Komisariat, rozmowa z Ekhm
Widząc reakcję Enkh, aspirant Daichi Kaburagi wzniósł oczy ku sufitowi by przywołać pomoc i cierpliwość od swych przodków lub bogów o zdrowy rozsądek Enkh. Na drugą opcję jakoś mniej liczył, choć przywoływanie mądrości poprzedników ponoć było domenom wyłącznie Avatarów. Tylko czy jest sens prosić o pomoc Przodków, skoro ich nauki o dyplomacji i strategii doprowadziły do tej sytuacji…
Wolał już nie czekać, gdy odezwał się Marko. I dał mu dyskretnie z łokcia. Dyskretnie, by Enkh nie zobaczyła. Przeniesiony jak najbardziej miał odczuć cios.
-
Posterunkowa Enkh, po prostu wykonajcie rozkaz sierżanta Lee byście wypisali formalnościami. W końcu rozkaz od kogoś parę stopni wyżej. I to Dzisiaj, zanim zacznie się koncert. Ja ze swej strony się wtrąciłem, byś wzięła pod uwagę jak bardzo to pilne zadanie. I to raz, dwa posterunkowa Enkh! U Makha, w Chrupko i Złoto
-
Ano wróciła. Miała przyjść cię odwiedzić. –przyznał Daichi z uśmiechem, który nabrał po chwili paskudniejszego wyrazu.: -
Bo Lan Chin naszło odwiedzić świątynie Yangcen, wiatru i tym podobne elementy.... Ale o tym potem. To jest Marko Zolt. – wskazał dłonią na Przeniesionego Tkacza : -
Przysłali go z wymiany, to teraz mi partneruje. Marko to mój poprzedni partner i mentor –Markh. I właściciel tej knajpy. Ech… - zakręcił tą samą ręką od Markha pod sufit.
-
Brzmi to z co najmniej tak niezręcznie co gadanie o mojej Byłej… –pomyślał w tym samym momencie co przestał mówić. Przez poczucie niezręczności zajrzał na zaplecze, gdzie dzieciaki grały w rzutki. Myślał, że się o coś kłócą, ale brzmiało to bardziej jak dyskusja:
-
Fuyu, myślisz, że da radę manewrować rzutkami? Ej! Powiedz coś, a nie wzruszasz ramionami…
-Po za Tkaniem Wiatru? To chyba tylko Metalem…
-A wody już nie? Nawet jak się zamoczy przed rzutem? Można sprawdzić, nie?
-Ekhm… Tylko nie maczać mi tego w zupie –uprzedził ich Kaburagi –
Dobry. Hej Fuyu. Przyjdziecie się przywitać? Przywiozłem gościa, którego dzisiaj do nas przenieśli –uśmiechnął się do dzieciarni, która zaraz przybiegła na salę.
-
To jest Marko Zolt i… Rin!
Zanim zdążył zareagować jego syn zdążył zlustrować Przeniesionego z kilku stron jak psiak, gdy spotyka kogoś obcego. By potem na twarzy chłopaka pojawił się uśmieszek diablęcia:
-
No ja myślę, znam z twarzy wszystkich policjantów w tej dzielnicy. Skąd przenieśli? Z Portu? -spytał najpierw z powątpieniem, by potem przez jego głos przesiąkała niechęć: -
Ze Wschodniej Dzielnicy?
-
Rin! Pan jest z Republik City -powiedział Daichi.
-
A, jak tak to w porządku... - ton chłopca od razu złagodniał. -
Choć wyglądasz jak jakiś wygnany książe z Kraju Ognia
-
No dobrze, Marko to jest mój syn - Rin Daichi klepnął chłopca w ramię.Też jako ostrzeżenie by siedział teraz cicho. -
A to jest Fuyumi. Emm... Córka aspirantki Hasis.
-Fuyu starczy… -zapewniła dziewczynka.
Miała owalną buzię z dość krótkimi włosami jak na dziewczynkę pochodzącą z Plemienia Wody. W sensie za krótkie, by można by je nawet zapleść. Ciemnoniebieskie oczy nadal się odznaczały przy ciemnej skórze i włosach. Wzrostem dorównywała prawie Rinowi.
Makh lubił nazwać Fuyu “synową” Daichiego. Dzieciaki Kaburagich i Hasis mieszkały blisko siebie, nieraz siedziały razem na posterunku czekając na swojego rodzica.
Choć jak Rin z Fuyu zaczęli chodzić do szkoły, to ich relacje nieco się rozluźniły. Rin lubił kozaczyć, najczęściej łaził za stadem kumpli. Fuyu “starej malutkiej” mniej zależało na towarzystwie, a jej mottem było “ Więcej robić, a mniej gadać”. Miała talent do Tkania Wody, gdy u Rina nie wiadomo było czy nawet zaistniało Tkanie. Nieraz jak młodszy Kaburagi się w coś wpakował, to Fuyu zaciągała go do domu za ucho (lub przemoczonego).
Wiecznie się o coś sprzeczali, a jednak "pilnowali swoich pleców". Blisko, a tak daleko, “solidarność policyjnych dzieci”.
-
To ja idę z wujkiem Makhiem zrobić herbaty, a wy się zapoznajcie z panem Zoltem. Marko! Nie wiem co za zwierzęta macie tam w Republic City w policji, ale zasady są stałe - nie podnoś głosu, nie dawaj słodyczy. Nie masz co mówić, że nie masz, bo wyczują i tak. Nie strasz, ale nie daj się stłamsić, a pewnie jakoś sobie poradzisz i z dziećmi. Te 10 minut... - powiedział Daichi idąc na zaplecze. Usłyszał jeszcze jak dzieci zadają pytania jedne przez drugie typu:
-
Numer buta? Masz dziewczynę? Macie święto w którym palicie maski Amona? Czy to prawda, że Mako nadal zapija smutki po tym jak puściły go w trąbę Asami i Korra?
-
Makh, to Kohaku tu była u ciebie, czy nie? Mówiłem jej, żeby przyszła do twojego baru przed koncertem? - spytał aspirant Kaburagi dawnego partnera.