Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2017, 15:02   #2
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Obłęd, to jedno słowo doskonale oddawało sytuację, w której zupełnym przypadkiem się znaleźli. Cała maszyneria wariowała, chaotycznie otwierały się demoniczne portale, co chwila coś zwalało im się na głowy. I w całym tym ogarniętym pożarem burdelu, Sharaeel musiał koordynować działania reszty załogi, by mieli choć cień szansy wyjścia z tej apokalipsy żywi. Spanikowane tłumy niewolników zapominały o dyscyplinie, co dodatkowo utrudniało mu działanie (ile razy próbował przekonać resztę Rady, by pozwolili mu przerobić całą tę zgraję na serwitory? teraz pewnie żałowali, że się nie zgodzili). Nie był dowódcą tylko naukowcem, wiedział o tym dobrze, ale dzięki temu on najlepiej i najgłębiej rozumiał statek. Nikt inny nie mógł się podjąć tego zadania i odnieść sukcesu.
Jego wzmocnione przez obwody komputerowe procesy myślowe wychwytywały wszystkie, następujące gwałtownie zmiany i rozpoczynały proces szacowania zagrożenia, a następnie opracowywały plan działania. Wszystko to z prędkością i efektywnością będącymi dalece ponad ludzkie możliwości. A nawet to nie wystarczało i z każdą chwilą sytuacja robiła się coraz gorsza, choć niejeden sługa Chaosu zapewne uznałby wcześniej że gorzej już być nie może. Jednocześnie w duchu modlił się, by Tzeentch w swej kapryśnej naturze ocalił jego laboratoria. Dorobek lat pracy mógł zostać pochłonięty w kilka chwil przez tę piekielną burzę. Nagle zauważył że zrobiło się nienaturalnie cicho, jak długo to trwało? Był tak pochłonięty próbami ratowania statku, że na pewno spostrzegł to z opóźnieniem.
~Co do... - Przemknęło mu przez głowę, gdy wiedziony instynktem odskoczył. Mgnienie oka za późno, topór Hegemona odciął mu rękę w łokciu.
~ Dziś odpowiesz za bluźnierstwa przeciw duchom maszyn ~ zakomunikował mu drugi Magos światełkiem migającym w binarnym kancie spuszczając kolejne uderzenie...
~Aby cię...! - Zamrugał w odpowiedzi jego sygnalizator, gdy Sharaeel jednocześnie rzucił się do uniku i sięgnął ręką za plecy, gdzie miał umocowany kostur. Jedną myślą uruchomił wszystkie podsystemy bojowe swojego rynsztunku, by zapewnić sobie dodatkową ochronę.
~Mechanicus cię przysłali? Czy to twoja osobista "krucjata"? - Lampka znów mignęła. Młody heretek starał się trzymać poza zasięgiem topora. Nie zamierzał jednak biernie czekać na odpowiedź. Z odciętym ramieniem nie mógł efektywnie posługiwać się kosturem... Przynajmniej nie w walce wręcz. Skierował koniec kryształowej laski w stronę swojego przeciwnika i skupił się, wystrzeliwując deszcz energetycznych pocisków. Pozostawało mieć nadzieję, że rezydujący w broni demon nie będzie sprawiał mu zbytnich kłopotów, dzięki swojemu masywnemu intelektowi rozumiejąc zagrożenie, również dla siebie.
Dla Sharaeela i Hegemona rozpętało się piekło wewnątrz oka cyklonu, które stworzył generator. Smukły heretek był nieprzeciętnie zwinny i uniknął tej części pocisków, która zanadto się do niego zbliżyła, jednakże jeden przypalił mu nogę.
~Szczam na Adeptus Mechanicus! Ich zardzewiałe mózgi dawno się rozpadły! - Lampka trafionego adepta migała w bardzo szybkim tempie, świadcząc o dużej dozie gniewu. ~ My znamy prawdę, duchy maszyn są nam znacznie bardziej przychylne, niż próbowali nam wpoić. Ale to co Ty robisz... to wynaturzenie! - Wraz z ostatnim błyskiem sygnalizatora Magos wzniósł dłoń i wystrzelił pociskiem złożonym ze skoncentrowanego światła, Sharaeel ledwie się przed nim uchylił. Poczuł gorąco, kapacytory Hegemona miały dużą moc. Dalej starał się trzymać dystans, posyłając w niego kolejną salwę energii, co jego przeciwnik przypłacił kolejnymi poparzeniami.
~To mój dar! Moja droga! I nie pozwolę by ktoś mnie z niej zepchnął. - Rytm migawki młodego Magosa wskazywał na determinację. Musiał szybko zakończyć walkę, by wrócić do skanowania sytuacji na statku. Im prędzej to zrobi, tym większa szansa że ocali swoją pracownię. O ich bezpieczne wyjście z burzy musieli zadbać zebrani w świątyni. On zaś dbał o to, żeby mieli czym z niej wyjść.
Hegemon wiedział że na dystans jest w niekorzystnym położeniu, musiał wymyślić jakąś zgrabną dywersję. Wypalił ponownie, tym razem rozbłysk był jeszcze jaśniejszy. Aparat zmysłowy Sharaeela miał wbudowane zabezpieczenie na takie okazje, ale tym razem okazało się ono zgubne. Gdy obraz się zaciemnił, Hegemon wpadł na młodego Magosa, wystrzeliwując spod szat dwoma potężnymi servo-ramionami, chcąc go najzwyczajniej w świecie zmiażdżyć. Dwa bardzo podobne ramiona zamontowane na uprzęży Sharaeela w ostatniej chwili zwarły się z nimi, pozwalając mu uniknąć tej wyjątkowo paskudnej śmierci. Nie przewidział jednak, że to była kolejna zmyłka, uwięziony w zwarciu mógł tylko patrzeć jak jego przeciwnik wznosi ponownie topór, tym razem do ostatecznego ciosu.
~Moja kolej. - Rozbrzmiało skrzekliwie w głowie młodego Magosa, który najpierw poczuł przepływ mocy, a potem zobaczył jak półmaterialna, szponiasta ręka materializuje się tam, gdzie jego własna została ucięta. Mimo eterycznego wyglądu, pewnie chwyciła kostur i zablokowała nim ostrze, które miało niechybnie rozłupać mu czaszkę. Przez chwilę na obu twarzach malowało się ogromne zaskoczenie.
~To nic. I tak jesteś mój! - Zamrugał Hegemon w triumfalnym rytmie i jedno z jego oczu rozbłysło, posyłając laserową wiązkę prosto w czoło Sharaeela, by zakończyć jego życie.
~O nie... - Mignął ostatni raz sygnalizator młodego hereteka, zanim promień ... rozproszył się na jego polu ochronnym, w końcu kurwa zadziałało. Najwyższa na niezliczone pióra Władcy Zmian pora. ~O tak! - Zamigotało po chwili. Tzeentch był kapryśny, ale dziś uśmiechał się do swego Wybrańca.
-I czyje na wierzchu, cwaniaczku? - Zapytał bezgłośnie, gdy jego kostur posłał impuls energetyczny prosto do ciała Hegemona, paląc mu znaczną część układów, w tym obwody motoryczne. Przeciwnik padł bezwładnie na ziemię, dymiąc paskudnie spod swoich obszernych szat. Walka była skończona.
-Moje. - Dokończył, w końcu mogąc usłyszeć swój głos. Widać generator pola wyciszającego również się usmażył. Potężna sylwetka Hegemona nawet nie drgnęła, jego umysł był zamknięty w pułapce. Uwięziony w swoim ciele mógł jedynie czekać na los, jaki planowała zgotować mu jego niedoszła ofiara. A nie było to nic przyjemnego, oj nie. Magos uśmiechnął się demonicznie mimo promieniującego z kikuta bólu, trzeba było szybko naprawić tę usterkę. Jeden z licznych, wijących się mechadendrytów podniósł z pokładu ucięte przedramię młodego Wybrańca Tzeentcha i przytrzymał je na miejscu, czekając aż nanity regeneracyjne zrobią swoje i na nowo połączą rozdzielone części ciała. Sharaeel w tym czasie podszedł do konsoli i z powrotem się podłączył, posyłając przy tym impulsy mocy w głąb jaźni okrętu. Nadal musieli jakoś przetrwać tę piekielną burzę, by mógł cieszyć się ze zwycięstwa i zrealizować swój plan zemsty.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 05-11-2017 o 14:52.
Eleishar jest offline