Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2017, 13:22   #1
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Cz.6 - Grafitowi - Zwierzęta





ZWIERZĘTA


************************************************** ********




W Wildbaum spędzili dobrych parę tygodni. Potrzebowali odpoczynku, by zebrać siły i dojść do siebie po ciężkich wydarzeniach. Pomagało z pewnością w odpoczynku to, że byli traktowani przez miejscową społeczność jak bohaterowie, i za takich też mogli się uważać.

Zebedeusz był wyczerpany i fizycznie i psychicznie. Niesprawna prawa ręka, zmiażdżony bark, a do tego wstrząśnienie mózgu dawały wyraźny sygnał młodemu czarodziejowi, że musi odsapnąć na dłuższy czas. Otaczające go warunki ku temu sprzyjały. Oznajmił, że dołączy do towarzyszy już w Nuln, na ten moment nie miał zamiaru się z Wildbaum ruszać. Detlef wyglądał zdecydowanie lepiej. Nie potrzebował tyle czasu na regenerację, ale możliwość chwilowego odpoczynku zdecydowanie mu odpowiadała. Choć była to jedynie wieś, to sposób w jaki był traktowany, pozwalał czuć przynajmniej namiastkę wygód do jakich w przeszłości szlachcic przywykł. Wąsacz natomiast musiał się nieco zająć swoją wąsaczową karczmą, więc tam też spędzał większość dnia i nocy. Franc, jak to Franc… Jego od takiego odpoczynku i wolnego czasu, czyli innymi słowy nadmiaru alkoholu we krwi, aż głowa bolała. Jak i Wąsacz częstym bywalcem karczmy był, chociaż z nieco innego powodu. Tylko Ramirez i Imrak prędko udali się w dalszą drogę, nie zostając dłużej z resztą kompanii.

Ale ile można w jednym miejscu usiedzieć? Nie na tym przecież życie poszukiwacza przygód polegało. Nuln, które było już jedynie kilkanaście dni drogi od nich, czekało... Detlef, jako ostatni z bohaterów spod Taugegeberg przypomniał o tym, że w Nuln mieli być po paru tygodniach, a ten czas przy ich ostatnich przygodach znacznie się przeciągnął. Niemniej jednak wciąż pamiętał, gdzie mają się stawić i miał nadzieję, że Tilusch tam też wtedy będzie. Z resztą jeśli go nawet wtedy nie spotkają, to powoła się na jego nazwisko. Powinno wystarczyć, szczególnie, że nazwisko von Halbach wśród Grafitowych Płaszczy było z pewnością już znane.

Dlatego też, gdy dowiedzieli się o tym, że będzie okazja załapać się na transport wissenlandzkiej kampanii przewozowej od razu wykupili miejsca do miasta, które miało być obecnie celem ich podróży.


***


Oprócz nich w dyliżansie znalazł się także elf Raen z charakterystycznie wytatuowaną we wzory klanu Kitaari twarzą. Zawitał on w Wildbaum parę dni wcześniej, pragnąc jednak zaznać jak najwięcej świata, korzystając z okazji od razu wybrał się w dalszą drogę.

Obok niego zasiadł dumny osobnik tej samej rasy - Ellidar. Raen przypominał mu zachowaniem swojego zmarłego brata, a swymi opowieściami doprowadził do tego iż wojownik z klanu Kel'thra zapragnął mu towarzyszyć w mających i spotkać przygodach.

Dla kontrastu znalazł się tam również krasnolud Madock - były górnik w współwłaściciel kopalni miedzi z Gór Szarych. Poznając historię bohaterów spod Taugegeberg uznał, że zaoferuje im swoją broń. Słysząc ich dokonania oraz sprawy w jakie się angażują mógł mieć nadzieję, że pomogą mu natrafić na rudowłosego maga. Osobnika, którego miał wielką nadzieję w niedalekiej przyszłości odnaleźć i się z nim rozprawić.


***


Kareta, którą podróżowali, była solidnym pojazdem Jeźdźców Wilków, dość znanych przewoźników z Nuln. Szczególnych wygód jednak nie mieli, gdyż ostatecznie w środku dyliżansu zasiadło sześcioro osób. Obecnie przemierzali wąski, biegnący w głębi lasu trakt. Nisko zwisające gałęzie szorowały po dachu i chłostały ściany powozu. Było już popołudnie, wiał przenikliwy, zimny, północny wiatr, od którego całe szczęście byli chronieni znajdując się we wnętrzu karocy. Patrząc przez okno, widać było że świszczący pomiędzy konarami wiatr, goni po niebie ciemne, burzowe chmury, które raz po raz przesłaniają blade, już niewyraźne słońce.

Na koźle siedział woźnica Burgolf, powożący parą solidnie zbudowanych ostlandzkich koni. Towarzyszył mu Gottlieb, konwojent, uzbrojony w kuszę i kord.

Powóz jechał całkiem szybko podskakując na nierównościach drogi, co nieco zmniejszało komfort podróży. Raz po raz było słychać ponaglające okrzyki woźnicy - Wiśta! Wiśta! - którym towarzyszył trzask bicza, dzięki czemu konie utrzymywały szybkie tempo.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 20-11-2017 o 13:46.
AJT jest offline