Hans był człowiekiem, który nie przyciągał spojrzeń. Ot, zwykły mężczyzna ubrany w bązowo-zielone, proste ubrania, z brodą zasłaniającą większą część jego twarzy. Przez ten cały czas spędzony w oborze był raczej spokojny, chociaż w duchu przeklinał się za głupi pomysł podkradnięcia mleka krowom. Teraz tkwił w pułapce razem z idiotami, którzy nie wiedzieli kiedy być cicho. I zwierzętami, które były po prostu zwierzętami - co można podsumować tak, że też nie wiedziały, kiedy być cicho.
Obok mężczyzny leżał jego długi łuk, którego pilnował lepiej, niż niejeden ojciec swojej córy. Kiedy wybuchła wrzawa i obora przyciągnęła tłum gnijących ludzi, Hans spróbował sobie przypomnieć dwie sprawy:
Jak ciasna była zabudowa tego miasteczka i w jakiej odległości znajdowały się od siebie dachy?
Czy dało się dostać na dach tej obory od wewnątrz czy też nie?