Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 12:14   #9
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Tymczasem to, co się działo po wejściu do karczmy, było dla raczej sztywnej Aili szokiem kulturowym. Wpierw dziewka, która nosiła kufle zaprowadziła ją na zaplecze, gdzie matka panny młodej gdy zobaczyła, kto ich odwiedził omal ze stołka nie spadła, łuskając groch.


Gdy zobaczyła z czym Aila przychodzi w prezencie, aż rzuciła się na szyję zdębiałej dziewczyny i poczęła ją całować w policzki, mówiąc, że już jej jest jakoby rodzona córka bliska.


Przy okazji materiał obejrzała kucharka i jeszcze jedna posługaczka, wszystkie tak samo piszcząco radując się przy tym.

Doprawdy dla kasztelanki był to szok, na niej wszak materiał mnisiej szaty, robił co najwyżej wrażenie porządnego, choć jego lekka szorstkość nie nadawała się do szycia sukni, a co dopiero sukni ślubnej. Widać jednak na wsi inne panowały standardy.

Aila została niemal wepchnięta do izby na piętrze, gdzie córka karczmarza właśnie wyszywała jakieś ozdoby w towarzystwie starej kobiety - babki, jak się potem okazało.


Znów nastąpił jazgot zachwytów. Alina - jak miała na imię panna młoda - aż się popłakała z radości. Szybko też zaczęła z pozostałymi kobietami planować jak habit przeszyć, by jutro móc w szacie tej iść do kobierca. I tylko seniorka rodu okazywała umiarkowaną wesołość raz po raz łypiąc nieprzychylnie na kasztelankę.
- Oby tylko się nie skończyło jak przy weselu Rossuve. - zaskrzeczała, a ogólny zapał jakby nagle został stłamszony.
- Ach, co tam matka mówi... - żona karczmarza próbowała zbagatelizować słowa starej, lecz chyba ona sama nieco zbladła.
W tej sytuacji Aila musiała zapytać:
- A co się wtedy stało?
- Och, panienko, przykra historia... - rzekła karczmarka, machając zdawkowo dłonią - Szkoda wspominać.
- Zawsze tak gadacie, na starych czasach się nie uczycie! - prychnęła z dziwną zajadłością babka, po czym wymierzyła koślawym paluchem w Ailę.
- Wtedy też do wioski przybyła wielka pani, szlachcianka, co włosy miała jak ze złota.Wieczorem przybyła nie wiadomo skąd, sama całkiem, to ją od razu na zabawę poproszono, bo to przecież zaszczyt. A i oczy wszystkich w nią były wpatrzone, taka była piękna. Dziewki zazdrościły i podziwiały, chłopy... jak to chłopy... wiadomo czego chcieli.

Szlachcianka poczuła, że rumieni się na policzkach, lecz nie spuściła wzroku.

- A ona ich uwodziła. Jednego po drugim wyprowadzała gdzieś a to do stodoły, a to do lasu... Młodzików kochliwych, ale też i innych, nawet żonatych, jak mój Saintoss. I na nic się nie zdało, że mnie wcześniej po rękach całował. Nagle jakby zapomniał, za szlachcianki kiecką pognał w krzaki. A rano go znaleźli martwego, jako i trzech innych. No a panna co ich na manowce sprowadziła zniknęła jako nocna strzyga.

Zapadła cisza. Oczy bab przesuwały się to ze starej, to na Ailę.

- Babko, przestańcie gościa straszyć - wreszcie odezwała się Alina - Toć to prawie moja imienniczka. A to wesele to jeszcze przed moim urodzeniem przecie było. Tamta nawet jak taka piękna, to musiała się zestarzeć.
- Chyba, że to nie człowiek... - powiedziała ponuro posługiwaczka. I znów wszystkie patrzyły na Ailę. Ona zaś uśmiechnęła się lekko, nie pokazując po sobie jak ją to wszystko zdenerwowało.
- No ja w dzień przybywam do was, a i z mężem w podróży jesteśmy. Nikogo więc uwodzić nie będę. Chyba że jego. - rzuciła na rozluźnienie. Pomogło. Kilka wieśniaczek zaśmiało się.
- Oj, tego to chyba nie trzeba, szczęśliwy musi być pani mąż, że taką urodziwą panienkę za żonę pojął...
I znów zaczęły się rozpływać nad Ailą, korzystając z okazji by dotknąć materiału jej sukni lub chociaż włosów. Starsza pani zaś siedziała ponuro w kącie, nic więcej nie mówiąc. Tylko od czasu do czasu zerkała nieprzychylnie na blondwłosą ślicznotkę.

Po pewnym czasie Aila zaczęła zbierać się do wyjścia ku smutkowi Aliny i jej młodszej siostry Urszuli, która żywiołowo miotała się pomiędzy izbą, salą na dole i podwórcem, gdzie ojciec co jakiś czas wołał by piwa doniosła. Posługaczka nazywana Marią również żałowała tak krótkich odwiedzin szlachcianki, ale ona tonowała się znając swe miejsce. Babka za to wyglądała jakby ulgę odczuła, że ‘jaśnie pani’ zamierza ich opuścić.
- Pani, Pani miła - Alina nie chciała tak łatwo puścić tak świetnego gościa. - Ale błagam przyrzeknijcie… że na moim weselisku z mężem będziecie. Tak bardzo bym chciała. Tatko też się ucieszy. - Złożyła dłonie jak do modlitwy w błagalnym geście.
“Tatko” tymczasem znów zaczął Urszulę wołać by piwa doniosła na co ta przewróciła oczyma i dmuchnęła w niesforną grzywkę.
- Idę, idę!!! - odkrzyknęła głośno w stronę okna pod którym mężczyźni rozprawiali. - Nigdy za mąż nie wyjdę, co by mi mąż nie kazał tak latać, o! - rzuciła ni to zgryźliwie, ni to wesoło i wyleciała z izby żywiołowo.
Teraz to jej starsza siostra przewróciła oczyma.
- Młoda to głupia, przecie męża trzeba mieć - skomentowała, po czym znów wróciła do jakże ważnej dla niej kwestii: - Bądźcie prosze na weselisku. Bardzo, bardzo proszę.
- Jeśli nic nie pokrzyżuje naszych planów, chętnie zobaczę cię przy ołtarzu. - pocałowała delikatnie policzek dziewczyny, po czym skierowała się do wyjścia.

Na zewnątrz sołtys opowiadał coś właśnie Alexandrowi, a jego ojciec poprawiał go co chwila i szczegóły prostował. Urszula nalewała właśnie im piwa, gdy Aila wyszła z domostwa.
Bękart wstał zakrywając dłonią kufel i kręcąc przecząco głową, a dziewczyna uśmiechnęła się i smyrgnęła do środka mijając Ailę, zapewne by ze starszą siostrą dalej siedzieć nad habitem.
- Opuścimy was już - Alexander skinął wieśniakom głową.
- A zajdźcie pod wieczór na wieczerzę, ugościm chętnie, co będziecie na nędznym wikcie księdza głodować.
Aila zrobiła taką minę, że można była z niej wyczytać iż nie ma nic przeciwko, ale decyzję pozostawia małżonkowi.
- Zobaczym, za zaproszenie dziękujemy - rzekł zbliżając się do małżonki i ujmując pod ramię.
Wkrótce odeszli an tyle daleko, by nie być słyszanymi.
- Ileś ty zdążył wypić? - Aila przyjrzała się podejrzliwie małżonkowi.
- Kilka piw jeno - Alex uśmiechnął się. - Nie więcej.
- A przy wieczerzy kolejne? Pamiętaj że nocą... nocą musimy być oboje w formie. - przypomniała, wpadając w ponury ton.
- A co mam pić? Woda niezdrowa. - Bękart zerknął ku małżonce. - Możemy iść na spoczynek teraz, nie zda się to dziwnym, skoro mówiliśmy, że noc nieprzespana.
Aila spojrzała na niego z takim uśmiechem, że nie był pewien czy nie wzięła jego słów jako zawoalowanej propozycji.
- W porządku, choć może nie chwalmy się gospodarzom.
- Chodźmy zatem , trzeba wyspać się przed nocą.

Cecylia nie siedziała już na podwórzu miast tego krzątając się po przykościelnym budynku. Ksiądz Adrian siedział w kuchni czytając jakąś księgę. Niewielką, podniszczoną, ale raczej nie biblie, bo ta leżała obok.
- Te pierzyny co mielim dostać… można teraz? - Alex spytał spoglądając to na duchownego, to na jego gospodynię. - Po nocy nieprzespanej sen moży, zdrzemnelibyśmy się.
Aila westchnęła. Czuła bowiem, że po takiej zapowiedzi Cecylia łatwo nie przystanie na ten pomysł.
- Och, a kto to widział w dzień spać? Trzeba się wcześniej położyć i noc po bożemu przespać - rzekła, a ksiądz pokiwał twierdząco głową - Kołdry dopierom wywiesiła, wietrzą się, pościel schnie w słońcu. Na wieczór dopiero będą.
- Całą noc nie spaliśmy, tedy spocząć chcemy - bękart zmarszczył brwi. - Tedy jeno pod kocem się położyć będzie trzeba.
- U mnie jest łóżko - podsunął Adrian, po czym zmieszał się nieco - Ino wąskie i nie wypada żeby kobieta na nim spała, ale pani może chyba odpocząć u Cecylii.
- Ano, tam pierzyna świeża, mogę zaprowadzić - podłapała rumiana gosposia.
- Boję się o żonę, przeca sami mówiliście, że ludzie giną. Niby dzień, ale… Zresztą - Alexander spojrzał na Ailę po czym na Cecylię. - Samiście mówili, że Cecylia czasem na zapiecku się pokłada, gdy późno co skończy, tedy dom widno na drugim krańcu wsi, daleko.
- No tak, ale czy pani na zapiecku... i to zimnym... - Adrian spojrzał niepewnie na Ailę, a ta zmarszczyła brwi.
- Weźmiemy nasze koce podróżne i się w alkierzu wikarego położymy, skoro na pomoc waszą liczyć nie możemy. - warknęła.
- Nie no, to nie tak, Cecylio, przynieś państwu moją pierzynę chociaż i koce, co mamy.
Gospodyni nachmurzona nie protestowała, ale spojrzała na księdza wyczekująco. Ten westchnął.
- Ach… i żeście małżeństwem, to Bóg niech wam błogosławi - rzekł. - W szczęściu, zdrowiu i potomstwie. Jeno zważcie, że to dom boży. Tak go proszę traktujcie we wszelkich, ekhm… sprawach.
- Oczywiście - Aila spuściła oczy i przeżegnała się cnotliwie.

Jakiś czas później zorganizowali sobie posłanie w pokoju wikarego - na ziemi. Aila uparła się wszak, by leżeć wraz z małżonkiem na kocach. Wyspać się tak nie mogła wszak nazbyt dobrze, ale Alexander nie zamierzał się spierać. Objął ją i położył jej głowę na swej piersi nim przymknął oczy do snu. Przez chwilę wydawała się nieco rozczarowana, lecz wkrótce trudy nocy i ciepło ukochanego zmogły ją. Zasnęła.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 12-10-2017 o 12:16.
Mira jest offline