Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 20:06   #6
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

I ŚMIERĆ NIE MOGŁA WYTRWAĆ W SWOIM,
BO KAŻDY KONIEC JEST POCZĄTKIEM CZEGOŚ NOWEGO.
Choć może gorszego...


Walki trwały. Demony zaraz i entropii powolnie, ale nieustępliwie maszerowały w głąb okrętu, a każda jedna śmierć był bramą dla kolejnego demona. Fale rozkładu i plugawe wrzody były ich awangardą i wiele sekcji padło nim zdążyły w ogóle dotrzeć. W tym czasie okrutne prądy w Osnowie przedzierały się przez pole Gellara i zabierały ze sobą części poszycia, nieraz otwierając wielkie obszary na swój gniew. Biada tym których za życia porwały dzikie prądy Spaczni.

Nyx i Styx


Krew chlustała na wszystkie strony. Gdy Nyx ciął z prawej, Styx bronił lewej, a obaj maszerowali przez pole bitwy wirując w wojennych piruetach ze swymi gigantycznymi piłomieczami które pięknie opryskiwały go krwią…
- Krew dla BOGA KRWI! - ryknął Nyx zainspirowany tą myślą.
- Czaszki na tron czaszek! - kontynuował Styx
Był jak krwawe tornado, wrogowie i towarzysze umierali gdy tylko znaleźli się w zasięgu łańcuchowych ostrzy. Pomimo swych rozmiarów wyglądał jak pogrążony w topornym tańcu, jakimś sposobem zawsze w czas dostrzegając nadciągających wrogów i ataki które powinien dostrzec. Z kim w ogóle walczył?
Ta myśl nie przeszła przez jego ogarnięty krwawym szałem umysł.

Proteus

Był zajęty… mały legion konkubin wymagał wiele uwagi, by wszystkie z nich utrzymać w stanie quasi-permanentnej ciąży, a to było potrzebne by jego klan rozwijał się jak najszybciej. Czterdziestu synów już też miało swe własne konkubiny rozpłodowe, czterdziestu młodszych jeszcze nie dorosło by miało to sens, kolejna czterdziestka potomków jeszcze nie opuściła macic ciężarnych a ostatnia czterdziestka to były rozpłodówki gotowe do zapłodnienia.

Nie pamiętał imion większości swoich synów ani konkubin. Zarówno w pierwszej jak i w drugiej grupie miał swoich faworytów. Czterech synów wyróżniających się brutalnością i siłą, a co ważniejsze pomyślunkiem, trzy wyjątkowo płodne i dające silnych synów kobiety i jedna córka. Syvill. Jedyna którą uznał za godną by osobiście nadać jej imię, gdy w wieku 13 lat powaliła byłego faworyta Heverusa dzięki wręcz nadnaturalnemu zmysłowi taktycznemu, który, szczerze wierzył, miał potencjał by przerosnąć jego własny. Gdyby tylko zyskała jeszcze siłę i umiejętności bojowe konieczne by zyskać posłuch u podwładnych zdecydowanie byłaby jego Numerem Jeden.

Gdy rozbrzmiały alarmy był właśnie w trakcie procesu. Był zły, ale zachował kamienną twarz. Wojownik nie powinien okazywać emocji. Dowódca nie powinien okazywać emocji. Emocje to błąd taktyczny.

Pokład czwarty. Kwadrant: Omega
Bitwa trwała w najlepsze. Kto walczył z kim? Nie wiadomo. W mesie były co najmniej trzy strony, ale granice były bardzo płynne. Na samym środku tego kotła wirowali Nyx ze Styxem ale oni to najmniej wiedzieli po czyjej stronie stoją. Całkowicie poddali się szałowi który objął mesę.

Krew lała się wielkim potokiem. Walczący ślizgali się na niej i uderzali w poprzewracane stoły, gdy brakło komuś broni chwytał za jedne z ciężkich stołków rozrzuconych po podłodze.

- Kaliban! Helike! Bywajcie! Wejście trzecie! Już! - wezwał Radnych przez vox Proteus gdy już dotarł.
- Nyx! Styx! Ogarnijcie się!
Wraz z Proteusem przybył mały oddział który zebrał po drodze. Pobiegł z nimi na około by zahaczyć o jedną ze zbrojowni, dzięki czemu przybyli doskonale uzbrojeni, a co ważniejsze… uzbrojeni w broń do tłumienia takich zamieszek. Granaty gazowe poszybowały w tłum całymi seriami. Pierwsze osiem, drugie, trzecie i siódme… po siódmej serii już nawet widoczność w mesie spadła prawie do zera. Po krótkiej walce oficerów ze Styxem i Nyxem, których khornicki szał zbyt głęboko ogarnął, proteus zdzielił go w potylicę ciężką pałą szokową.

Pokład czwarty. Kwadrant xi.
Główny węzeł energetyczny maszynowni

- To nie moja robota… to nie, kurwa, moja robota… - klął Setebos organizując obronę… ale jaką obronę mógł zorganizować gdy miał do dyspozycji kilku hereteckich tech-kapłanów, małą armię servitorów użytkowych i jeszcze mniejszą ilość ludzki, miał wrażenie, że jeszcze głupszych niż te servitory? Łączność utracili. Nie wiedział jak. Serius, najlepszy tech-kapłan wśród asystenów Sharaeela, robił co mógł by odzyskać komunikację i w końcu mu się udało.

Sharraeel
- ...powiedzcie! Tutaj kwa… ycie nas?
Heretek usłyszał rozpaczliwe wezwanie pomocy. Nie słyszał wiele, ale zwróciło to jego uwagę. Wezwał moce osnowy i wejrzał w głąb przewodów którymi podróżowały duchy maszyn. Poczuł opór. Energie spaczni blokowały im drogę. Swym czystym gniewem złamał zaklęcie.
Setebos natychmiast przejął vox.
- Coś nas tu atakuje! barykadujemy się, ale nie powstrzymamy ich! Wyślijcie wsparc… - raport przerwał wybuch. Fala uderzeniowa i kwas rozerwały barykady i Sharaeel tylko widział jak nurglingi praktycznie wlewają się do węzła, a nad ich falą wszarżował Demon Kuźni. Siewca Zarazy z potężnym bionicznym ramieniem, zintegrowanym pancerzem, a od pasa w dół był jakiegoś rodzaju siedmiometrową stonogą z przeprdzewiałej stali i przegniłej masy, a każda z nóg zakończona była rozpadającymi się, ale ostrymi jak brzytwy kosami. Spojrzał w kamerę swym jednym okiem. Sharaeel miał wrażenie, że wprost na niego.
- Engi-nnarium - wycharczał powoli, jakby z trudem - Jesst. Mmoje.
I zniszczył kamerę.

W tym czasie docierały do niego kolejne raporty. Charon został zatrzymany pokład pod Świątynią Chaosu przez wrogów i potrzebował wsparcia. Demony, pod wodzą czarnoksiężnika rozkładu, próbowały zniszczyć systemy kontrolujące silniki inicjujące desant świątyni. Co by się z nią i wszystkimi w niej, stało gdyby została odrzucona w głebi osnowy… pozbawiona ochrony pola Gellara… o tym można było teoretyzować, ale wiadome było, że nikt tego nie chciał.

Nim zdążył jakoś zareagować kolejny problem się pojawił. Kolejna fluktuacja pola Gellara. Tym razem bliżej. Na mostku!
Obejrzał się by zobaczyć jak rzeczywistość wypacza się i dezintegruje. Macka nieistnienia posunęła się obejmując trzecią część hali i cofnęła, gdy pole Gellara powróciło, a ludzi niewielu wróciło z niebytu, a Ci co wrócili… byli teraz półtuzinem pomiotów chaosu, na razie jeszcze oszołomionych i wciąż mutujących, ale z pewnością zaraz mającymi zacząć rzeź.


Munitorum
Herold Nurgla utracił rękę i druga też była odcięta, ale najwyraźniej nic sobie z tego nie robił, bo pozostał ona na swoim miejscu, jakby drwiąc z cięcia. Wziął on zamach i wszedł w wir, wymachując swoim cepem-kadzidłem wokół. Sykorax wycofała się bojąc się morowych oparów i entropii spływającej z broni bardziej niż jej samej. Wtedy gródź do Munitorym się otworzyła, a w niej lewitowała Makamete. “LADY Makamete!” - jak sama by poprawiła, gdyby ktoś zapomniał o jej tytule o który nikt już nie dbał. Grymas gniewu jak zwykle gościł na jej twarzy. Mieszał się z obrzydzeniem jakby rozważała czy w ogóle ma zamiar postawić nogę w tak plugawym miejscu. Za jej plecami roił się rój jej cherubinów. Małych latających servitorów-dzieci, zwykle stosowanych przez inkwizytorów dla wzmocnienia ich mocy psionicznych. Makamete miała je dla innego celu. Jak na komendę otworzyły szeroko paszcze, rozrywając policzki i wybijając żuchwę ze stawu, prezentując kilkanaście rzędów cienkich i ostrych jak igły adamantowych zębów a ze wszystkich dwudziestu palców każdego z nich wysunął się długi szpon.
- ZZaaaaabiiić! - ni to krzyknęła, ni pisnęła wydając cherubom rozkaz i wskazując cel swoją pałką jak batutą. Ionacht przysiągłby, że dostrzegł zawód w postawie Herolda i radość w obliczu Sykorax. Jakby chciała krzyknąć “Żryj gnój!” do demona Nurgla i wtedy cep poszybowa. Straciłą koncentrację i to był jej błąd. Miotnięta broń trafiła ją niemal bezpośrednio, łapiąc żebra, miażdżąc organy a ponadto skąpując w nieczystościach, morowym powietrzu i entropii.
Na tle gniewnego pisku Makamete cherubiny wlały się do Munitorum jak fala rozrywając na strzępy wszystkie demony… by po chwili paść bezwolnie na ziemię. Ionacht odwrócił się i dostrzegł w piersi Makamete plugawy oszczep złożony z kości i obrzydliwości. Żyły już jej czerniały na ciele i twarzy wykrzywionej w bólu i niezrozumieniu. Chwilę potem padła bezwiednie na pokład.

Pokład Medyczny
Ciała asystentów zostały rzucone pod ściany
- Taaak… - powiedział powoli, bardziej do siebie, Arukh… czempion Nurgla dowodzący jednym z oddziałów które najeżdżały teraz Ostatnia Nadzieję Ludzkości - Te próbki się przydadzą...

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-11-2017 o 17:00.
Arvelus jest offline