Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2017, 10:01   #7
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ulica Jasna, przy CH King Cross
- Numer w tej chwili poza zasięgiem. Proszę zadzwonić później - beznamiętny głos maszyny przemówił wprost do ucha dziewczyny. Ni było poczty głosowej. Telefon był wyłączony. Trudno. Wzruszyła ramionami.
W tym momencie telefon zaczął dzwonić. Wyświetlił się opis: “Zaar”. W zasadzie i tak miała do niego zadzwonić, więc przesunęła palcem po ekranie i przyłożyła telefon do ucha nie odzywając się.
- Kim jesteś? - w uchu rozległ się głos, który wydawał się bardzo miły. - Widziałem jak ogłuszyłaś Zapalniczkę.

Chwila zastanowienia. Faktycznie Aniela miała wpisane “Zapalniczka” jako “mój numer”. Z jakiegoś powodu umknął jej ten fakt wcześniej. Nadal nie odzywała się.

- Podszywasz się pod moją przyjaciółkę. Drugą z przyjaciółek zaatakowałaś i obrabowałaś. Nie ukryjesz się przede mną. A gdy już cię dopadnę, to nic ci nie pomoże.

W zasadzie to było wszystko, choć ów Zaar o przemiłym głosie czekał na linii. Słyszała wyraźnie jego oddech.

Komenda Główna Policji.

Tomaszewski oglądał sytuację na skrzyżowaniu Mieszka I z Alejami Solidarności. Cztery pasy w każdym kierunku. Z czterech kierunków. I każdy myśli, że ma pierwszeństwo… Tragedia. Gdzie jest policja? Tomaszewski zerknął na mapy wskazujące patrole. No niby są w drodze, ale zostało im kilka minut. Akurat, żeby ktoś się pofatygował zepchnąć rozbite Audi A3 i Opla Corsę. Gdyby tylko tym ludziom chciało się myśleć.

Tymczasem przyszedł meldunek z Sołacza. Patrol tajniaków zgubił laskę ze Świętego Marcina.
- Idioci. Podałem im ją na tacy. Co oni kurwa robią w tym terenie? Hot dogi wpierdalają? Ilu ich pojechało? - Mówił do siebie. Tymczasem meldunek jaki pojawił się na mailu wyraźnie opisywał “zasadzkę” zorganizowaną przez pięciu policjantów. Patrol prewencji i tajniacy z drogówki. Tomaszewski westchnął ciężko. Jeszcze któremuś puściły nerwy i strzelał. Oczami wyobraźni Sierżant już widział nagłówki w e-Poznań: “Strzelanina na Sołaczu, sprawcy nie udało się ująć”. Cóż, nie ma to jak dokumentnie spierdolić robotę. On mógłby tu zapierdalać od rana do wieczora, a i tak nie będzie kogo wysłać do wykonania zadania. I to akurat Sołacz. Dzielnica, w której odprowadza się najwyższe podatki. Gdzie jest najwięcej adwokatów i sędziów na metr kwadratowy w mieście. Gdzie prowadzą najwięcej dochodzeń w sprawie udziału w zorganizowanych grupach przestępczych. Spojrzał jeszcze raz w komunikat. “Zawiesić pościg”. Cóż, wydawało się to rozsądne. W czasie interwencji poszukiwana nie użyła broni. Świadek, któremu ukradła buty i dwadzieścia złotych nie był pewien, czy broń nie była atrapą. Cóż, później trzeba będzie archiwum monitoringu sprawdzić. Dwadzieścia złotych i para butów nie kwalifikowało zdarzenia do angażowania wszystkich dostępnych sił.

A może zleci to jakiejś praktykantce? W końcu i tak spieprzą to na dalszym etapie…

Biblioteka Uniwersytetu Medycznego.

- Zabieraj te łapy, bo ci je przy samej dupie pourywam - szeptała przez zaciśnięte zęby do ratowniczki, która siedziała za nią i zakładała opatrunek na potylicy. Choć poza słowami w żaden sposób się nie upierała.
- Wezwać policję? - zapytała krótko obcięta kobieta.
- Nie. To zwykła kłótnia kochanków - zaprzeczyła Adela.
- I tak mam obowiązek to zgłosić. Zrobimy obdukcję, zgłosimy na błękitną linię.
- Nic nigdzie nie zgłosicie.
- Ale sama pani powiedziała, że zabrano jej telefon i motocykl.

Odwróciła się gwałtownie i wycelowała palcem wskazującym w niosącą jej pomoc kobietę. Jej głos wydawał się jakiś inny.
- Proszę pani, nic mi się nie stało. Dziękuję za szybką pomoc - położyła jej prawą dłoń na ramieniu - doskonale wykonujecie swoją pracę. Myślę, że tym razem może pani zrobić wyjątek i nie raportować nigdzie całego zajścia. Ot, potknęłam się i rozbiłam głowę na chodniku. Ktoś zadzwonił z mojego telefonu i was poinformował, ale nie zaczekał na przyjazd. To wszystko.
Ratowniczka wpatrywała się jak oczarowana w rozmówczynię. Pokiwała jedynie głową na znak tego, że wszystko rozumie. Faktycznie tak wypełniony raport miał sens.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline