Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2017, 17:21   #28
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Wcale nie minęło wiele czasu, odkąd Will zniknął, podążywszy za Elsie. A jednak czas ten się niewyobrażalnie dłużył. Heike i Taffy czekali na nich cali w nerwach, licząc się z faktem, że mogą się nie doczekać… spychali to jednak w podświadomość, starając się tłumić czarne obrazy. Gdy zobaczyli wracającą parę, odetchnęli z ulgą.

Troć, nie bacząc na możliwe niebezpieczeństwa, wybiegła z ukrycia i podbiegła do wracającej pary. Chciała zapytać, czy wszystko tam w porządku, co widzieli, ale gdy tylko ich zobaczyła, słowa uwięzły jej w gardle. Zdołała tylko wydukać:

- Bez… bezpiecznie?
- Pewnie, że bezpiecznie. Przecież wrócili - wtrącił się Heike - Cali i zdrowi. Znikajmy, zanim ktoś nas wypatrzy.
Elsie pokręciła głową.
- Tam juz nic nie ma - powiedziała. - Przepowiednia mówiła o teraz .
- Teraz, to my musimy wiać. Powinniśmy poszukać tamtej dwójki. - popędzał młody rybak.
- Ale, ale… Nic nie mamy. Nawet garnka. Jak chcemy przeżyć bez garnka? - rozpędzała się w mówieniu. - I co z tatą? Może potrzebuje pomocy? Może zaczekamy i wrócimy? Może powinniśmy. Coś. Powinniśmy coś! - zakończyła z rozpaczą.
Elsie przykucneła i złapała Taffy za ramiona.
- Tatko ci opowiadał o tym lepszym miejscy, tam, gdzie niziołki idą po śmierci? Tam, gdzie jest twoja mama? Teraz są tam razem, mama i tatko. I stamtąd ciebie pilnują. A ty musisz teraz zadbać o siebie.
- Przestań. Widziałaś go, czy po prostu siejesz ferment? Pewnie uciekł jak inni, znajdziemy ich, jak wszystko się uspokoi - Heike nie dawał za wygraną
Elsie wzruszyła ramionami.
- Możesz się łudzić, ale moim zdaniem im wcześniej zaakceptujesz prawdę, tym prędzej się z nią pogodzisz .
- Lepsze miejsce? Najlepsze jest przy rodzinie. Ale racja. Wrócimy tu, ale nie teraz. Teraz trzeba uciekać, tak? A ty, Elsie… Kocham cię, Elsie, i mogę być twoją rodziną. - Przybliżyła się, wnikając w przestrzeń między ramionami dziewczyny i ją przytuliła.
Elsie zesztywniała. Przez chwilę tkwiła nieruchomo a potem gwałtownie szarpnęła się do tyłu, wypadając z ramion Taffy.

Will bił się z myślami. To co zobaczył i co zobaczyła Elsie wyglądało okropnie i okrutnie. Nie byli na to przygotowani. - [i] - Elsie ma rację, musimy stąd iść. Jednak ja nie odejdę póki nie będę pewny, że moi bliscy nie żyją. Jeśli nie żyją, muszę ich pochować[/] - głos miał już spokojny. Nie mógł odejść wiedząc, że ludzie którym zawdzieczal wszystko, leżą w błocie jak szmaciane lalki, pozostawione na pastwę losu i zdziczalych psów. - Poczekamy tutaj, a za kilka godzin wrócimy, przynajmniej ja wrócę do wioski.Potem wyruszamy, może uda się nam znaleźć coś, co się przyda w wędrówce…

Heike nie mógł uwierzyć w to, co mówił Will. Wydawał się być najbardziej rozsądny, ale teraz chciał marnować tak bardzo cenny dla nich czas.
- Słuchaj Will… To nie jest ważne - jego słowa mogły być okrutne i zimne, ale trząsł się przez cały czas, wyraźnie zdenerwowany - Babka powiedziała, żeby wiać. Jeżeli dym na horyzoncie nie jest dobrym przesłaniem, że miała rację, to nie wiem… Po prostu nie wiem! Chodźmy… - spojrzał błagalnie na małą Troć, potem na Elsie i na końcu znów na Willa.
- Will, on ma rację… nie damy rady pochować wszystkich.. będziesz wybierał, którego z przyjaciół pogrzebać?

- Macie rację- w jego głosie znać było rozdrażnienie tym faktem. - To choć sprawdźmy, czy nikt nie przeżył? Nie uszedl jak my? Zresztą jesteśmy goli i wesoli - popularne powiedzonko zabrzmiało upiornie i groteskowo. - Może znajdziemy cokolwiek co nam się przyda w wędrówce?
Twarz dziewczyny stężała.
- A jeśli oni wrócą? Tobie nie odpuszczą.. Nie idź - poprosiła. .

-A jeśli ktoś przeżył? Może chowają się w lasach? Tego nie wiemy, chociaż się upewnimy, zabierzemy cokolwiek znajdziemy przydatnego. Wedrowka przez bagna to nie przelewki, przecież wiecie. Traktow nie możemy się trzymać, bo nie wiadomo czy nie trafimy na tych bandytów… - wydawało mu się, że myśli racjonalnie i konkretnie.
Heike jedną nogą stawiał już krok, ale wciąż się wahał. Wiedział, że jak go postawi, to już nie będzi odwrotu, nie przy jego charakterze. A nie chciał zostawiać innych, czy samemu przemierzać bagna. Nie teraz, nie w takiej chwili.
- Poradzą sobie lepiej od nas. Prawie wszystko co wiemy, wyciągnęliśmy od nich, przecież żyli w okolicy dłużej od nas. Jeżeli ktoś powinien się martwić, to Ci żołnierze, jeżeli pójdą ich szukać po bagnach.
Odtrącona Troć usiadła na ziemi. Rozumiała, ale nie potrafiła powstrzymać się przed próbą, niezdarną, pocieszenia. Dodatkowo musiała pocieszyć samą siebie. W końcu tata dał sobie radę ostatnio, da sobie radę teraz. Nie chciałby, żeby ryzykowała i dała się zabić, porwać czy zgwałcić. Tak być musiało.
- Ja i Heike możemy nam załatwić ryby, tak długo jak będzie woda w pobliżu. Elsie nas wyleczy, jak zachorujemy. Will uratuje przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Jedyne z czym sobie nie poradzimy, to te potwory, które… spustoszyły dom. Po prostu pójdźmy bagnami do najbliższego miasteczka i z daleka sprawdźmy, czy jest tam spokojnie. Przeczekamy chwile i będziemy mogli wrócić i poszukać rodzin czy czego tam.
Niziołka starała się mówić z sensem, jednak przeszkadzały jej łezki ściekające po policzkach.
Do Elsie wszystko docierało z opóźnieniem, jak przez gęstą mgłę. Powinna była przeprosić niziołkę, mała chciała dobrze, ale nie mogła. Za bardzo jej zazdrościła. Też chciała móc płakać, ale nie mogła. Nie potrafiła. Zapomniała, jak to się robi. A to by pomogło, wiedziała.
- Musimy iść - powtórzyła.

Will niechętnie pokiwal głową na znak zgody. Czuł, że powinien wrócić do wioski, ale w tej chwili był najstarszy z całej gromady. - Gdzie pójdziemy? Macie jakieś pomysły? Ja znam tylko Birkenstein, z większych osad. Byłem tam razem z Panem Aybara kilka razy na jarmarku. Ale to conajmniej trzy, cztery dni marszu, jak nie więcej, bo przecież goscincem nie pójdziemy. Jeżeli uważacie, że damy radę, to chodźmy. Chyba, że macie inne propozycje? - popatrzył na pozostałych.
Przez mgłę otaczającą Elsie coś się przebiło. Jakaś myśl. Oczywiście, było ważne aby stąd odejść. Ale przecież nie po to, aby wpaść na większy oddział tych bydlaków, na bogów! Szła wojna. Sig mówił, a raczej jego tatko.. Sig mógł kręcić, ale jego tata.. Elsie ufała dorosłym. Znaczy ostatnie wydarzenia.. uwaga znów jej odleciała, łatwiej było złościć się na mamę niż opłakiwać… dość! Myśl - nakazał sama sobie.
-W dole Debu jest niebezpiecznie. Wojska gryfa idą stamtąd. Wojna idzie. - powiedziała.

-Czyli idziemy w górę rzeki? Tam gdzie idą wojska grafa? To równie niebezpieczne, ale jak chcecie, mi już wszystko jedno - rzucił zrezygnowany, jakby przytoczony przez ostatnie zdarzenia.

Heike stał jak słup soli, ledwo nadążając za dyskusją. Błądził wzrokiem po reszcie, zatrzymując się na dłuższą chwilę na Troci. Ocknął się, przypominając sobie coś.
- Idźmy na północ, wzdłuż rzeki. Będziemy szli po drugiej stronie, to nie spotkamy wojsk, nawet, jeżeli maszerują w tym samym kierunku. Tam dalej jest Nordland… - zamyślił się, nie będąc pewnym, jakie są dokładnie podziały politycznie w Imperium, ale wiedział tyle, że Nordland był inną prowincją, niż Middenland - Tam wojna nie dotrze.
Dużo było w tym spekulacji, na wojskach się chłopak nie znał i chociaż był powsinogą, daleko poza Zweufalten też nie wychodził. Wydawało mu się jednak, że ma to sens, ujdą za granice Middenlandu i może tak znajdą swój azyl. Chciał również tam iść, nawet dalej, nawet za morze, ale teraz nie miało to aż takiego znaczenia.

- Ruszajmy, ruszajmy już. Po prostu idźmy do rzeki, po drodze zdecydujemy, co zrobić, dobrze, dobrze? - ponagliła ich niziołka, która chciała znaleźć się jak najdalej od Zweufalten. Czuła, że jak dłużej tu zostanie, to popędzi poszukać taty.
Elsie też chciała stąd odejść, choć z zupełnie innych powodów. Pokiwała głową.
- Nie stójmy tu. Oni mogą wrócić .
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline