Zanosiło się na oblężenie gobo-kepsa, więc Hen wpierdolił się w kolejkę tuż za Haxa. Czekając niecierpliwie tupał i kręcił wąsem. Wpierdalając, bo nikt postronny nie nazwałby tego jedzeniem, komentował.
- Jeszczek chwila a z głodu bym zdechł. I pchły moje.
Następnie udał się do kuźni, by kurtę mu skórzaną przerobili na ciężki płaszcz, bo w Jawicach pizgało jak u pana Stokłusa w ubojni.
Przespacerował się także, niespiesznie, gdyż po przeróbce odzieży nie ciągnęło już tak po plecach, do magika, u którego kupił kulkę z czarem "Wichajster". "Śmieszna", pomyślał, po czym ją zjadł. Magiczna wiedza prawie rozjebała mu mózg, a uszami poszedł zielony dym.
Przystanął na chwilę przed biblioteką, spojrzał na cennik wywieszony na tablicy przy drzwiach i tylko pokręcił głową. Zażenowany sklął głośno na czym świat stoi i poszedł opierdolić jeszcze jednego w cienkim cieście, bo kto wie, kiedy będzie miał ku temu kolejną sposobność?
Z pozostałymi trzydziestoma złociszami i pełnymi ustami popędził z gracją na powóz do Boguszewa.