Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2017, 15:12   #9
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Eol z pogardą kopnął bezwładne ciało martwego pełzacza, żałując, że walka zakończyła się tak szybko. Odsiecz przybyła zbyt późno, i choć zapewne uratowała resztę drużyny przed pogromem, ponieśli ciężkie straty, a oryginalny plan uratowania krasnoludzkiego kapłana spalił na panewce.

- Trzeba było iść po Tholraka, nie mówiłem? - rzucił w przestrzeń, ostrożnie przestępując zwłoki robactwa i schodząc w dół jaskini. Jakiś dziwnie wyglądający grzyb wrzasnął nagle, blisko przechodzącego smokowca, więc ten ciął go na odlew sejmitarem, rozpoławiajac niemal do ziemi.

- Coś jeszcze tu jest? Pokazać się! - krzyknął buńczucznie na całą jaskinię - Nie spoczniemy, póki nie oczyścimy całego tego grajdołka z plugastwa. Kto wie, co może jeszcze tu czekać po kątach. Żywo! - zwrócił się do gnomów i krasnoludów stojących u wejścia - Formuj linię! Przeszukamy tą kupę błota, potem zajmiemy się lizaniem ran i opłakiwaniem poległych! Jednocześnie sięgnął myślą w kierunku swojego wierzchowca, by upewnić się, czy pozostawione bez straży stado rothe sprawuje się wystarczająco dobrze i nie oddaliło się zbytnio.

Elf wylądował na brzegu sadzawki i niespiesznie podszedł do kupy odpadków i kości, oświetlanych przez jednego z ognistych żuków, niedaleko miejsca gdzie elf widział leżącą pod grzybem laskę i szatę. Jitka zdołał zabrać swoje osobiste rzeczy, ale elf miał nadzieję, że stos odpadków kryje nieco więcej skarbów trupożercy. Końcówką łuku zaczął odgarniać szczątki.

Rashad wygrzebał się spod macek martwych już ośmiornic, wściekle tnąc macki truchła rapierem.

- Te krabie poczwary porwały Amirę i Mavis! Trzeba sprawdzić czy ten ghul ciągle jest w stawie, Anlaf, Katon macie jakąś magię na to?! Moja kuzynka jest warta tyle co tuziny jakiś duergarów, nie możemy jej stracić! - Myśl że Amira może stać się ghulem zmroziła mu serce.

Na dźwięk słów Rashada o “jakichś duergarach” głowy krasnoludów odwróciły się w jego kierunku, a oczy legionistów obdarzyły szlachcica wrogimi spojrzeniami spod zmarszczonych brwi.

- Nie tylko ty straciłeś towarzyszkę. - warknął Torrim. - Naszego kapłana również porwał ten obrzydliwy stwór. Gdybyś więcej machał mieczem, a mniej językiem, może byś go pokonał, zanim wciągnął naszych towarzyszy w odmęty.

- Spokojnie, Torrimie - Hulnar jak zwykle próbował tonować nastroje. - Jeśli jeszcze żyją, proponuję ruszyć za nimi w pościg i dopaść tego, który ich porwał. Albo chociaż go poszukać... może ukrył się gdzieś niedaleko.

- Nie ma go tu. - Eol pociągnął nosem, starając się wychwycić w powietrzu charakterystyczny smród umarlaka - Z czymkolwiek ta woda się łączy, jest już daleko stąd.

Katon chowając do torby znalezione mikstury odszedł od kupy odpadków , podosząc kamień z ziemi, nałożył na niego zaklęcie światła i rzucił go prosto w środek zbiornika, próbując dopomóc reszcie towarzyszy w próbach poszukiwania porwanych przez ghula. Elf nie miał wielkich złudzeń, że szukają właściwie ciał, nie żywych i starał się zachować zimną krew. Ich niewielki oddział i tak był na skraju załamania nerwowego i czarodziej nie chciał powiększać paniki i wiecznego uczucia zagrożenia, które wisiało nad grupą.

Shillen wpatrywała się w taflę wody gdzie zniknął krab z Amirą i Mavis. Ostatnimi czasy relacje między kobietami trochę się poprawiły, dlatego elfce żal zrobiło się towarzyszki. Znając jednak realia Podmroku, nie miała zbyt wielkich nadziei, aby ta wyszła z tego żywo. - Mogę spróbować wykryć obecność Amiry i Mavis moimi zmysłami… - zasugerowała, jednak nie miała pewności czy cokolwiek to da.

Jedyne pocieszenie stanowiły dla was porzucone niedbale skarby, na myśl o wartości których popadliście w nielekkie oszołomienie. Katon natknął się na torbę trupojada. Kiedy ją otworzył, przywitały go demonicznie czerwone spojrzenia kilku szczurów, których w jakimś niezrozumiałym celu pozbawiono ogonów. Wypuściwszy gryzonie, elf przyjrzał się zawartości sakwy. Wszystkie trzy butelki miały przynajmniej pojemność równą okazałemu kuflowi piwa i wypełnione były gęstymi jak zupa substancjami o woni zaćmiewającej umysł niczym mocny trunek. Fantazyjne etykiety w gnomim języku mówiły, że eliksirami były kolejno: Nieproszony Gość, Ostry Dyżur i Ostatni Sprawiedliwy, a wszystkie wyprodukowano w Pracowni Fuldinbramfasta na ulicy Postępu 14 w Glimmerfell. Osamotniony w pokrowcu zwój zaś zawierał zaklęcie, o którego możliwościach czarodziej wiele słyszał w akademii Tuli, czar geas. Katon nie miał jednak złudzeń, że że to tylko część potencjalnych zdobyczy. Zaczął myśleć o wydobyciu reszty, która musiała spoczywać tam, gdzie tylko lacedon był w stanie dotrzeć.

Co robicie? Próbujecie swoich sił pod wodą? Wycofujecie się i zmierzacie w stronę Glimmerfell? Chcecie spróbować uratować Tholraka? Może czas na odpoczynek, chociaż krótki?

Shillen spojrzała na Rashada - Wyczuwam Amirę i Mavis… Jednak oddalają się od nas i to niestety nie w stronę Gimmerfell, które obraliśmy sobie za cel. Co chcemy robić? - spytała spoglądając po reszcie towarzyszy. - Jeśli pójdziemy ratować nasze towarzyszki to oddalimy się od Glimmerfell, a jak zrobimy odwrotnie możemy bezpowrotnie stracić szansę uratowania ich.

Rashad odpowiedział Shillen ponurym spojrzeniem, jego mięśnie drżały z wściekłości. Na chwilę wbił spojrzenie w plamę krwi Minervy, która nie chciala zejść z jego magicznego rapiera.

- Znajdę Amirę w ten czy inny sposób, nawet śmierć nie jest ostateczna, nie wiem czy jesteśmy w stanie dogonić tego plugawca w podziemnej wodzie, możemy przynajmniej staw sprawdzić.

Torrim lekko się uśmiechnął, a twarde spojrzenie, jakim patrzył na szlachcica, nieco zelżało.

- Teraz gadasz do rzeczy. - rzekł. - Jeśli chcesz ratować naszych towarzyszy, pójdziemy za tobą. Prawda, chłopaki? - odwrócił się do swoich towarzyszy. Hulnar energicznie pokiwał głową na znak zgody, również milczący do tej pory Gulmur mruknął w odpowiedzi coś, co można było przy odrobinie dobrej woli uznać za potwierdzenie.

- Czy kierunek w którym zdążają to nie jest czasem stare koryto rzeki? - Katonowi coś świtało. Wyjął mapę, którą kreślił na popasie, próbując ustalić, w którym kierunku zdążali pojmani.

Shillen spoglądała na mapę stworzoną przez elfa - wydaje mi się, że dobrze myślisz. Chociaż nie jestem pewna w stu procentach, ciężko dokładnie określić kierunek w Podmroku.

- Bić się lubię, ale wody nienawidzę, teraz jeszcze bardziej - zaczął zrzędzić gnom Warbel. - Laetan płynie obecnie prosto do Echowego Miasta, ale możemy próbować ją odciąć przed wpadnięciem do Czarnego Jeziora - zaproponował. - Musielibyśmy ruszyć przez tunele troglodytów albo Glimmerfell, a chyba nie muszę wspominać, gdzie bym wolał się teraz udać? Zresztą na troglodytów też pójdę, byle byście nie wpadli na pomysł budowania łódek z grzybich kapeluszy i pływania po Laetan. Nie da rady. Wiem, bo Belwar kiedyś próbował - zapewnił, ale byliście przekonani, że był to jeden z nieudanych konceptów Warbela, których się wstydził.

- Tfu! Co mi strzeliło do głowy, żeby próbować ugryźć ścierwojada? Obrzydlistwo - Druid zerkał przez ramię Katona na mapę odwracając co jakiś czas wzrok to na staw to na Rashada. - To chyba dość dziwne, że nie zabił od razu ani Gundara, ani Amiry czy Mavis. Co jeżeli używa ich jako przynęty? Kiedy tu biegliśmy słyszałem, że ktoś krzyczał o pułapce. Jeżeli chcecie dopaść Jitkę raczej spodziewałbym się kolejnej.

- Od ciebie zależy, czy będziemy mogli ich ścigać. Tylko ty znasz zaklęcia które umożliwiają oddychanie pod wodą - czarodziej pochylił się nad stawem. - Ktoś mógłby już tam zerknąć, dno stawu powinno być oświetlone moim światłem. Ktoś chętny? - Katon zerknął na wojowników - jeśli go nie dogonimy, to chociaż zabierzmy mu jego skarby. Może przypadkiem zabierzemy coś, na czym mu bardziej zależy i to on przyjdzie do nas...?

- Może i knuje coś, albo niesie jeńców w darze do Białego Króla… - odparł ponuro Rashad.
-To jak, sprawdzimy ten staw?

- Dobry pomysł. Przynajmniej sprawdzimy, czy coś się tam nie kryje. Dalej, chłopaki, za mną! - zakomenderował Torrim, kierując się w stronę mętnego bajora, w którym zniknął tajemniczy czarodziej i jego jeńcy. - Tylko patrzcie, gdzie stawiacie nogi!

Oscar siedział ze skrzyżowanymi nogami nad brzegiem i marudził pod nosem. Irytował się tym, że przesiedział część walki za zwłokami kraba tylko po to, by trupojad, na którego czatował, nie pojawił się. Ożywił się ponownie na wspomnienie Katona o skarbach. Rzucając pod nosem kilka skandyckich przekleństw, cisnął ze złością świecący kamień w ciemną toń i podszedł do reszty.

- Ja tam zejdę - zadeklarował nielubiący siedzieć bezczynnie Skandyk - Tylko tak, co mnie wyciągniecie, jeśli szarpnę za linę. Mamy tu jeszcze tę wędkę fomorian? A, Katon, przydałby mi się jeszcze jeden taki świecący kamień, ten pierwszy gdzieś zgubiłem.

- Mogę wyczarować tylko jeden taki. Rashad jak widzę, też to potrafi i wyczaruje drugi. Obwiąż się liną i zostaw jej koniec na powierzchni. Będę do ciebie mówił za pomocą innego zaklęcia, a ty będziesz mógł odpowiedzieć w myślach, więc możecie nabrać powietrza i zejść od razu. Jak coś się stanie, wyciągnę linę lewitacją - czarodziej rzucił kilka wskazówek ogólnikowo wyjaśniając plan.

- W sumie też mogę iść. - rzuciła Shillen.

Katon kiwnął głową - jesteście lekkiej budowy, zaklęcie da radę unieść was razem - czarodziej podał Shillen drugi koniec liny.

Drowka wzięła koniec liny z rąk elfa i obwiązała się nią w pasie. - To co Skandi, idziemy popływać?

- Wspólna kąpiel, powiadasz? - odparł Oscar, przewiązując się liną - To lepiej zostawię Katonowi sakwy do pilnowania.

Elfka zaśmiała się - Jeśli pod wodą faktycznie są jakieś skarby, to raczej twoje sakwy interesować mnie nie będą.

Widząc, że skandycki wojownik i elfka szykują się do ubezpieczonego zejścia pod wodę, krasnoludy stanęły, niepewne, co mają robić dalej.

- Ubezpieczać was? - zapytał Torrim - Czy może raczej rozwiniemy drugą linę i zejdziemy obok, na wypadek, gdyby pod wodą coś odcięło waszą linę?

- W razie jakiegoś “wypadku” naszą dwójkę Katon da radę wyciągnąć lewitacją, zgadza się? - drowka spojrzała na elfa. Ten kiwnął głową - Natomiast jak pójdzie nas więcej to ta sztuczka może się nie udać.

- Dobrze więc, zostaniemy na brzegu. - odrzekł Torrim. - Jeśli coś się pojawi, będziemy odpowiednio reagować.

- Jeśli macie drugą, podczepcie do pierwszej. Na wypadek, gdyby coś pod wodą próbowało przerwać moje zaklęcia, wy będziecie wyciągać. W końcu tam jest mimo wszystko magik. Mało wprawny, ale zdołał nam uciec i narobił problemów - elf nie zamierzał nikomu przeszkadzać w pomocy dla przedsięwzięcia.

Torrim pokiwał głową w odpowiedzi na słowa Katona, po czym bez słowa zdjął z ramion linę i wprawnymi ruchami przytroczył ją do pierwszej, końcówką której przewiązana była drowka. Na dany przez niego znak Hulnar i Gulmur ujęli zwoje liny w krzepkie krasnoludzkie dłonie, gotowi ciągnąć ile sił.

Czarna i lodowata woda wzięła Oscara i Shillen w swoje objęcia. Czuliście, jakby krew lodowaciała wam w żyłach. Nurkując coraz głębiej minęliście zardzewiałe kajdany, przytwierdzone żelaznym kolcem do ściany jaskini. Na samym dnie stawu, naprzeciw tunelu, z którego wpływała tu woda, rozświetlony magią kamień rzucał blask na starannie wzniesioną piramidę z małych, człowieczych czaszek, o której lepiej nie wspominać magicznym rycerzom, jeśli choć trochę dbaliście o ich morale. Coś błysnęło wewnątrz oczodołu jednej z nich. Niedaleko tego dowodu nieludzkiego okrucieństwa znajdowało się niewielkie, zarośnięte porostami wgłębienie, w którym schowano kilka, jeśli nie kilkanaście zamkniętych kufrów. Zimno stawało się nie do zniesienia. Co robicie?

- Mów… do mnie… - Katon rzucał co jakiś czas do Oskara, szepcząc pod nosem i koncentrując się na cieniach płynących w świetle kamienia na dnie stawu.

- Jasna cholera! Zimna jak dotyk jebanej Hel! - Skandyk odpowiadał na magiczne wezwanie Katona - Chyba zaraz zwrócę, dobrze, że nikt więcej tu nie zszedł! Mamy tu całą masę trupów i… i kufry! Brrr… nie da się myśleć. Coś… coś tam błyska, zbadamy to - Oscar palcem wskazał Shillen jedną z czaszek.

- Tylko uważajcie. Zbyt wiele dziś straciliśmy - Katon starał się mówić uspokajającym, chłodnym tonem.

Drowka skinęła głową dając skandykowi do zrozumienia, że również widziała ten dziwny błysk.

- Dwójka nurkuje w poszukiwaniu skarbu, a reszta zabezpiecza teren. Prawie jak na Hebanowej prawda Katon? - Zażartował Anlaf klepiąc czarodzieja po ramieniu.

Oscar wyciągnął z oczodołu gnomiej czaszki oszlifowany kamień księżycowy. Zatrzymałeś się na chwilę urzeczony migotliwym światłem klejnotu, jednak lodowate tchnienie porażające twoje ciało dało o sobie znowu znać. Zabrawszy znalezisko, popłynąłeś do okutych srebrem kufrów wykonanych z materiału przypominającego mahoń. Zamknięte na klucz. Zamierzałeś je pchnąć mieczem tak "na wszelki wypadek", ale przy drugim gwałtownym ruchu niespodziewanie pędy porostów wysunęły się ku tobie. To nie był bezmyślny przedstawiciel roślinnego świata. Wyczuwałeś obcą, złośliwą inteligencję; roślina widziała cię, a ty czułeś, jak emanuje z niej nienawiść tak silna, że niemal namacalna. Musiałeś się bronić!
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 26-11-2017 o 10:13.
Lord Cluttermonkey jest offline