Wrócili pod spichlerz we czterech i od razu pod budynkiem się rozdzielili. Axel i Bernhardt zapadli w krzaki rosnące w pobliżu wejścia, a Lothar i Wolfgang podeszli do wrót frontowych. Tak jak chwilę wcześniej powiedział im Axel, były zamknięte na zasuwę od środka. Ale co to za przeszkoda dla dzielnych poszukiwaczy przygód...
Wystarczyło z pomocą sztyletu wepchniętego w szparę między połówkami wrót podważyć blokującą je dechę i było się w środku. I jeszcze nie narobić przy tym zbyt wiele hałasu. Udało się! Udało się! Chciał krzyczeć Lothar, który dokonał trudnej sztuki otwarcia wrót, bez spowodowania zbytecznego hałasu. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Gdy otwarli jedną połówkę odrapanych wrót, od razu zobaczyli gramolącego się na nogi chłopka, który przysnął oparty o dwukółkę. Axel wcześniej go nie widział, ponieważ od strony okna zasłaniał go wóz.
- Ejże, kruca. Cuście za jedni? - mruknął, otrzepując kubrak z słomy, która do niego przywarła. - Coż chceta, ha?