Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 17:05   #6
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Andreas założył swój nowy obszerny płaszcz. Był trochę za wielki, ale poprzedni właściciel już go nie potrzebował jak i wierzchowca. No cóż. Mógł być bardziej ostrożny na szlaku i lepiej się przygotować na spotkanie z Wolbergiem. Wiedział jak wygląda a Andreas nie przypuszczał, że trafi na łowcę nagród.
Przypiął do płaszcza dużą broszkę ze srebra i skóry przedstawiającą oko. Poprawił miecz przy pasie oraz sztylet i wskoczył na wierzchowca. Sprawdził jeszcze czy nic nie odpadło z przytroczonych rzeczy do siodłą jak łuk, strzały czy chociażby tarcza oraz plecak.
- Ja gotowy. Ruszajmy.- Rzucił ni to do siebie ni do grupy nowych towarzyszy, z którymi podróżował od dłuższego czasu.
Na szczęście nikt z kompanów nie był wścibski i nie szukał zbyt natarczywie przeszłości Wolberga ku jego uciesze.

Raz tylko gdy o przeszłość zapytał Ludo Kołodziej. Niziołek szukający swego wuja spoważniał i nachyliwszy się do jego ucha wyszeptał.
- jakby Ci powiedział to musiałbym Cię zabić.- Po czym się roześmiał widząc przestrach halflinga. Lubił małego człowieczka a przede wszystkim umiejętności jego gotowania. Naprawdę z tak niepozornych rzeczy jakie szlak przynosił robił posiłki rozpływające się w ustach.

Inni z kompani też przypasili tajemniczemu wędrowcy. Gereke i Nils czuli się w leśnych ostępach jak w domu. Tak samo i Andreas. Niestety byli trochę zbyt wrażliwi na krzywdę zwierząt czy ludzi. Raz będąc z nimi w lesie w poszukiwaniu jadła Wolberg uchwycił młodą sarnę. Nie przejmował się jej wiekiem a tylko tym, że kompani i on sam są głodni. Celnym strzałem powalił zwierzę i szybko poderżnął jej krtań by nie wierzgała. Niestety gdy zadowolony zwrócił się do kompanów ci jakoś dziwnie się zachowywali i gadali, że to młode zwierzę i nie tak się postępuje z naturą. czy byli mięczakami? Wątpił bo by już dawno gdzieś na gościńcu ich kości bielały, ale nie skomentował i zabrał sam zwierzę do obozu.

Inną ciekawą istotą była “Szprycha”. Można było podejrzewać iż była kobietą po kształtach, ale przy bliższym poznaniu jej aparycja nie była zbyt apetyczna. No i te jej klamoty, które wszędzie ciągała. Zbierała wszystko! Szmaty, połamane sztućce czy zardzewiały miecz. Po co to jej było? Nie wiedział. Jej dziwne zachowanie też nie przekonywało Andreasa do zbliżenia się do kobiety. Ciągle myślała, że ktoś chce ją z tych rupieci ograbić i do tego gadała ni to do siebie ni to do tych rupieci.

Był jeszcze ostatni z kompanii. Zbrojny i do tego jak mniemał Andreas, szlachetnie urodzony osobnik. Wolberg z początku go unikał, ale ile można podróżując z kimś słowa nie zamienić. Okazał się przyzwoitym gościem lecz nic więcej rzec nie dało się póki nie będzie okazji sprawdzić umiejętności wojaka.

***

Andreas podczas podróży i rozmów przy ogniskach opowiadał jak to dawno nie widział się ze swoim wujem Gunterem. Ów członek rodziny Andreasa według zapewnień mężczyzny był górnikiem w Górach Szarych a opowiadający nigdy w tej części świata jeszcze nie był.
Raz podczas przejazdu przez jakąś wiochę jakieś miejscowe półgłówki przyczepili się do dziewki i niziołka. Andreas z początku chciał zobaczyć czy sobie poradzą, ale postanowił interweniować. Zaszedł cicho wyzywającą dwójkę i zdzielił jednego obwiesia płazem miecza. Drugiemu przystawił miecz do szyi i perliście się uśmiechając dodał.
- Ładnie tak dręczyć innych?- Dziwnie się poczuł stając w czyjejś obronie, ale nie przejmował się tym w tej chwili.
- Wyskakiwać z ciuszków i kasiurki.- Warknął zmieniając ton. O dziwo powiodło się i Andreas i jego kompani mieli teraz trochę miedzi z ich kieszeni a Maud parę szmatek w lepszym stanie.
Niestety musieli szybko opuścić grajdół bo podniósł się raban. Na szczęście nikt nie ruszył w pogoń gdyż cała kompania była konno.

Podczas spotkania ze strażnikami dróg Wolberg starał się zachowywać naturalnie jak tylko umiał. Widząc zainteresowanie przedstawicieli władz Maud podziękował w duchu Ranaldowi lecz gdy ta sytuacja się przeciągała zaklął pod nosem i prosił boga szczęścia by strażnicy odpuścili dziewczynie.
Czy to jego prośby czy nie, ale poskutkowało. Strażnicy odpuścili i mogli podążać dalej w spokoju.

Na wzmiankę by iść do jednej z wiosek rybackich, Andreas zakrzyknął.
- No wreszcie zejdziemy z tego tłocznego gościńca.- Widząc, dziwną reakcją towarzyszy podróży podniósł brwi i wskazał na drogę odchodzącą od głównej drogi.
- Czyżby to ten szlak Nils?-



***

Gdy trafili do wyludnionej wioski wąsacz był zadowolony a zarazem zaniepokojony. Wolał miejsca gdzie ludzi zbyt dużo nie ma, ale taka wiocha gdzie wszystkie domostwa były opuszczone nie wróżyła nic dobrego.

- Patrzcie! W siódmym niebie nasza Szprycha się znalazła.- Uśmiechnął się gdy ta z błyskiem w oku zniknęła w jednej z chat.
Na sprawdzenie przez kompanów wioski Andreas zareagował pełen entuzjazmu.
- No to chodźmy sprawdzić czy coś po mieszkańcach zostało. Ja pójdę w okolice tamtej chaty- Wskazał największy z budynków licząc, że może należał do wujta czy kogoś znaczniejszego.
- Ludo. Proponuję rozpalić palenisko w jednej z chat i tam przygotować posiłek. Do Ciebie zostawię wybór najwygodniejszej.- Usmiechnął sie i ruszył w wyznaczonym wcześniej kierunku.
 
Hakon jest offline