Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2017, 17:18   #43
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Zaczynał się kolejny grudniowy poranek. Pizgało, jak to w Polsce C, a padający drobny śnieżek nadawał prowincjonalnemu pierdolnikowi bajkowego klimatu.
Kiedy rano rozpoczęły się lekcje w szkole podstawowej w Pikutkowie, nikt nie spodziewał się dramatu, który miał nastąpić w nadchodzących godzinach.
Dzieci spokojnie zajęły miejsca w ławkach, a nauczycielka flegmatycznym ruchem otworzyła dziennik.
- Dziś mamy specjalną okazję – zagaiła, patrząc na swoich podopiecznych – Nasz sponsor, firma Januszex przysłał nam paczkę z prezentami na Mikołajki – wskazała na duży pakunek leżący na środku klasy.
- Kiedy ją otworzymy, proszę pani? – zagaił mały Jaś. Poparł go chórek podekscytowanych dziecięcych głosików.
- Myślałam, żebyśmy to zrobili po lekcjach – nauczycielka podniosła rękę – Ale dobrze, zabierzmy się za to od razu!
Dzieciaki raźno przystąpiły do dzieła. Szybko odarły paczkę z papieru. Pod spodem była solidna drewniana skrzynia. Tu musiała pomóc nauczycielka. Kiedy odpadło wieko skrzyni, dzieciaki zajrzały do środka i z przerażeniem rzuciły się pod ścianę klasy.
Z wnętrza skrzyni wyszedł młody jegomość z przydługimi tłustymi włosami, dziewiczym wąsem i czerwonymi okularami. W oczach miał obłęd.
- Niespodzianka, skurwysyny! Mikołaj w tym roku trafi do każdego dziecka! – powiedział podnosząc lufę trzymanego w ręce kałacha. Nauczycielka ruszyła w jego kierunku.
- Co to ma znaczyć?! – zaczęła – Zaraz zadzwonię po policję!.. - nie zdążyła dokończyć tyrady, bo napastnik wpakował w nią cały magazynek. Dzieciaki zaczęły krzyczeć w przerażeniu.
- Cisza, małe pierdolce! – krzyknął zbój. Powoli, przerażone brzdące zaczęły się uspokajać. Tymczasem agresor podszedł do skrzyni z której wylazł i wyciągnął z niej dużą bombę z przyczepionym do niej taśmą dwustronną budzikiem. Zadowolony z obrotu sytuacji, przesunął butem zwłoki nauczycielki, po czym zajął miejsce na jej krześle.
- Nazywam się Pan Tik-Tak i dzisiaj to ja poprowadzę lekcje!

Starszy aspirant Ireneusz Stułbia właśnie dochodził do siebie po trwającej trzy dni libacji alkoholowej. Co innego można było robić w gminnym komisariacie niż łoić wódę i napastować tirówki? No cóż, tego drugiego Ireneusz nie mógł już robić, po tym jak odwiedziło go kilku dziarskich chłopaków zza wschodniej granicy. Ale za to wódka była w gminie tania jak nigdy.
- Pijmy szybciej, bo się ściemnia – jego podwładny, posterunkowy Alojzy Pająk polał do stojących przed nimi szklanek – Na kaca najlepsza jest metoda klina.
Stułbia kiwnął niemrawo i wlał sobie alkohol do gęby. Skrzywił się; żołądek zbuntował się na myśl o kolejnych litrach samogonu wlewanego do trzewi. Śniadanie w postaci grubej pajdy chleba z salcesonem podeszło aspirantowi do gardła, ale ten dzielnie zwalczył pawia i przełknął powoli wydychając powietrze. Zaczynało mu się powoli rozjaśniać we łbie, a świat nabierał powoli barw.
Kiedy rozochocony polał drugi raz do szklanki, nagle zadzwonił telefon na jego biurku. Spojrzał pytająco na Pająka.
- Nie no, może lepiej odebrać choć raz na tydzień – mruknął tamten i podniósł słuchawkę. Przez chwilę słuchał rozmówcy, po czym blady jak ściana odwrócił się do swojego przełożonego.
- Irek, jakiś zboczeniec porwał dzieciaki w szkole! – wyszeptał – Wziął zakładników, grozi że wszystkich wysadzi!
Stułbii z wrażenia spadła na podłogę flaszka bimbru.
- Dzwoń do powiatowej! – zarządził i poleciał do zbrojowni. Po chwili wyłonił się stamtąd w gustownej kamizelce kuloodpornej, kasku z napisem „Milicja Obywatelska” i z białą gumową pałą w ręce pamiętającą stare dobre czasy PRLu.
- Wracamy do gry, skurwysyny! – starszy aspirant uśmiechnął się do siebie, po czym zgarnął władczym gestem posterunkowego i wsiadł do służbowego poloneza.

Kiedy pod szkołę podjechał negocjator z powiatu, sprawy prezentowały się nad wyraz fatalnie. Rzeczony zboczeniec, który sterroryzował szkołę podstawową, odparł już trzy ataki złożone z pospolitego ruszenia i posterunkowego Pająka pod wodzą aspiranta Stułbii. W kilku miejscach pod szkołą leżały zwłoki wieśniaków z malowniczo parującymi flakami.
- Komisarz Henryk Tarapata z Powiatowej – przedstawił się – Kto tu dowodzi?
- Ja – aspirant Stułbia wyłonił się ze służbowego poloneza. Połowę twarzy miał umazaną we krwi. Nie wiadomo było tylko, czy posoka należała do niego, czy też do nieszczęśników których wysłał na rzeź.
- Co tu się, kurwa, dzieje?!
Stułbia nie odpowiedział od razu, taksując wzrokiem komisarza. Powoli wyciągnął z kieszeni paczkę ruskich fajek bez akcyzy. Ręce trzęsły mu się tak bardzo, że nie był w stanie zapalić papierosa. Tarapata poratował go, odpalając mu peta od swojej zapalniczki.
- Dwie godziny temu do szkoły dostał się jakiś szajbus – zaczął Stułbia – Zabił nauczycielkę, wziął zakładników. Nazywa się Krzysztof Tik-Tak i twierdzi, że kiedyś był sławny.
- Sławny? Nigdy nie słyszałem o kimś takim.
- Dokładnie to samo mu powiedziałem. To się wtedy wściekł i odstrzelił dyrektora szkoły – Stułbia wskazał na czarny worek leżący nieopodal – Co gorsza, ten sukinsyn ma ze sobą bombę. Grozi, że jeżeli nie spełnimy jego żądań, wysadzi całą szkołę w powietrze.
- Szturmowaliście?
- Tak – Stułbia skrzywił się na samo wspomnienie - Strzela jakby był kiedyś w wojsku. Nie mieliśmy z nim żadnych szans.
- A jakie są jego żądania?
- Własny program w telewizji w najlepszym czasie antenowym, loża VIP na stadionie Widzewa, no i nowiutkiego Fiata 126p.
- Malucha? Co za świr!
- No świr. Ale zdeterminowany. Mówi, że chce wrócić na szczyt. Że chce znowu być kimś.
Tarapata pokręcił głową i sam zapalił papierosa.
- Niech ktoś sprawdzi, kim on kurwa w ogóle jest. Twierdzi że prowadził jakiś program w telewizji, tak? A tymczasem ja spróbuję z nim pogadać i wybadać grunt. Macie do niego telefon?
- Mamy gorącą linię. Wystarczy, że podniesie pan słuchawkę.

- … i wtedy dostałem Krzyż Odrodzenia Polski od samego sekretarza generalnego Partii – Pan Tik-Tak przechadzał się po sali gimnastycznej do której zagonił wszystkich zakładników i patrzył, czy wszyscy pilnie słuchają jego opowieści. Telefon leżący na biurku nieopodal zadzwonił natarczywym dzwonkiem.
- Widzicie? Już im faje zmiękły! – zaśmiał się szaleniec i tanecznym krokiem podszedł do aparatu.
- Halo?
- Tu komisarz Tarapata. Henryk Tarapata. Jestem policyjnym negocjatorem. A ty jak się nazywasz?
- Jak śmiesz gnoju! – zaperzył się rozmówca – Nie wiesz jak się nazywam?! Ja?! Ja jestem pan Tik-Tak! A zegar to mój znak!!! – wycelował kałachem w zbitą gromadkę dzieci i pociągnął serię ponad ich głowami.
- Tik-tak, tik-tak! – odpowiedziały posłusznie dzieci.
- Słyszysz?! – zapluł się do słuchawki Krzyś.
- Niestety słyszę. Porozmawiajmy o twoich żądaniach. Chcesz programu w najlepszym czasie antenowym?
- Dokładnie – zaperzył się Tik-Tak – Te kurwy, solidaruchy, wszystko zniszczyły! Słyszysz, psie?! Wszystko poszło z dymem! Przez was, głupie gnoje, Ciotka Klotka skończyła na trasie, a profesor Ciekawski ma wyrok za gotowanie metaamfetaminy! Przez was pan Fasola zbiera puszki pod akademikami żeby przeżyć, a Zając Poziomka zaczął jeździć Uberem i w końcu dostał HIVa! A Rozamunda… Och, biedna Rozamunda!
- Uspokój się, Krzysztofie…
- Nie, kurwa, nie uspokoję się! Tyle lat byłem spokojny, ale przebrała się miarka! Moje żądania, co do jednego mają być spełnione w ciągu dwunastu godzin. Inaczej będziecie tu mieli stos trupów i zgliszcza!
- Ale Krzysiu, załatwienie takich rzeczy trwa…
- Przestań mnie wkurwiać! – Krzyś przeładował kałacha – Kogo mam teraz odstrzelić?! Tę francę od maty, czy goryla od WFu?!
- Czekaj, czekaj! Będzie wszystko co chcesz w dwanaście godzin!
- I ani minuty dłużej! – krzyknął Tik-Tak i rzucił słuchawką.

- Sytuacja jest beznadziejna – mruknął Tarapata rozmawiając ze Stułbią przy fajce – Próbowałem z nim wszystkiego, ale to kompletny wariat. Nic do niego nie dociera. Dzwoniłem do Warszawy, żeby wrzucili tego Tik-Taka na bęben, ale nie liczę na nic ciekawego. Będzie trzeba się przygotować do szturmu.
- Będzie dużo trupów – mruknął Stułbia zaciągając się petem.
Komisarz skinął ponuro głową.
- Nie mamy wyboru. Może chociaż kilka osób się uda uratować. Z wojewódzkiej przyślą najlepszych czarnuchów. Mają tu być za dwie godziny, więc mamy chwilę przerwy.
Starszy aspirant sięgnął do kieszeni i wyciągnął dorodną piersiówkę. Golnął srogo i podał komisarzowi. Ten powąchał niechętnie i przez chwilę bił się wyraźnie z myślami, po czym wzruszył ramionami i pociągnął srogiego łyka. W tym momencie zadzwoniła jego komórka.
- Co? – Tarapata wydawał się nie wierzyć w to co słyszy – Naprawdę? Dawajcie ich tutaj, tylko migiem!
Rozłączył się i uśmiechnął szeroko do aspiranta.
- Wrzucenie tego całego Krzysia na bęben miało jednak sens! Myślę, że mamy jakieś szanse.

Po godzinie na plac przed szkołą wjechała policyjna kabaryna. Tarapata ze Stułbią już na nią czekali.
- Podobno znaleźli ich w melinie. Każdy kurator, który udawał się do nich z wizytą, wracał potem z zespołem stresu pourazowego. Komornika, który chciał ich wyeksmitować skrępowali, wszyli mu Esperal igłą i nitką i siłą wlali wódy do gardła.
Stułbia wstrząsnął się na samą myśl o Esperalu.
- W ogóle zresztą nie chcieli tu przyjeżdżać, ale obiecaliśmy im, że dostaną wreszcie zasiłek z MOPSu.
W tym momencie drzwi kabaryny otworzyły się i ze środka wyszła zachudzona postać w postrzępionych łachmanach z długim, bardzo czerwonym nosem, świadczącym o zaawansowanej chorobie alkoholowej. Towarzyszyła mu zielona, wymalowana jak burdelmatka żaba. Oboje byli pijani w sztok.
- Panie Kulfonie. Pani Moniko – Tarapata powstrzymując obrzydzenie podał im ręce – Proszę za mną.
- Dobra, dobra, piesku – zaperzyła się Monika – A gdzie kasa?! Bo ja się wyruchać nie dam za darmo!
- Pani Moniko, tak jak się umówiliśmy, dostaniecie zasiłek po wykonaniu zadania.
- Ale żebyś nie próbował kantować!
- Nie ma nawet mowy o żadnym kancie!
Stułbia podał dwójce patusów telefon z gorącym łączem do Krzysia. Żaba przełączyła na tryb głośnomówiący.
- Halo?! – odezwał się ze słuchawki wściekły głos Pana Tik-Taka.
- Synku, to my!
- Co, kurwa?!
- Krzysiu, tu mama. I tata też jest – Kulfon w tym momencie beknął donośnie.
- To niemożliwe! Moi rodzice nie żyją!
- To nieprawda – zaczął Kulfon – Po prostu twoje poczęcie było efektem ostrej imprezy po nakręceniu setnego odcinka „Kulfona i Moniki”. Nie mogliśmy jednak pozwolić sobie na dziecko. Przecież prowadziliśmy najbardziej oglądalny program dla dzieci. Byliśmy gwiazdami szołbiznesu. Poza tym, jak to tak: żeby Żaba z Kulfonem?.. Wybuchłby skandal.
- I dlatego zostawiliśmy cię w oknie życia – dodała Monika – Ale bardzo cię kochamy!
- Tak, tak – gorliwie potwierdził Kulfon, szturchnięty przez żabę w bok – Bardzo.
- Wy kłamliwe sukinsyny! – wydarł się Krzyś – Wysadzę was wszystkich w powietrzę! Natychmiast chce mój program!!!
Tarapata spuścił głowę.
- Chyba nic z tego jednak nie będzie – powiedział do Stułbii – Niech się szykują do szturmu.
- Być może nie będzie to konieczne.
Komisarz odwrócił się. Za jego plecami stał Znany Reżyser Filmowy ze swoimi długimi pejsami i w stylowej jarmułce na głowie.
- Mam pewne rozwiązanie, które chyba wszystkich zadowoli – powiedział Znany Reżyser Filmowy i wyciągnął rękę ku zdumionym patusom.

Pół roku później.
- Gdzie jest moja flaszka, ty mały szmaciarzu! – Kulfon złapał Krzysia za wszarz – Zostawiałem pół litra na czarną godzinę w tapczanie i teraz go nie ma!
I pieniądze z renty! Gdzie one są?!
- Nie wiem gdzie jest twoja flaszka, stary capie! – Tik-Tak wywinął się i strzelił rodziciela w zęby.
- Ty niewdzięczny gnoju! – Kulfon upadł na podłogę brocząc krwią z rozbitego kinola.
- Nie jesteś moim ojcem! – Krzyś splunął na niego, po czym złapał w pół Monikę i bezceremonialnie wsadził jej język do gardła.
Kamera odjechała do tyłu, po czym ukazało się logo z napisem: „Rodzina Kulfonów”.

- Ależ miałeś nos Izaaku! – za stołem reżyserskim siedziało dwóch Znanych Reżyserów Filmowych – Że na tym antysemickim grajdole zobaczyłeś taki potencjał! Taki talent! To reality show bije wszelkie rekordy popularności! Nie nadążamy z produkcją odcinków, a ile szekli już nabiliśmy, aj-waj!
A Izaak tylko uśmiechnął się tajemniczo i w zamyśleniu podkręcił pejsa.

 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem