Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2017, 14:25   #8
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Franc właśnie zaczął zastanawiać się, co do niego mówi ten dziwny typ, kiedy świat zaczął wirować. W sumie nie było to dla niego nic dziwnego, bo tego typu doznania zdarzały mu się już wielokrotnie, jednak tym razem nie było ku temu dobrego powodu, w postaci przyjemnie szumiącego w żyłach alkoholu. O ile normalnie Maurer uznawał to zjawisko za całkiem ciekawe i fascynujące, to na trzeźwo było co najwyżej bolesne. Ot, jeszcze jednej dowód na to, że świat na trzeźwo nie był miejscem do życia.

- O ty chuju jebany! Obyś se kuta w drzwiach przytrzasnął! -

Wiązanka nie było skierowana do nikogo konkretnego. Raczej do świata jako całości, lub tego, który nim tak kręcił. Franc nie zaprzątał sobie przy tym głowy czy owa tajemnicza istota jest w posiadaniu wspomnianego przyrodzenia i ma gdzieś w okolicy jakieś drzwi, których mogła by użyć do spełnienia jego życzenia. Cóż, każdy wznosi modły jak umie i w intencji jaką uważa za słuszną.

Cholerny młot pierdolną go w czaszkę w skutkiem czego broczył krwią jak zarzynany prosiak. Na szczęście dla kogoś o jego profecji jedna rana więcej nie znaczyła nic szczególnego i przeszedł nad tym do porządku dziennego. Ot, jak potem będą pytać skąd ma te paskudną bliznę na czole, to powie, że to demon, nekromanta lub inne smoczysko. Jak zawsze. Pozytywnym aspektem było to, że jak zwykle, gdy ktoś mu dał po ryju, wybudził się na dobre i jego myśli zamiast skupiać się na poszukiwaniu kolejnej flaszki, zaczęły krążyć wokół poszukiwania kolejnego czerepu do strącenia.

- Wypierdalać! -

Warknął i tym razem było to wyraźnie skierowane do reszty pasażerów powozu. W łapsko chwycił młot, z którego wciąż zciekała jego własna krew i pomagając sobie nogą zaatakował już i tak naruszoną ścianę powozu. Deski jęknęły, posypały się drzazgi i po chwili ścianka nadawała się tylko na opał. Rozjuszony Fran wypadł na zewnątrz od razu sięgając drugą dłonią po zawieszony u pasa rzeźnicki hak. Od razu zaczął rozglądać się za zagrożeniem, jednocześnie rzucając spojrzenie na bagaże i starając się zlokalizować jego rzeczy. Przede wszystkim Scyzoryk, garłacz i tarcze. Spodziewał się zasadzki, bo wozy same z siebie nie wypadały z prostej drogi w ten sposób. Zwierzoludzie, bandyci, orkowie czy jeszcze co innego. Wszytko jedno. Byle miało łeb do ścięcia.
 
malahaj jest offline