Brandon odprowadził detektywów. Stał przez chwilę po zakończonej rozmowie z teściem. Dziećmi zajęła się Brandona matka. Na szczęście mieszkała niedaleko w Saratodze.
Teraz Nelson był sam w domu. Żony nie było. Zniknęła? Porwano ją? Policja twierdziła, że jeszcze za wcześnie na zmartwienia i zgłaszanie zaginięcia.
Brandon jednak wiedział, że tu coś było nie tak.
Usiadł przed telewizorem i do DVD włożył jedną z płyt.
Na ekranie wyświetlił się film przedstawiający ostatnią wycieczkę całą rodziną w góry. Właśnie rozbijali namiot w lesie u podnóża gór i wszyscy mieli radość wymalowaną na twarzach.
Brandon zaczął myśleć o żonie i sytuacjach jakie mogły się zdarzyć i jego co mógł zrobić będąc przy niej a nie na szkoleniu w bazie.
Rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Brandon zostawiwszy telefon i pilota na kanapie wstał i podszedł do dużej szafy w korytarzu.
Wyjął pistolet i po przeładowaniu podszedł do drzwi.
Za drzwiami stał Dominik. Brandon schował za pasek zabezpieczony pistolet i otworzył.
Teść wcisnął się przez drzwi nie zważając na męża jego ukochanej córki.
Krążył po salonie pytając gdzie jest.
- Nie wiem. Od dwóch dni nie ma śladu po niej. Dzieci są u mojej matki jakby tata chciał wiedzieć.- Odpowiedział zamykając drzwi za ojcem jego ukochanej drugiej połówki.