Snit'git podczas podróży trzymał się Weazila. Szaman zawsze był potężnym sprzymierzeńcem a i jak twierdził mieli wspólny cel. Władza!
Szaman może i mądry był, ale potrzebuje stronników do trzymania reszty od siebie z daleka.
Snit'git zwrócił uwagę na jeszcze jednego krewniaka i podczas wędrówki zbliżył się do kolesia z łukiem.
- Ty. Koleś. Czekaj moment.- Podbiegł do łucznika zrównując krok z nim.
- Ja Snit'git a ty?- Zapytał wprost bo i po co zwlekać.
- Nie podobać nam się wodzowanie tego dużego bydlaka.- W pewnym momencie cicho zwrócił się do pobratymca.
- A my gobliny same potrafimy się rządzić.- Zagadnął zastanawiając się czyją stronę trzyma Smostrok.
***
Dotarli do rozwidlenia dróg i wszystkie oczy zwróciły się na małego, obleśnego snotlinga.
- Ty. Gdzie idziemy?- Zapytał zanim wszyscy dobrze się nie zatrzymali.