienią błyszczały jak rzucały się ludziom do gardeł i rozszarpywały łydki. O, patrzcie!
Kupiec odsłonił zakrytą przez połę płaszcza obandażowaną nogę. Przez płótno przebijały brunatne skrzepy. Tak Gerhart, jak i towarzyszący mu Zachariasz poczuli intensywną woń ziołowych maści i moczu. Mężczyzna zarzucił płaszczem, wgramolił się na kozła i kiwnął na odchodne.
- Weźcie no moje rady do serca.

Albrecht dawno się tak nie naganiał. Podczas krótkiego popasu w Naffdorfie zdążył wykąpać się w rzece, zjeść razem z towarzyszami oraz wypatrzyć niebrzydką brunetkę na skraju poletka. Jej bogato zdobiona suknia przyciągała wzrok i jednoznacznie świadczyła, że jej właścicielka wniesie do małżeństwa wiano słusznej wielkości.
Popołudnie było w pełni, niebo robiło się pomarańczowe. Młodszy z Schutzów opadł w końcu plecami na stóg siana. Oddychał głęboko, bo choć panna uciekła mu z objęć niełatwo się zrażał. Gdy w jego myślach dziewczyna stała przed nim a jej suknia znalazła się obok niej na ściernisku marzenia przerwały tupot i ostre słowa wypowiedziane szybko męskim głosem.
- Zniknęli, naprawdę, Helmut. Byłem w leśniczówce, ani żywej duszy a krwi za chałupą po kostki!
- Uspokójże się. Gdzie tak gonisz?
- Sołtys musi wezwać straże... Przecież świąt nie wyprawisz bez dziczyzny! Na cipę Rhyi, jeśli coś zagryzło takich myśliwych...
- Ja jebię, co ty za kacapoły pierdolisz!? Co miało ich zagryźć?
- Wilcy wielcy, jak co? Wilkołki może? Takie odciski łap tam były!

Krzyczący mężczyzna pojawił się w zasięgu wzroku Albrechta. Spojrzał nań, zastygłszy na chwilę wciąż trzymając otwartą dłoń przed twarzą swojego rozmówcy. Obaj zdecydowali się jednak w pośpiechu zignorować obcego i pospiesznym krokiem ruszyli do najbogatszego domu we wsi.

Wiktor, Emmerich i Josef spokojnie poświęcali się odpoczynkowi. Josef jako jedyna kompetentna osoba w grupie zajmował się czyszczeniem i karmieniem wierzchowców – ogiera Wiktora oraz niewielkiego muła należącego do Zachariasza. Pozostali dwaj podawali mu wodę do mycia stojąc nad brzegiem rzeki Teufel. Każdy z mężczyzn nosił w trakcie wędrówki na plecach znaczne ciężary. Każda okazja na ochłodzenie się była przez nich wyczekiwana a dbając o czworonożnych towarzyszy robili pożytek z czasu, w którym ich odzież schła po radosnej kąpieli rozłożona na przybrzeżnych kamieniach.

Gdy po dłuższej chwili Gerhart, Zachariasz i Albrecht powrócili do towarzyszy, nad rzekę, było wietrzne popołudnie. Naffdorf jako zwykła zbożowa farma nie oferował żadnego noclegu ani tym bardziej wyszynku. Ludzie w tej okolicy, choć bardziej przyjaźni niż na północy kraju, nie garnęli się do rozmów zgarbieni nad ostatkami niewymłóconych kłosów. Jedyna nadzieja na słuszny posiłek dziś i solidnego kaca jutro płonęła kilka kilometrów na północ stąd, w Gladisch.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 12-10-2017 o 23:18.
Avitto jest offline