Atanaj zasępił się - jak wyjaśnić miał Franzowi magię, skoro sam odkrył ją przed kilkoma tygodniami? Sam niewiele rozumiał, a miał wyjaśnić towarzyszowi swoje zdolności, za które cała drużyna mogła pójść na stos - ale Atanaj nie dbał o towarzyszy aż tak, by skrywać się i wymyślać karkołomne wyjaśnienia dlaczego nie zmókł na deszcze i czemu u licha nie zostawia śladów, gdy chce? Tym bardziej, że jakoś w przygodach kompanii Chaos przewijał się co i rusz, i zachowanie w tajemnicy swojego dziedzictwa (czy może przekleństwa?) byłoby niemożliwym. A znając praworządność chłysta Brentona, ledwie usłyszałby o magii już galopowałby do wspomnianych łowców czarownic uprzejmie donieść. Z tym, notabene, też trzeba było coś zrobić - chłopak był jedynym w drużynie, który mógł zaszkodzić Atanajowi i trzeba będzie się go prędzej czy później pozbyć...
Gdy dzieci wreszcie się rozeszły, Atanaj lekko chwycił Franza za barki i pociągnął za sobą na przechadzkę, pytając dla zasady:
- Pajdziom, tawariszcz?
Milczał przez chwilę, lecz widząc zniecierpliwienie Franza, zaczął z wolna tłumaczyć półgłosem:
- A zatjem, dała mi wiedźma w czas naszych pierwszych ... hm, posunięć, napar dziwny co to miał menskom silę tura dać. I prawda! W żywiu całem tylem nie na trykał, aż strach mię opadł o Adoczka, zali krzywdy babiem nie zrobił! Nu i szto... Jak mi dała, znaczy dekokt ów, to i dziwne rzeczy począłem widzieć...
Rozejrzawszy się przezornie, nachylił się ku Franzowi objąwszy niczym kamrat kamrata szczegóły napadu tłumaczący i kontynuował:
- Nu i jak jej rzekłem co widzę, rzecze mi baba wredna: wiedźmi wzrok masz. Ja jej na to: żope wiedźmy tom miał w posiadaniu, i to noc całom, ale o wzroku nic mję nie wjadomu! W łeb mnie prasła, ażem się nogami nakrył, i tłumaczy. Mać twa lub babka albo i inna wiedźmą być musiała lub z magami się pieprzyła no i w tibia nieco magyi nasienia siedzi. No to ja rzem ją prawie prasnął, nu bo jak to by w chłopu nasienie cudze było, a? Kuoniec kuońców, czasem widzę nieco wincyj niźli chłop zwykły. To i jak Dignamówna przyjechała, małom się nie posrał, taką wywłoką demonią ją zobaczyłem. Ale mówię: a czort z tym, pewno podoba mi się i tyle. Ale! Jakeś już, gieroj Franz od wiedźmy wylazł i ruszył, tośmy pogadjali no i mów mi wiedźmiszcze: oj, chopie, toż ta Dignamówna z Chaosem się parzy, nie leź tam i uciekaj, pod kiecką moją siedź a nie się pchasz gdzie nie powinieneś! Alem jej rzekł: babo głupia, toż to kamraty maje, szto ja ich w gownie zostawie?! No i na koń wsiadłem, a że jakoś tak aura i to paczenie moje pomogły to im cię, brateńku, znalazł. Ale od razu mówię: czarować to ja nie potrafię to i weźże, com ci rzekł, Franz, za dobrą monetę żem prawdy przed tjebia nie zataił. Łacno te moje patrzanie przed złym nas uchroni, a zdażi los, i pieniędzy przysporzy. No bo, tawariszcz, gdzie uczciwemu chłopu do czarowania jak już różdżkę najlepszą w portkach nosi, a?
Po czym jął poklepywać Franza po plecach, rechocząc głośno, jakby chciał światu pokazać, że żart setny powiedział i sam z niego się śmieje. Lecz serce Atanaja prawie zamarło a druga ręka którą nie obejmował Franza powędrowała do sztyletu - by jeśli najemnik okazał się bogobojnym gnojkiem i alarm jakiś wszcząć zaczął, uciszyć go można była tradycyjnym kislewskim smakołykiem: kosą pod żebro.