Usiadł na kanapę. Wnuki… nie, wizja nic o nich nie mówiła. To nie one są zagrożone. To Natalii. Popatrzył z dołu na zięcia. - Przepraszam. Ja… - nie bardzo wiedział jak wyjaśnić to co zaszło. Rodzina i tak miała go za dziwaka, choć zrzucała to na karb “nie odnalezienia równowagi po stracie żony i córki”. - Ja miałem strasznie złe przeczucie - sięgnął po paczkę papierosów. Natali ganiła go za palenie w domu. Dlatego zakręcił ją teraz palcami nerwowo. Jeden z papierosów wysunął się kusząco. Ujął filtr w palce i wsunął powoli na miejsce w paczce. - Wróciłeś do domu i jej nie było? Jak to wyglądało? Ślady walki? - pokiwał głową przecząco. Dotarło do niego, że gdyby zniknięcie nosiło znamiona uprowadzenia, to policja już wszczęła by śledztwo na wysokich obrotach, a nie uspokajała, że to dopiero 48 godzin. Brandon właśnie skończył przesłuchanie. Dominic nie chciał zamęczać go kolejnymi pytaniami, ale na Boga, chodziło o jego córkę! - Dokąd wychodziła? Z kim się spotykała? Jakieś sąsiadki? Przyjaciółki? Co robiła przed zniknięciem? Czy zniknęły jakieś jej rzeczy? Walizki? Pieniądze?
Dłoń zaciskała się nerwowo na paczce papierosów.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |