Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 22:58   #8
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Zgodnie ruszyli w głąb niewielkiego mieszkania.

Dla Dominica, którego rzadkie wizyty najczęściej ograniczały się do saloniku i kuchni, było to jak odkrywanie nieznanego oblicza córki i jej męża.

Niewielki przedpokój z wielką szafą z przesuwanymi drzwiami zawalały buty, kurtki, torby, szaliki wiszące na dwóch wieszakowych sekcjach. Cały ten misz-masz odbijał się obecnie w dużym kwadratowym lustrze wiszącym nad niewielkim stolikiem z kilkoma szufladkami na podręczne pierdółki. Zamiast typowych durnostójek, na stoliku pyszniły się dwa kulfoniaste pojemniko-wazony zrobione z plasteliny. Każdy z nich udekorowany był uśmiechniętym ryjkiem. Najwyraźniej miały być to portrety Natali i Brandona. W obu stały obecnie zwiędłe i uschnięte polne kwiatki, dziwnie kontrastujące z przesiąkniętym życiem i chaotyczną energią hallem.

Nieco w głębi, na jednej ze ścian przedpokoju znajdowały się dwie pary drzwi. Anderson pamiętał, że prowadziły one do pokoików-klitek wnuków. Na przeciwko znajdowała się sypialnia małżeństwa z wnęką, w której Natali urządziła kącik do pracy, szumnie nazywany biurem. To właśnie tam zniknął Brandon.

Nelson doskonale wiedział, ze biuro jakoś naturalnie “przeniosło się” do kuchni, a wnęka obecnie służyła bardziej za składzik niż cokolwiek innego. Zawalona papierami, książkami, płytkami przestrzeń poprzetykana była też rysunkami dzieci, zdjęciami Natali i Brandona: pamiątkami ich tygodniowego miesiąca miodowego. Obok wnęki znajdowała się wbudowana szafa z ażurowymi drzwiami harmonijkowymi.

Brandon zapatrzył się w ubrania ukochanej żony. Wszystkie wieszaki były zajęte. Niektóre nawet były sprytnie połączone ze sobą by zmaksymalizować pojemność garderoby. Zamknął drzwi wciągając zapach perfum żony. Miała zwyczaj pryskać swoje ubrania jego ulubionymi perfumami. Ich wspólne łóżko wyglądało na nietknięte i porządnie zaścielone. Ozdobne poduszki stały ułożone w równym szyku.

W czasie gdy zięć sprawdzał sypialnię, Anderson zajrzał do najbliższego pokoiku, najwidoczniej należącego do starszego z wnuków. Łóżeczko było rozkopane z piżamą rzuconą niedbale na jego środek.

Drugi pokój, Oscara, nie różnił się wiele od poprzedniego, jednak tutaj coś cicho zachrzęściło Dominicowi pod butem, gdy stanął na drewnianej listwie jaka łączyła miękką wykładzinę wyściełającą przedpokój z dywanem w pokoju wnuczka. Pochylił się i dotknął wykładziny palcami. Zebrał nieco białego proszku. Roztarł w palcach malusieńkie białe kryształki.
Powąchał.
Ostrożnie choć odruchowo polizał.
Sól?

Tknięty intuicją ruszył dalej rozglądając się.
Wąziutka szafa pełna była poukładanych rzeczy malca. Na stoliczku ułożone były książeczki i kartki z rysunkami, kredki i zabawki. Na wierzchu pysznił się niedokończony obrazek chyba słonia.

Miękka wykładzina tłumiła kroki Andersona, gdy obchodził łóżeczko. Część parapetu wyglądała na zakurzoną w miejscu styku z ramą okna. Nieprzerwana biała linia wydawała się jednak zbyt regularna by być tworem naturalnym.

Wiedziony instynktem, Dominic wrócił do pokoiku Oliviera. I tutaj znalazł podobną cieniutką warstwę na parapecie oraz tuż-tuż za progiem.

Zaaferowany wyszedł z pokoju dziecięcego mijając się po drodze z Brandonem i ruszył na sam koniec korytarza, którego jedna ze ścian stanowiła ogromny kolaż ze zdjęć rodziny bliższej i dalszej.

To tam znajdowała się kwadratowa łazienka przyozdobiona błękitnymi płytkami. Nad wanną wisiała biała zasłona w niebieskie delfinki. W pomieszczeniu panował równie bogaty chaos co w przedpokoju. Ciężko było zorientować się czy czegoś brakuje. Na oko Andersona wszystko wyglądało na swoim miejscu - sądząc po cieniutkiej warstewce kurzu na półce pod lustrem, nie brakowało perfum ani kremów, a w kubku nadal tkwiły cztery szczoteczki. Dwie z nich w formie Wojowniczych Żółwi Ninja.

W tym czasie Brandon usiadł przy kuchennym stole, przesunął wazon z uschniętymi tulipanami i zaczął przeglądać zawartość komputera Natali.

Maile nie wykazały nic podejrzanego ani niezwykłego. W skrzynce znalazł kilkaset wiadomości. Te kilkanaście, które przeklikał odruchowo dotyczyła głównie prac naukowych, zleceń tłumaczeń, próśb o konsultacje. Odnalazł również maile do i od siebie. Te były ukryte w osobnym folderze. Rzucił okiem na różne foldery. Przeklikał kilka ostatnich zdjęć: rodzina, przyjaciele, jego rodzice z dzieciakami, fotki Brandona i Natali.

Do kuchni wszedł teść i zaczął przeglądać zawartość szafek i lodówki. Zwrócił tym uwagę Nelsona, który zniecierpliwiony i podminowany nie potrafił znaleźć związku pomiędzy zaginięciem żony a ilością pojemników w lodówce, pozostałości po obiedzie, ilości kartonów mleka czy też brudnych kubków w zmywarce lub w zlewie.

Dźwięk przychodzącej poczty sprawił, że Brandon znowu spojrzał na ekran laptopa. Nie wiedział, czy to zmęczenie, czy umysł płata mu figla, czy może wcisnął coś nie tak na klawiaturze. Ekran to gasł to znów się rozjaśniał, wyświetlając migawkę jednego ze zdjęć jego i Natalii. Pamiętał to zdjęcie z ich wyprawy na plażę Capitola niedługo przed narodzinami Oliviera. Oboje byli szczęśliwi. Na migawce jednak uśmiechał się tylko Brandon. Natali wyglądała na przerażoną...
 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-11-2017 o 09:57.
corax jest offline