Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 01:43   #25
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Dialog grupowy

Pierwszy do Babki pobiegł Will. Kobieta padła na ziemię, wymiotujac krwią. Był przestraszony jak wszyscy diabli, ale spróbował podnieś kobietę z ziemi, by wynieść ją poza krąg menhirow. Równocześnie zawołał do Elsie: - Sprawdź co z nią!

Elsie posłusznie przyklękła przy staruszce.
Pomóż mi, trzeba ją położyć na boku, inaczej zadusi się wymiocinami.
Po ułożeniu kobiety włożyła jej palec do ust, układając język. Wygarnęła resztki z buzi. Dopiero potem zaczęła szukać śladów oddechu.

Heike nie był tak odważny, by wbiec do kręgu. To co się przed chwilą wydarzyło, kolidowało z jego światopoglądem, większość życia był sceptycznie nastawiony do czarów babki czy wyższych sił, które rzekomo miały czuwać nad nimi wszystkimi, kiedy tak naprawdę brodzili w bagnie. Teraz… objawił im się wieszcz żądnego krwi boga? Czy dobrze to zrozumiał?
Objął mocno Taffy i przycisnął do siebie.
Taffy, nieco niechętnie, dała się zmiażdżyć w uścisku Heikego. Była zszokowana. Wszystko nakazywało jej biec do taty, żeby zobaczyć, co się z nim dzieje.

W umyśle Siga to wszystko było co najmniej dziwne. To nie był głos Babki… więc czy to przodkowie do nich przemawiali i skąd te Szepty? Tylko kim był ten Krwawy Pan? Normalnie poszedłby do ojca po radę, ale teraz miał wątpliwości… to było na tyle nienormalne, że stał zdumiony oparty o jeden z menhirów zewnętrznego kręgu starając się poukładać wszystko w głowie.

Przerażony Heindel, jak to zwykło bywać, stał na uboczu. Spoglądał na Babkę i próby jej cucenia. Cały rytuał z jednej strony go przeraził, z drugiej zaś ukazał coś czego nie widział, czego nie rozumiał. Pierwszy raz za to ujrzał, że inni też mogą słyszeć głosy, których słyszeć nie powinni. Czyli takie dziwota rzeczywiście istnieją. Czyli to co go w przeszłości spotkało, a co próbował z pamięci nieraz wymazać, mogło być rzeczywistością. Mogło nawet być przepowiednią. Mogło też zatem tłumaczyć jego czyny. Szereg myśli przebiegło przez jego umysł w jednym momencie. Przerażenie zaczęło ustępować. Teraz patrzył na Babkę zamglonymi oczyma, zupełnie obojętnie, wewnętrznie dywagując na tym cóż się stało i cóż uczynić powinien teraz. Szala przeważyła się na usłuchanie głosów. Kolejny raz.

Elsie sprawdziła oddech, potem puls. Ale niczego nie wyczuła. Babka nie udusiła się ani nie była ranna. Zabił ją najpewniej krwotok wewnętrzny, ale tak dokładnej wiedzy dziewczyna nie posiadała. Oczy staruszki były zaczerwienione, poprzecinane pajęczyną żyłek. Twarz pobladła, knykcie zaciśnięte. Nic nie wskazywało, by agonia trwała długo, ba - śmierć wyglądała na natychmiastową. Jedno w tym wszystkim było pewne - Zweufalten straciło swoją najstarszą mieszkankę i jedyną guślarkę.

Taffy przycisnęła piąstki do ust, gdy tylko dowiedziała się, że Babka nie żyje. I jeszcze ta przepowiednia… Jeżeli to coś zabiło babulinkę, to zapewne było złe i kłamało. Trzeba wracać do wioski i powiedzieć co się stało. Tata będzie wiedział co robić.
- Heike… Bojam. Musimy pędzić do wioski, dać wszystkim znać o strasznych wizjach babusi.

- Tak… Tak! - Heike ocknął się i powtórzył drugi raz do reszty - Musimy wracać! Jeżeli duch prawił rację, trzeba jak najszybciej powiedzieć to starszym! Sołtysowi!
Chłopak mówił tak pobudzenie, że prawie krzyczał.

Elsie podniosła się na nogi. Nagle wszystko to, co zdarzyło się ostatnio wydało sie jej dziecinne i niewazne. A jej własne zachowanie głupie.
- Trze… - głos jej drżał. - Trzeba powiadomić starszych. Ale jej … - wskazała na ciało staruszki -nie mozna tak zostawic. To się nie godzi. Może chociaż aż do chaty ja zabierzemy, albo ktoś z nią zostanie, póki starsi nie przyjdą?

- Ja ją poniose do jej chaty - odpowiedział głuchym, jakby nieobecny głosem. Był przerażony tym co zobaczył, co usłyszał z ust Babki. Musiał jednak wziąć się w garść. Był tu jednym z najstarszych, musiał być oparciem dla młodszych. - Heindel, pomożesz mi?Zostawimy ją w chacie i wrócimy do wioski. Starszyzna musi wiedzieć o przepowiedni. - schylil się by ją podnieść. Heindel jednak ani nie drgnął wciąż wpatrując się w truchło Babki.

- Jesteście pewni…? - wyszeptał Sig po czym odchrząknął - Jesteście pewni? - zapytał już pewniej i głośniej. Wierzył w dwóch bogów. Handrich’a i Randala’a, ale też i w przodków.
- Co jeśli to przodkowie do nas przemawiali? Słyszeliście głosy? Jak damy nogę będzie nam dane przeżyć… Babka oddała życie wieszcząc nam tą wróżbę. Zanieśmy babkę do chaty, weźmy co się da i w nogi…

- Nie rozumiesz - Elsie potrząsnęła głową. - Przepowiednie są jak zagadki,łamigłówki trzeba je dobrze zrozumieć. Przepowiednia jest jak.. - poszukała słowa. - Jak sen. Jak odbicie w wodzie. Nie jest tym, czym się wydaje.

- A skąd masz tą wiedzę? - zapytał syn handlarza który wolał dać nogę, bo z wyższymi siłami się nie zadziera, a co jak co, ale przodkowie powinni być po ich stronie - Co jeśli duchy odebrały zapłatę od Babki w formie życia i dały nam klarowny obraz? Dziś uszliszmy z życiem i mamy uciekać, jak inaczej to zinterpretujesz? Idziemy stąd, daleko. Jeśli Szepty się myliły, w co wątpię, to dowiemy się o tym za jakiś czas od flisaków. Zresztą co ci tak śpieszno do powrotu? Jeszcze niedawno chciałaś dać dyla.

Nic nie rozumiał - nie zdziwiło jej to nawet, chłopcy często nie łapali oczywistości, trzeba im było tłumaczyć, jak dzieciom.
- Tamto było dziecinne - powiedziała. - To jest na prawdę. A wiem o przepowiedni od matki. I innych kobiet. Dziecko nie rodzi się od razu. To trwa, czeka się, rozmawia… wiem dużo o przepowiedniach. Przodkowie są kapryśni, chcą uwagi, nie mówią wprost. Trzeba wracać do wioski, ostrzec innych.

- Ona ma rację - Will poparł stanowczo córkę łowcy. - Łajno wiem o przepowiedniach, Ty też Hollzman - zdeterminowany wzrok wbił w postać Siga. - Wiem jedno, że gadanina Babki nie wyglądała na przelewki, mus nam ostrzec resztę mieszkańców. Ja idę - rozejrzał się po reszcie, teraz był już trochę spokojniejszy, przestał dygotac w środku. - Kto idzie ze mną, zna drogę, reszcie - wolna wola.

- Głupiście! - warknął głośno Sig. Może miał pietra, bo nic co tu się wydarzyło nie było normalne, ale nie miał zamiaru umierać na chorobę jaką jest “głupota i ignorancja”!
- Chcecie to idźcie! Ja idę w dół rzeki do Wilheimsdorf. To jakieś cztery dni stąd, ale dojdę! Tam poczekam sobie na wieści od flisaków i jak Babka miała zwidy to wrócę! - po tych słowach ruszył pospiesznie w kierunku domku Babki nie czekając na nikogo. Ot, by zabrać monety, których starowinka nie zabrała do kręgu, i jakąś żywność na drogę. Może koc się i znajdzie i jakieś krzesiwo… zobaczy się!
Prawda jednak była taka, że młody syn handlarza miał strasznego stracha którego ukrywał pod maską stanowczości i buntu. Wiedział, że samemu będzie trudno, ale dość dziwów się naoglądał i jeśli… jeśli rzeczywiście te Szepty i dziwny Głos miały rację… to może ujdzie z życiem, a jak nie? To wróci z flisakami z podkulonym ogonem jak ten głupiec…

- Tchorzem podszytyś - rzucił za nim Will z wyczuwalna pogarda. Nie mógł zrozumieć motywów Hollzmana. Tam, w wiosce, była przecież jego rodzina, a on uciekał z podkulonym ogonem. Schmidt stracił każdego, kto byl mu bliski, a jednak wiedział, że ostrzeżenie Państwa Aybarow i reszty było jego obowiązkiem. - Jeszcze ktoś idzie z nim? - rzucił do pozostałych.

- Przodkowie nie zabiliby babuśki - odezwała się po raz pierwszy głośno Taffy, dość silnym jak na nią głosem. - Wracajmy, źle się dzieje, trzeba wszystkich przygotować.

Heike przytaknął na słowa Troci. Od dawna chciał opuścić Zweufalten, ale gdy doszło co do czego, strach podszedł mu pod samo gardło i nie potrafił postąpić inaczej, jak wrócić. Ostrzec tych wszystkich, którymi tak bardzo - zdawało mu się - wzgardzał.
- Zostawmy go. Znajdzie się, jak zgubiony pens, który cały ten czas leżał w bucie. Musimy się spieszyć.
Zniżył się, by móc cicho powiedzieć do niziołki.
- Da… - głupio było mu zapytać, ale się przemógł - Dasz radę sama?

- Dam. Przecież łowię pijawki - odpowiedziała, jakby stwierdzenie to miało jakiś sens.

- Głupieście dzieciaki, jak babkowych słów słuchać nie chcecie. - Rzucił nagle Heindel, jakby właśnie został wyrwany z letargu. Nie dodał nic więcej i nie zwracając zupełnie uwagi na reakcję pozostałych obrócił się w kierunku, w którym oddalał się Sig i podążył za nim.

 
Avdima jest offline