Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 19:53   #10
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

Wykorzystując swoje umiejętności hakerskie, starał dowiedzieć się czegoś więcej o ich najbliższym celu, jednak nie było to takie proste. Do planów podpoziomów w magazynach zupełnie nie udało mu się dotrzeć - zabezpieczenia były nie do przeskoczenia nawet dla tak sprawnie działającego umysłu, jak Blinka. Ktoś, kto je pozakładał, był prawdziwym fachowcem w swojej robocie, gdyż Ari nigdy nie trafił na tak zagmatwane blokady dostępu. Plany kanalizacji miejskiej uwzględniały podłączenie jej jedynie pod magazyny, bez żadnych śladów mówiących o dodatkowych miejscach. Szukając jakichkolwiek informacji na temat człowieka, na którego w VR trafiła IP, Ari dość szybko nieprzyjemnie się zaskoczył, gdy monitor jego laptopa zalała czerń, a pośrodku pojawiło się tylko jedno zdanie:


Ledwo Blink je przeczytał, a laptop wyłączył się i już nie włączył. Ktokolwiek przesłał mu wiadomość, sprawił, że komputer nadawał się tylko do naprawy a i tego Ari nie mógł być pewien. Pewny był za to jednego - gość bez problemu wykrył jego obecność i odpowiednio zajął się narzędziem Erikssona, by ten dłużej nie drążył tematu, co mogło oznaczać, że mają w wirtualnej rzeczywistości nie lada przeciwnika.



Po zebraniu na jachcie, ruszył w stronę Dyker Heights, by przyjrzeć się magazynom i ogólnie całemu terenowi. Dotarłszy w okolicę celu, narzucił kamuflaż, by nikt nie wykrył jego obecności. Niewielka strefa przemysłowa, na którą składało się kilkanaście wielkich magazynów należących do różnych firm wyglądała typowo - ogrodzenie stanowiła wysoka, metalowa siatka, na teren wjeżdżało się przez szlaban przy budce strażniczej, w której siedział dobrze zbudowany cieć. Na każdym kroku trafiał na przejeżdżające wózki widłowe, krzątających się po rampach magazynierów, czy ciężarówki czekające na załadunek, bądź z takowym odjeżdżające.

Odnalazł też w końcu hale należące do Life Foundation - korporacja oficjalnie działała w biznesie farmaceutyczno-chemicznym, jednak Bane doskonale wiedział, czym naprawdę zajmowali się na boku. I nie były to miłe rzeczy. Teraz jednak nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy. Na terenie magazynów kręcili się pracownicy, ochroniarze, co chwilę ktoś wjeżdżał i wyjeżdżał widlakiem. Wszystko wyglądało na zupełnie zwykłe miejsce pracy, nawet kamery podwieszone przy dachu ze wszystkich stron magazynów wydawały się czymś zupełnie naturalnym. Przy otwartych rampach Bane widział poustawiane palety z ogromnymi, owiniętymi folią pudłami. Nic nie wskazywało, by miało mieścić się tutaj laboratorium Vipera, a już tym bardziej ukryty pod podłogą poziom.



Po naradzie, IP zgarnęła cyber-ninję, tłumacząc mu, jakie zasady inwigilacji obowiązują w dzisiejszym świecie i jeżeli pójdzie na teren strefy przemysłowej tak, jak stoi, to od razu można ich zadanie spisać na straty. Nawet jeśli będzie używać tych swoich ninja skillsów, było na 99% pewne, że ktoś go zobaczy i mogą się pożegnać ze zdemaskowaniem grubej ryby kierującej sprzedażą Vipera. On1 nie był osobą stwarzającą grupie niepotrzebne problemy, zatem zgodził się pozostać w bazie Defenders aż do wieczora, kiedy mieli udać się na akcję.

W międzyczasie Blink dał znać o tym, co udało mu się ustalić, a właściwie czego nie udało, nie zapominając wspomnieć o udanym cyber ataku na swojego laptopa. Bane po swoim rekonesansie miał lepsze wiadomości - magazyny Life Foundation leżały na obrzeżach strefy przemysłowej, każdy z nich monitorowany był siedmioma kamerami, oprócz tego miejsca pilnowało łącznie dziewięciu rosłych ochroniarzy przechadzających się w kółko po terenie co pięć minut. Ze wsparciem IP mogli spokojnie udać się tam pod osłoną nocy, a nawet jeśli ktoś miał coś przeciwko, to Shudder i Pun-dit i tak podjęli już decyzje, a zostawić ich samych sobie było co najmniej nieeleganckie. Przeglądając plany terenu i ustalając ostatnie rzeczy poczekali do wieczora i udali się swoim Fordem F-750 do strefy przemysłowej przy 71 ulicy w Dyker Heights.


Zostawili samochód ulicę dalej i dzięki telekinezie Pun-dita przenieśli się na dach magazynu naprzeciw miejsca, które miało stanowić laboratorium śmiercionośnego narkotyku. Jak można się było spodziewać, obserwacja przez pierwsze trzy godziny nie przyniosła najmniejszych rezultatów - widzieli zmieniających się na obchodach ochroniarzy i zupełnie ustającą pracę w magazynach. W takim miejscu na pewno nie pracowało się na półtorej zmiany a Defenders doskonale wiedzieli, dlaczego tak się dzieje. Coś wisiało w powietrzu i wyglądało na to, że IP się nie myliła.

Dave i Vesta wykorzystując fakt, że mogą przemieszczać się powietrznie, udali się do pobliskiego McDonald'sa znajdującego się po drugiej stronie ulicy i ledwo co przynieśli wszystkim burgery, frytki i napoje, gdy coś zaczęło się dziać. Przy środkowym z magazynów z wykrytym przez IP podpoziomem, pojawiło się dwóch mężczyzn. Dziwnie wyglądających mężczyzn. Pierwszy z nich był wysoki i przeraźliwie wysuszony. Wyglądał niczym chodzące zwłoki z filmów George'a Romero, a uwagę zwracały nienaturalnie długie palce obu dłoni i twarz, na której wyróżniały się ostre zęby. Towarzysz stanowił jego przeciwieństwo - miał ze dwa i pół metra, był umięśniony i pokryty czymś w rodzaju skalnego pancerza.
- Jesteśmy na miejscu, uratuję cię, tak, jak ci powiedziałem... - rzucił Skalniak do Suchego, uderzając wielkimi pięściami w jedno ze skrzydeł wrót magazynu, wgniatając blachę, jakby była plastikiem.
- Miejmy nadzieję, nie cierpię siebie takiego - odparł ten drugi wężowatym, syczącym głosem. Wokół było tak cicho, że Defenders wszystko słyszeli.

Moment później w polu ich widzenia pojawiło się trzech ochroniarzy. Mężczyzna przypominający skałę rozprawił się bez problemu z dwoma z nich, natomiast ten o aparycji zombie chwycił ostatniego za twarz, która w chwilę stopiła się przy agonalnych okrzykach mężczyzny, odsłaniając czaszkę i resztki tkanek. Wyglądało, jakby tamten zaaplikował mu jakiś kwas. Pun-dit strzelał fotki jak zahipnotyzowany.
- Styx i Stone - powiedziała beznamiętnie IP, szybko odnajdując dane obu mężczyzn w sieci tylko na podstawie ich wizerunku. - Większy ma supersiłę, wytrzymałość i nieprzeciętny intelekt, drugi dezintegruje przy dotyku tkankę organiczną... - Wzruszyła ramionami.
Nadbiegali kolejni ochroniarze z uniesionymi tonfami. Pytanie, czy Defenders zamierzali przyglądać się śmierci, jaka ich z pewnością czekała, czy jednak chcieli się ujawnić, nie będąc przy okazji pewnymi, czy ratując ich, nie wystawią się na cel?



Słowa IP podziałały na niego jak zapalnik, kołatając mu się pod czaszką.


Pytanie, czy jemu, czy symbiontowi?

Bo już nagle nie był na dachu magazynu, a w Central Parku. Wszystko widział jak za mgłą. Przyjął na gardę cios Stone'a, jednocześnie uchylając się przed pazurami Styxa. Wyprowadził uderzenie. Ale nie on to zrobił. Posłał Styxa na ziemię, ale nie on to zrobił. Wystrzelił z nadgarstków sieć, ale nie on to zrobił...

Poczuł paskudną, dojmującą tęsknotę i strach. W moment wrócił do rzeczywistości, mając przed sobą magazyny Life Foundation. Tylko dlaczego w głowie wciąż kołatało mu się jedno imię?


Nie znał żadnej Mary Jane, do cholery... I dlaczego czuł się, jakby zmarła mu ukochana osoba?

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 14-10-2017 o 20:00. Powód: Kosmetyka ;).
Kenshi jest offline