Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 17:04   #9
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Kantyna
Szał wywietrzał.
Regent Ostatniej Nadziei rozejrzał się pół w bojowej prewencji, pół w ciekawości gdy umysł zaczął wracać pod jego władanie. Niemal namacalnie widział jak osnowa się cofa i wracają do świata materialnego. Dyszał ciężko. Wokół leżało wiele zwłok. W tym Arkan i Zed. Dwaj przyboczni Oberona…
- Martwi?! - zapytał w gniewie widząc zmasakrowane ciała swoich ludzi. Wzniósł wzrok, na sprawcę, gdy gniew zaczął na nowo zalewać jego jestestwo.
Przed nim stało lustro… nie… nie lustro… to był Oberon, równie zdyszany, choć ledwie podniesiony znad ziemi na swych mackowatych odnóżach.
Regent zmrużył brwi w zdziwieniu. Skoro Oberon stał przed nim to on nie mógł być Oberonem… więc kim był?
Nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
- Zzabić… - syknął Oberon do pozostałych trzech przybocznych. Funuxa, Ezerikta i łysej Elyafaer. W jego oczach Regent widział, że wciąż nie opanował się on po pełnym zanurzeniu się w osnowie.

Sharaeel

Energie techno-psioniczne popłynęły przewodami w których żyły duchy maszyn i pod wodzą naczelnego (a ostatnimi czasy, biorąc pod uwagę zdradę Hegemona, OSTATNIEGO hereteka w radzie) zastąpiły wadliwą i przeciążoną fizyczną osnowę w której mieszkały i którą wykonywały swe zadania. Windy powoli posunęły w górę. Gdy się otworzyły oczom Sharaeela ukazała żałosna scena trzech grup przerażonych istot, które zdawały się tylko czekać na koniec
-Teraz wracać do pracy! Na mostek raz, raz! Tylko bez szaleństw.
Większość z nich posłuchała polecenia. Część z bezsensu oporu, część z chęci i odzyskanej wiary w przeżycie, część szukając w tym szaleństwie ostatniej stałości jaką była ich praca. Niestety nie wszyscy opuscili windy. Kolejne kilam trupów w nich pozostało. W jednej windzie został mężczyzna o czarnych włosach, przetrąconym karku i pękniętej czaszce z wypłyniętym okiem. Stratowany w bezsensownej panice. W drugiej kobiete siedziała w kącie, z kolanem wyłamanym w bok i bezwładnym ramieniu. Pluła krwią i jęczała wołając pomocy.

Vox
- Przegrupowanie i dotarcie na miejsce to trzynaście minut. Mamy tyle czasu? - odpowiedział Proteus na żądanie Beshana.
- Chwila! … Już jestem! - krzyknął Charon, a w tle było słychać ogłuszające odgłosy walki i natarcia, niemal uniemożliwiające rozróżnienie słów - Chyba was pojebało! - na vox wbił się demoniczny, niezrozumiały jazgot (w którym wybrańcy Tzeentcha rozumieli pojedyncze bluzgi) gdy Charon posuwał swe własne potępienie spuszczając swego demona ze smyczy - Przygwoździli mnie tutaj! Nie powstrzymam ich!
- Procedura zrzutu świątyni wymaga siedmiu minut - swoje trzy grosze wrzucił Sharaeel - odbieram im dostęp. Iii… gotowe.
- Wciąż liczę na wsparcie, bo dupa mi się pali! - to był “wewnętrzny żart” rady. Charona, w czasie walki, całego obejmowały płomienie.
- Niech to Malice pożre! - zaklął Sharaeel - Odcięli się od reszty okrętu! Musieli fizycznie przerwać komunikację z mostkiem. Teraz mogę ich tylko spowolnić, ale nie dam rady wtedy kontrolować fluktuacji pola Gellara! Okręt, a głównie załoga, tym oberwie. W tym momencie potrzebują jeszcze piętnaście minut. Siedemnaście z moją interwencją!
 
Arvelus jest offline