Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2017, 21:39   #30
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Heindel i Sig na miejsce odpoczynku wybrali najbardziej rozłożyste drzewo, które miało dawać im ochronę przed deszczem. Graperz ułożył zgrabnie chrust, który zebrali i przygotował palenisko. Pokornie wykonywał wszystko, co miało im ułatwić jak najsprawniejsze dotarcie do najbliższej osady. Współpraca z Holzmannem układała się w trakcie ostatniego dnia dość dobrze. Wziął od Siga krzesiwo i już miał rozniecić ogień, gdy usłyszał trzask. Odruchowo chwycił pałkę, która miała służyć do ochrony i podniósł głowę w kierunku kompana.

- Siekierkę… - rzucił cicho w kierunku towarzysza Sigfried. Rzeczony przedmiot leżał niedaleko, lecz chwycił swój kij. Nie myśląc wiele chwycił martwą gęś i cisnął w zarośla. Pewnie wilk jakiś, czy inna bestyja… kto normalny skradał by się po bagnach? Cóż, choć na tym ubolewał, to lepiej stracić gęś niż życie...

Graperz od razu skojarzył, gdzie rzeczoną siekierkę odłożył. Dwa susy i mógł być przy niej. Teraz jednak jedynie się wyprostował i stanął bark w bark z towarzyszem uważnie obserwując miejsce z którego nadszedł dźwięk. Nasłuchiwał kolejnego.

Taffy zdawało się, że dostrzeżone postaci to Sigfried i Heindel. Nie widziała najlepiej, jednak z pewnością dostrzegła więcej szczegółów, niż jej towarzysze. Z pewnością nie wyglądali na żołdaków. Nie wiedziała co zrobić, więc powiedziała do kowala szeptem:
- Will, zdaje się, że to Sig i Hein. Ale nie jestem pewna…

Elsie odruchowo odskoczyła w bok, przestraszona nagłym trzaskiem. Ostatnio zrobiła się dość nerwowa. Dopiero kiedy noga wpadła jej z chlupotem w rzadkie błoto uświadomiła sobie, że to ona była źródłem hałasu. Wyciągnęła stopę z błota i poszukała suchego kawałka lądu, żeby ją na powrót postawić.

Usłyszawszy słowa Troci, Heike odtrącił dłoń Willa i postawił kilka szybkich, choć chwiejnych kroków naprzód.
- Hej, to naprawdę wy? Sig? Heindel!?

Will musiał uwierzyć na słowo Taffy, że to Sig i Heindel. On sam w ciemności niewiele widział, zachmurzone niebo, nie przepuszczało zbyt wiele światła księżyca. Zaklął szpetnie, kiedy Heike wyrwał się do przodu i zawołał do tamtych. Ścisnął mocniej w dłoni krótki miecz, w końcu zamiast przyjaznego przywitania, mogli usłyszeć świst bełtów w odpowiedzi. W duchu szeptał zawołanie do Ulryka, by to byli ich pobratymcy ze wsi.

- My są! - Heindel rozpoznał głos Heinricha. ~Dzieciaki zmądrzały… Dobrze ~ przeszło mu przez myśl i od razu zeszły z niego nerwy. Przykucnął i wrócił do próby rozpalenia przygotowanego już przez siebie paleniska. Wcześniej jednak przysunął siekierkę bliżej siebie, gdyż zrozumiał że musiał być bardziej uważny. W grupie powinno być jednak łatwiej i bezpieczniej. Dobrze o tym wiedział.

Taffy odetchnęła z ulgą i wychynęła z ukrycia. Nie powiedziawszy wiele, zabrała się za przygotowanie do połowu - trzeba było zgromadzić nieco pożywienia na czekającą ich podróż.

- Gęśkę weźcie, com w was cisnął - powiedział Sig zmęczonym głosem i włożył knyfkę za pas. Cieszył się, że nic im nie było, ale z drugiej strony żal straszny go ściskał. Wiedział, że nie było mocy, by ruszyli za nimi jeśli w Zweufalten wszystko dobrze. Babka prawdę wieszczyła, nie było co pytać. Westchnął ciężko i spojrzał na rzekę.
- Chodźcie, ognia napalim, ogrzejem i podjem.

Elsie podeszła bliżej.
- Cześć Sig, cześć Heindel - rzuciła. - Zbierajcie się, idziemy. Tu nie jest bezpieczne.

- Bezpiecznie? Nie, nie jest. Masz lepszy pomysł gdzie się udać? - zapytał z lekkim uśmiechem młody handlarz - Bo choć nie jest bezpiecznie to wolę przeczekać do świtu, niż zgubić się po ciemku, zbłądzić i umrzeć.

- Ta. Zjemy i odpoczniemy. Rano pójdziem, nie teraz. - Rzekł Heindel, gdy pojawił się pierwszy płomień.

Heike przysiadł się do ogniska. Bijące przyjemnym żarem, można będzie przy nim osuszyć nieco ubranie i przede wszystkim buty.
- Wojsko idzie w zupełnie innym kierunku, tak? To nas tutaj nie znajdą, ognia nie wypatrzą - mówił, zdejmując but - Mogę nawet coś zagrać… nie bardzo umiem, ale nie widzę lepszej rozrywki…

- Teraz! - Elsie podeszła do ognia i czubkiem buta zaczęła nerwowo nagarniać piasek i muł, aby zasypać płomień. - Nie rozumiecie?! To wojsko już tu jest! Nieważne skąd idzie, już przyszło! Musimy się zabierać, a na pewno nie wolno palić ognia, przecież na mile nas będzie widać!
Zaczęła zadeptywać ogień.

Sigfried początkowo zdębiał, ale szybko poskładał fakty. Elsie bała się wojska, więc to wojsko musiał pogrzebać ich przeszłość. Wykorzystał czas jej krótkiej tyrady by znaleźć się za nią i mocno objąć tym samym ją unieruchamiając.
- Jak kto nas znajdzie to powiemy, że bandyci napadli na Zweufalten… - powiedział jej cicho do uszu - ...wiem, nie jest to prawda, ale to nas może uratować. Zresztą jak chcesz się ogrzać bez ognia i jak bez ognia jeść? - zapytał - Chyba nie myślisz o dzieleniu kocyka ze mną…?
To była sztuczka którą Sig zasłyszał od brata Elsie kiedy ten się przechwalał, że kobiecy umysł nie widzi słowa “nie”, więc aby coś zyskać trzeba było zasugerować coś wprost przeciwnego. Tak aby wewnętrzne trybiki kobiece zaczęły o tym myśleć. Tak, wredne, ale jej brat do świętych nie należał i on to dobrze wiedział. Z drugiej strony, młody handlarz chciał się ogrzać.. z ogniem lub bez.
Elsie wrzasnęła przeraźliwie, kiedy tylko poczuła przytrzymujące ją ręce. Zaczęła się szarpać a panika dodawała jej siły, gdy wściekłe wierzgała, starając się trafić napastnika.

Sigfried mocniej ją chwycił, stanął dodatkowo pewniej o podłoże i przyciągnął do siebie szepcząc.
- To ja, Sigfried. Jesteś bezpieczna. Ich tutaj nie ma…
Wyglądało na to, że z Elsie było gorzej niż młodemu cwaniakowi się wydawało, ale nie zamierzał się poddawać. Musiał doprowadzić ją do mniej lub więcej opanowania. Od tego mogło zależeć ich życie!

- Hej! Starczy tego!
Heike wstał, chlustając gołą stopą o mokrą ściółkę. Chwycił Siga, próbując odciągnąć go od dziewczyny. Była roztrzęsiona i panikowała, Sig jedynie pogarszał sytuację. Nie miał zamiaru się szarpać, przymierzał się do przywalenia mu prosto w nos, gdyby nie chciał puścić.

Dziewczyna poczuła natarczywie napierające na nią ciało i czyjś oddech na uchu. Skojarzenie było jednoznaczne, wydarzenia wcześniejsze i teraźniejsze nałożyły się na siebie i zlały w jedno. Wiła się w uścisku, walcząc o oswobodzenie i nie kontrolując już zalewającej ją paniki.

- Idźcie gdzie indziej - warknął Heindel. - Zagasicie mi to - dołożył do ogniska kolejne drewienka.

Krzyk Elsie i szarpanina zwróciły jego uwagę. Wcześniej schował miecz do pochwy, ale miał przy sobie ciężką lage służąca podczas wędrówki. Dokończył szybko do szarpiacych. Uniósł kij celujac w Holzmanna i krzyknął: - Puść ją!!! - miał nadzieję że to ostudzi także zapędy Heike który szarpal Siga z drugiej strony, zasłaniając mu czyste uderzenie. Nie bał się konfrontacji z żadnym członkiem ich grupy, był wyraźnie silniejszy od reszty, a teraz po tych wszystkich wydarzeniach szukał ujścia dla duszacych go emocji. Holzmann dał mu idealną okazję do ich upuszczenia.

Taffy zasłoniła uszy i pokręciła głową. Nie będzie się wtrącać, jej słowa i tak nic nie będą znaczyły przy tym całym męskim przepychaniu. Po tym, jak znalazła jakieś robactwo na przynętę, pomogła Heindelowi podtrzymać ogień, a potem sarknęła pod nosem: “płoszą ryby, cholereczka”.

Sigfried spojrzał na “dwóch gniewnych” pustym wzrokiem. “Dziecie, kurwa, duże dzieci” pomyślał po czym wczuwając się w rytm szarpnięć Elsie ją puścił… na moment przed kolejną gwałtowną próbą oswobodzenia.
- Jak jesteście tacy mądrzy to poprowadźcie ją do użyteczności. - powiedział bez uczuć - W tym stanie to daleko nie zajdziemy. Ani ona, ani wy.
Nie chcąc tracić na nich więcej czasu ruszył spokojnie w krzaki szukać gęsi której nikt nie pokwapił się podnieść. Cieszył się, że żyją, ale dlaczego otaczali go napalczywi… westchnął podnosząc gęś i uśmiechając się lekko. Cóż, przynajmniej Taffy i Heindel zdawali się być normalni…
Elsie straciła równowagę i poleciała do przodu, upadając na kolana . Poderwała się po sekundzie i rzuciła w stronę zajętego gęsią Siga. Sięgnęła paznokciami do jego oczu.
Młody rybak złapał się niemal za głowę. Miał nadzieję, że się skończy na lekkich przepychankach, podadzą sobie dłonie, albo nie będą do siebie odzywać, ale niepozorna - zdaniem Heike przynajmniej - Elsie chciała teraz krwi. Miał również nadzieję nigdy się nie opowiadać po żadnej stronie, żeby nie utworzyły się obozy w ich już i tak nielicznej grupce, ale nie, oczywiście, że nie mogło być tak prosto. Już się opowiedział, jakby naturalnie, instynktownie, trzymał teraz z Willem i Elsie, przynajmniej tak to wyglądało. Po drugiej stronie byli Sig i pewnie Heindel. Taffy? Ona najpewniej miała na to przysłowiowe wywalone i za tę postawę podziwiał niziołkę.
Nie chciał teraz ingerować, ale z drugiej strony, dziewczyna była uzbrojona, mogła nawet dźgnąć Holzmanna grotem. Nie zdziwiłby się, gdyby i nóż miała. Coś po prostu trzeba było zrobić. Heike spróbował odepchnąć bliższego z awanturników, a potem stanąć między nimi. Najwyżej sam oberwie, trudno. Miał jeszcze lekko opuchniętą twarz od ojcowego bata, więc nie czuł, jakby cokolwiek mogło się pogorszyć. Chyba, że któreś dźgnie go grotem…
- Przestańcie! Starczy! Will, zabierz Elsie!
Krzyczał na wszystkich, brodząc gołą stopą w bagnie. Tak się zdenerwował, że nawet nie czuł chłodu i wilgoci.

Sig oberwał gęsią… i to go zaalarmowało. Obrócił się i spostrzegł ostre szpony Elsie błyszczące w nikłym świetle. Chwycił mocno kij w obie dłonie i wystawił przed siebie. Krok w tył… i poślizgnął się na mokrych liściach. Upadł… Wtedy pojawił się Heike…
- Jej totalnie odbiło… - mruknął w zadumie nie odrywając oczu od dziewczyny…
Co jak co, cieszył się, że żyli, ale… cóż, miał wrażenie, że większe szanse na przetrwanie miałby bez nich. Dwóch napalczywców, z czego jeden jeszcze miał mózg i jedna wariatka… hah. Jego szczęście, co nie?

Co jak co ale Heike miał rację. Rzucił się za Elsie, chcąc ją zatrzymać: - Elsie stój!!! - krzyknął. Miał już tego dosyć, nie wiedział co jej szeptał do ucha Sig zanim zareagowała tak gwałtownie, ale musiało to być coś niepokojącego. Nigdy wcześniej nie widział dziewczyny w takim stanie. Miał zamiar ją zatrzymać, zanim komukolwiek stanie się krzywda. Dopiero potem miał zamiar dociekać, kto zawinił.

Elsie wytraciła nieco pędu, obijając się o Heike. Potem przystopował ją Will. Mimo wszystko udało się jej doskoczyć do leżącego Siga. Napędzana resztką adrenaliny wyrwała mu kij, odwróciła się nieco i… zaczęła okładać najbliższe drzewo. Głuche uderzenia niosły się po lesie przez dłuższą chwilę, w czasie której dziewczyna wściekle waliła w bogu ducha winny buk. Z czasem moc jej uderzeń osłabła a po dłuższej chwili - odrzuciła kij. A raczej pozwoliła, żeby wypadł jej z rąk.
Usiadła ciężko pod drzewem.
- W sumie możemy tu przenocować - rzuciła w przestrzeń.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 09-11-2017 o 05:47.
AJT jest offline