Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2017, 16:56   #7
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
- Ha! I o to chodzi! Grzeczna tama! - zawołał z satysfakcją Anlaf.

- Gdyby druidzi zapisywali swoją sztukę na papierze… ach, gdyby choć na chwilę móc pobawić się mocą ziemi i przyrody… - rozmarzył się głośno Katon i uśmiechnął się do Anlafa. - Twoje zaklęcia musiały przeważyć, wielka jest moc światła powierzchni. Stworzenia mroku muszą mieć się przed tobą na baczności przyjacielu - elf kiwnął do Anlafa z uznaniem i zaczął podsumowywać ich dotychczasowe dokonania. Czarodzieja rozpierała duma i, choć straty, które jak zwykle ponieśli, były wciąż duże, co nieco chłodziło jego entuzjazm, to patrząc na lśniące od łez policzki sfirvnebli elf nie mógł nie cieszyć się z tego niewielkiego zwycięstwa nad potworami Podmroku. Jednak zagrożenie nie zostało jeszcze całkowicie wyeliminowane, a potworów właściwie nie trzeba było daleko szukać.

-Teraz fomory. Kapitanie Eol, jakie widzicie szanse na zlikwidowanie tego gniazda potworów nad tą rzeczką? Oskar? Rashad? Jakieś pomysły? Tama była wyzwaniem magicznym, tu potrzeba głów znających się na wojaczce - czarodziej spojrzał z nadzieją na swoich wprawniejszych w boju towarzyszy.

- U fomorian znajduje się tuzin orków, jeden goblin i trzy quaggothy - wtrąciła Shillen. - Za to dwie mile stąd znajduje się grupa ponad stu troglodytów. Może udałoby się połączyć z nimi siły? - wskazała ręką w kierunku prowadzącym do troglodytów.

- A skąd mamy pewność, że zechcą z nami paktować? Jeśli wywiąże się walka, osłabiamy się bardziej. Marsz też zajmie chwilę. Przyniesienie troglodytom głów quaggothów w darze i jako symbol naszej siły będzie lepszą pozycją do negocjacji! - Eol spojrzał na stojących obok krasnoludów, potem na płynącą wodę - Musimy pomścić Tholraka. Albo wydobyć z tych bestii wieści, gdzie mógł porwać go nurt i quaggoth. Czas gra na naszą niekorzyść, więc mówię, by wykąpać nasze miecze we krwi już teraz!

- Ha, wspaniale Anlafie, twoja magia jest potężna! - Rashad poczuł ulgę, jego ponure myśli wydawały się ustępować kiedy mistyczne światło druida rozproszyło mrok. Miał swoje zatargi z druidem, ale musiał przyznać, że jego moce były niezwykle przydatne.

- Proponuje dobrze przemyśleć nasze następne posunięcia, w Podmroku roi się od wrogów. Możemy udać się do Glimmerfell, tam chyba nurt porwał Thorlaka. Może tam można by zostawić Rothe. Myśleliśmy też o odwiedzinach w Ylesh Nahei, prawda?

- Jeżeli moglibyśmy niewielkim kosztem pozbyć się tych plugawych fomorian, to zróbmy to. Nie wiem czy ci troglodyci są ich wrogami. Czy wiecie coś o nich, jeśli to plemię troglodytów nie przybyło z daleka, to pewnie ich znacie, można się z nimi dogadać? - Rashad zwrócił się w stronę gnomów. - I co sądzicie o naszej sytuacji?

- Troglodyci? - gnom Dralald wzruszył ramionami arogancko. - Walczyłem już z troglodytami. Widzisz ten niebieski płomień? - Dralald wskazał w stronę tunelu prowadzącego do troglodytów, który po zniszczeniu tamy był lepiej widoczny. - Siarka tak płonie. Ogień miga, przesłaniany przez kłęby dymu. Śmierdzą jak legowisko gnilnego pełzacza. Nie będziemy nic widzieć ani mieli czym oddychać, choć Anlaf pewnie znalazłby sposób i na te trudności - powiedział ze szczerym szacunkiem do cudotwórcy, który już drugi raz uratował svirfneblinów. - Osobiście wolałbym zobaczyć dom, jeśli mam okazję. Jestem prostym żołnierzem, nie strategiem - zaproponował beztrosko. Cały Dralald. Arogancki i beztroski.

- Zgadzam się, że powinniśmy zabezpieczyć Glimmerfell, ale na razie nie mamy przejścia, musimy poczekać aż poziom wód się obniży… - wtrącił Rashad.

Gulmur walił zawzięcie krokodylim ogonem w kostkę Amiry, czekając aż ta odczyni urok. Jego kompan uznał to za odpowiedni moment do zabrania głosu:

- Ufam, że zachowacie się bohatersko i znajdziecie sposób na uratowanie naszego kapitana, człeczyno. - powiedział szczerze Torrim do Rashada. - Chyba że chcecie tu zostać i pozwolić mi, żebym sam się zajął fomorianami - rzucił kiepski, krasnoludzki dowcip. Dralald zaczął poprawiać mosiężną obręcz, jaką nosił na ramieniu, by ukryć zdenerwowanie. Wolał ujrzeć Glimmerfell niż rzucać się do misji ratunkowej.

Amira zaklęła pod nosem gdy wytrącona z równowagi puściła czar.

- Do dwustu tysięcy zardzewiałych, połamanych żelaznych gwoździ! - krzyknął wściekle Gulmur. - Będąc tym krokodylem widziałem tyle, co menda we włosach łonowych starej Heringis! Nie trafiłbym nawet na purpurowego robala! Przydatna ta wasza magia jak łysej babie grzebień! - splunął pogardliwie.

- Shillen dasz radę śledzić swą zdolnością naszego nowego towarzysza i powiedzieć czy udaje się on do Glimmerfell czy biorą go do tych wędkarzy na górze? - zapytała mając nadzieję, że uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Beczkowata pierś Torrima trzęsła się ze śmiechu na widok oburzonego Gulmura. Również Hulnar nie mógł powstrzymać się od śmiechu, widząc, jak ogromne, okrągłe uszy rozjuszonego khazadrugara stawały się czerwono-fioletowe ze wściekłości.

- Więcej wiary w magiczne zdolności naszych nowych kompanów, bracie. - rzekł Hulnar.

Amira spojrzała mu w oczy po czym zapytała cicho szepcąc mu do ucha
- wiesz że krokodyl do nie jest najgorsza rzecz w którą mogę Cię zmienić? Po czym zwŕóciła się w stronę elfki.K Gulmur musiał zdać sobie sprawę, co może go czekać, jeśli dla odmiany zdenerwuje magiczkę, bo wyraźnie się uspokoił, choć jeszcze dobrą chwilę mielił w ustach wypowiadane w języku Podmroku przekleństwa, wywołując co chwila uśmieszki słuchających go pobratymców.

- Jeśli moja zdolność mnie nie myli... - drowka zwróciła się do Amiry - to nasz nowy towarzysz zmierza w kierunki fomorian. Co oznacza, że jeśli chcemy go odnaleźć to musimy się trochę powspinać… i “porozmawiać” sobie z tuzinem orków.

- Co to jest tuzin! - prychnął Eol, spoglądając na tamę - a raczej jej resztki. Druid miał ślepy fart, ot co, ale widok robił wrażenie. - To będzie jak rozgrzewka przed kolacją. Wydębimy od tych plugawców co trzeba, może wiedzą też co o Glimmerfell... a potem ruszamy do domu. Waszego domu! Nawet woda zdąży trochę opaść. - wyszczerzył kły do gnomów, których radość z odblokowania drogi do miasta była trudna do niezauważenia.

- Właśnie! - przytaknął Hulnar Eolowi. Khazadrugar śledził rozmówców dużymi, ożywionymi oczyma. Wydawał się zarazem ponury i podekscytowany. - Najpierw dopadniemy fomorian, a później wrócimy tutaj śladem zmasakrowanych przez nas ciał i udamy się do Glimmerfell.

Rashad przeszedł spojrzeniem po sojusznikach i członkach drużyny, zastanawiając się czy przychylić się do prośby duergarów i ratować Tholraka. Nie znał kapitana duergarów na tyle długo by jego los go obchodził, a fomorianie byli groźnymi przeciwnikami... z drugiej strony wsparcie mrocznych krasnoludów w walce z ghulami mogło być przydatne (dogadywali się oni ze svirnebli, w przeciwieństwie do drowów), a w siedzibie fomorian mogły się znajdować znaczne skarby...

- Pokonanie fomorian i uratowanie Tholraka było kolejnym sukcesem naszej wyprawy… musimy jednak to dobrze zaplanować. Zastanawiam się czy jest możliwość ich zaskoczenia. - Rashad przypomniał sobie relację Amiry jaką klęską zakończyła się próba odbicia jego i Minervy z Wiecznej Kuźni…

Shillen nagle wyłączyła się z rozmowy. Wpadła na nowy pomysł. Skupiła się jeszcze raz na swoich nadnaturalnych zmysłach, próbując zlokalizować nie tyle Tholraka, co towarzyszącego mu khazadrugarskiego kapelana, który, przemieniony przez Katona w polarnego niedźwiedzia, rzucił się w pościg za kapitanem i przepadł jak kamień w wodach rzeki. Wyczuła jego wątłą, gasnącą obecność wzdłuż Laetan. Jeśli chcieliście go uratować, musieliście się spieszyć!

- Kapłan żyje? Jak nie jest w legowisku fomorian, to wpierw jego uratujmy! - Stwierdził Rashad, gotów niezwłocznie podążyć w kierunku, który wskazała Shillen. Na dźwięk głosu szlachcica głowy khazadrugarskich wojowników jak jeden mąż zwróciły się ku niemu, a Torrim mocniej zacisnął ręce na kolbie kuszy.

- A potem możemy zająć się albo fomorianami, albo iść do Glimmerfell, kwestia tego co będzie najbardziej opłacalne. Ciekawe, kiedy ta woda opadnie. Spróbuję utrzymać zaklęcie jeszcze przez jakiś czas, a ty Shillen pilnuj tego misia. Przynajmniej nie utonie i nie zmarźnie - Katon obserwował przez chwilę obniżający się nurt starając się oszacować, ile mają czasu zanim woda całkowicie spłynie.

Shillen przytaknęła elfiemu czarodziejowi, po czym dalej skupiając swe nadnaturalne zmysły, starała się nie stracić zamienionego w niedźwiedzia z “radaru”. Eol też podjął ten wątek - w końcu o jednym z krasnoludów było coś wiadomo, w przeciwieństwie do zaginionego kapitana. Lepiej było iść tym śladem, który było widać, a smokowcowi zależało na jakimś szybkim sukcesie. Wydał kilka szybkich rozkazów i po chwili gnomia kompania była gotowa do wymarszu za wskazaniem drowiej łowczyni.

Khazadrugarskim wojownikom nie trzeba było dwa razy powtarzać rozkazu. Dołączyli do gnomów, bacząc, by iść raczej w pierwszych szeregach, niźli w ostatnich. Każdy dzierżył odbezpieczoną, gotową do strzału kuszę, a bojowe topory zatknięte za pas lśniły w bladym świetle pochodni, zdradzając niebywałą ostrość wielokrotnie szlifowanych krawędzi. Ich zacięte miny i groźne spojrzenia wieszczyły śmierć każdemu, kto ośmieliłby się raz jeszcze podnieść rękę na ich dowódców.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 14-11-2017 o 16:59.
Lord Cluttermonkey jest offline